REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Gry

Walka z nałogiem

Tego dnia Kuba robił takie normalne codzienne zakupy. Wiecie - chlebek, soczek, kiełbaska, jakiś serek... Stał już przy kasie i wtedy go zobaczył. Najpierw obserwował niczym zwierz w lesie połykający wzrokiem swą ofiarę, a on był super - jak zawsze gruby, w folii, ekskluzywny, z gadżetami. Już wziął go do rąk, miał zamiar kłaść na kasowej taśmie... kiedy odezwało się sumienie. "Nie! Będę twardy! To już trzeci miesiąc i wytrzymam!" powiedział sobie w duchu.

11.03.2010
12:49
Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Zapłacone, Kuba wrócił do domu zapominając o sklepowej przygodzie. Niestety jego rodzicielka przypomniała sobie dopiero teraz o arcyważnym oleju! I znów trzeba gnać do "Polskich Sklepów Spożywczych SPOŁEM", znów stać w kolejce do kasy i znów... O nie! To on! Po raz kolejny patrzy na Kubę zachęcającym wzrokiem "Kup mnie! Kup mnie! Kup mnie, a godziny rozrywki będą twoje! Nie dam ci się nudzić!". Po raz kolejny silna walka, starcie z brutalnym nałogiem. Ale Kuba był mocny! Wytrzymał presję!

REKLAMA

I taki oschły był. Jakby nigdy wcześniej ich nic nie łączyło. Ale Kuba o tym nie zapomniał - pamiętał jak dziś każdy dzień kiedy tylko przynosił do domu nowe CD-ACTION. Pamiętał gdy w 1998 roku kupował swój pierwszy egzemplarz w Empiku, choć nie miał jeszcze PeCeta. Pamiętał jak od tego czasu co miesiąc w okresie premiery nowego numeru stawiał na nogi cały dom i ruszał w poszukiwaniu źródła uciechy. Och, ileż on dawał mu radości! Te recenzje, zapowiedzi, na luzie i jakże zabawne "Action Redaction". Te dwa kąciki uwielbiała zresztą cała rodzina. Potem zresztą było jeszcze namiętniej - nowy numer - kupowany codziennie w dniu premiery, a jeśli nie było go w jednym kiosku, to Kuba szukał go w całym mieście - towarzyszył mu także w podróży. CD-Action zwiedził góry, morze, był za granicą, na swojskiej polskiej wsi, w toalecie, samochodzie, wannie, pod łóżkiem i w honorowym miejscu - na półce, która powoli zaczęła uginać się pod ciężarem wszystkich numerów.

Miał też zawsze płyty, ale Kuba ich tak nie kochał. Zwykle oddawał kolegom, sprzedawał na Allegro lub po prostu wynosił do piwnicy. To pismo, samiutkie pismo miało w sobie tą magię... niesamowity czar. Jak to się więc stało, że ów czar prysł. Tego nie wie nikt - przecież to była miłość do grobowej deski, przyrzekali sobie wierność do samego końca. A jednak!

To już trzeci miesiąc! Trzeci miesiąc Kuba wytrzymuje bez CD-Actiona. Ssie go jak przy każdym innym nałogu - niczym palacz czy alkoholik sięgający po kolejnego papierosa/butelkę. A jednak walczy. Czemu? Czy szkodził swojemu zdrowiu? Nie! Czy szkodził zdrowiu innych? Nie! A może rujnował domowy budżet? Nie! A jednak pewnego dnia, spojrzał spokojnie na półkę, zobaczył sześć ostatnich numerów starając się przypomnieć sobie cóż tak ciekawego w nich wyczytał i zdał sobie sprawę, że jest nałogowcem. Kuba kupował kolejne egzemplarze z przyzwyczajenia - nie czytał ich lub ograniczał się do powierzchownego przekartkowania. CD-Action go znudziło, przestało bawić. A mimo to kupował je, choć wcale nie zdawał sobie sprawy, że robi to niepotrzebnie.

REKLAMA

Co najsmutniejsze, wielkim draniem, który zniszczył tą piękną miłość był zły Lord Internet, który zaoferował Kubie te same informacje szybciej, lepiej i za darmo. Ponadto samo pismo też było robione już całkiem inaczej - w końcu komunikacja na linii czytelnik-czasopismo została zastąpiona przez forum dyskusyjne, a cały klimat, w którym czuło się istnienie innych graczy o podobnych zainteresowaniach wyparował.

Czy Kuba kiedykolwiek przestanie traktować CDA jako nałóg i wróci do niego, jak do zwykłego hobby? Czas pokaże, choć ja nie daję mu na to zbyt wielu szans.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA