Wersow z Ekipy odwaliła manianę, ale hejterski rajd na jej piersi to przeginka
Ekipa zmaga się serią wtop, w której Wersow ma spory udział. Youtuberka ma na sumieniu m.in. bezprawne używanie grafiki francuskiego artysty, a także zarzuty o sprzedawanie „luksusowych” chińskich klapek za 160 zł. To oczywiście wkurza ludzi, ale też nie tłumaczy skandalicznych komentarzy pod jej zdjęciami. Niektóre są naprawdę obleśne.
Hejt na Ekipę tlił się od dłuższego czasu, ale eksplodował po obnażającym ich grzeszki i grzechy filmie Sylwestra Wardęgi. Grupa youtuberów pod przewodnictwem Friza została oskarżona m.in. plagiat piosenki i dodawanie chińskiego szmelcu do boxa premium płyty „Sezon 3”. Ekipa starała się wybronić niemal dwugodzinnym nagraniu, ale internauci nie dali sobie wciskać kitu.
Najpoważniejsze zarzuty dotyczyły właśnie Wersow. Przez rok używała w swoich filmikach grafiki sowy ściągniętej z internetu. Powinna wiedzieć, że do używania czyjeś pracy potrzebna jest wykupiona licencja, bo... zaczęła studia prawnicze. Logo wytatuowała sobie na plecach, używała na wprowadzonej do sklepów linii kosmetyków, a po skandalu wykupiła na Shutterstocku bliźniaczą grafikę – lustrzane odbicie, które prawdopodobnie też ktoś podprowadził od francuskiego artysty.
Na tym jednak się nie skończyła się lista oskarżeń – internauci podejrzewają, że sprzedawane w jej sklepie Wersow Store klapki mogą pochodzić z serwisu Alibaba. Kosztują tam 4 dolary (czyli ok. 15 zł), a inluencerka wystawiła je za niemal 160 zł. Jeśli do tego dołożymy jej wcześniejsze afery ze ściąganiem konceptów na sesje foto, promowanie energetyków jako napojów poprawiających naszą kondycję i umysł, a także wybielaczy do zębów niszczących szkliwo, to wyłania nam się niezbyt dobry obraz Wersow.
Krytykowanie działań Ekipy to jedno, ale hejtowanie wyglądu Wersow to zupełnie co innego.
To, co robi Ekipa, jest w najlepszym razie wątpliwe moralnie. Ich targetem są dzieci – wśród fanów znajdziemy maluchy, które nie skończyły 10 lat. Wiem, że aż pulsuje żyłka, gdy myślimy o tym, jaką koszą na nich kasę (a właściwie ich rodzicach) i robią to w sposób nie do końca uczciwy: np. „zapomnęli” poinformować, że do płyty w wersji premium za 420 zł będą dodawać chińską czapkę za 8 zł i o 3 złote droższą nerkę.
Wysadzenie audi TT też było moim zdaniem mega słabe, nawet jeśli w środku auto nie miało bebechów, a akcja powstała we współpracy z profesjonalną firmą i strażakami. Tłumaczenie, że ich piosenka Shadow brzmi bardzo podobnie, co serbski kawałek z 2017 roku, bo wszystkie kawałki psy-trance'owe są takie same, też jest takie sobie. To wszystko pokazało, że kreatywna grupa młodych ludzi (choć od zawsze kopiowali pomysły ze Stanów – chociażby od Jackassów) to zwykłe cwaniaki i janusze biznesu.
Z kolei 25-letnia Wersow i jej dramatyczne wyjaśnienia, że nie wiedziała, że trzeba płacić artystom za pracę, sprawiły, że ręce nam wszystkim opadły. To jednak nie daje nikomu mandatu do obrażania jej ze względu na wygląd. A jednak ludzie i tak poczuli zew hejtu i zaczęli po niej jeździć jak po łysej kobyle.
Komentarze pod zdjęciami Wersow to czysta patologia. Wpadki influencerki nie dają nam prawa do takiego hejtu.
Weronikę Sowę obserwuje na Instagramie 2,7 miliona (!) osób, co czynią ją jedną z najpopularniejszych polskich Instagramerek (ma prawie dwa razy więcej followersów niż Maffashion). Można więc domyślać, że z samych influencerskich deali zgarnia dziesiątki tysięcy złotych.
Jej marka, łącznie z kanałem na YouTube (tam ma 2,1 mln subów), została wycenionana przez „Forbes” na zawrotne 143 miliony złotych. To wszystko z pewnością działa na nerwy – sam się irytuję, że nigdy nie zarobię nawet ułamka tej kwoty, a przecież się nie obijam.
Filmiki i zdjęcia ociekają bogactwem. Oprócz pozowania na tle mercedesów i jachtów celebrytka skorzystała z wielu zabiegów medycyny estetycznej. W maju powiększyła sobie biust przy użyciu „najlepszych implantów na świecie” amerykańskiej firmy Mentor. Pochwaliła się operacją na YouTube. Niektórzy spekulowali, że zrobiła to ze względu na jej chłopaka Friza, który wcześniej zachwycał się piersiami Marcysi (inna członkini Ekipy) i wpędził ją w kompleksy.
I patrząc na komentarze pod nowymi zdjęciami Wersow – internautki i internauci powiększają sobie ego... powiększonymi piersiami celebrytki. Influencerka wygląda jak miliony monet, więc z braku argumentów dowalają się właśnie do nich. Bo są sztuczne. Czepiają się co prawda kradzieży logo, ale mentorskiego hejtu na jej piersi też jest pełno. Pojawiło się też kilka obleśnych komentarzy.
I nie chodzi o obronę Wersow. Ona i tak ma teraz przekichane wizerunkowo i sam ją skrytykowałem w kilku artykułach. Jej wygląd nie ma tu nic do rzeczy, ciśnięcie po niej w ten sposób wcale uczyni nas lepszym, a wręcz przeciwnie. Jest równie żenujące, co niektóre działania Ekipy.
Czy naprawdę ktoś jest w stanie uleczyć w ten sposób swoje kompleksy i życiową frustrację? Zrobiła sobie biust, więc teraz ma go chować przed innymi? Takiej dziwacznej odsłony body shamingu jeszcze nie widziałem.
* zdjęcie główne: screen z Wersow / YouTube, Instagram