O „Wiedźminie”, pracy dla Netfliksa i przyszłości animacji. Wywiad z prezesem studia Platige Image
Polskie studio animacji i efektów specjalnych, Platige Image coraz mocniej współpracuje z serwisami VOD. Prezes firmy, Karol Żbikowski, opowiada nam o pracach nad serialami „Wiedźmin” oraz „Miłość, śmierć i roboty”, rozwoju rynku streamingu i przyszłości fotorealistycznej animacji z „Króla Lwa”.
Wywiad z Karolem Żbikowskim, prezesem Platige Image:
Tomasz Gardziński: W jaki sposób doszło do nawiązania współpracy między Platige Image a Netfliksem przy tworzeniu „Wiedźmina”?
Karol Żbikowski (prezes Platige Image): Tak naprawdę na początku była dobra znajomość Tomasza Bagińskiego z Andrzejem Sapkowskim. My przez długi czas poszukiwaliśmy możliwości produkcji „Wiedźmina”. Oczywiście przy tak dużym projekcie współpracy nie załatwia się na jednym spotkaniu. To był cały dłuższy proces nawiązywania kontaktów z różnymi partnerami. Wszystko trwało kilka lat i nie dotyczyło tylko Netfliksa. Wśród koproducentów „Wiedźmina” są choćby nasi amerykańscy partnerzy, firma Hive Mind, która pomogła nam w nawiązaniu współpracy z Netfliksem.
Ile było prawdy w tym, że początkowo chcieliście zrobić raczej film i dopiero po zaangażowaniu Netfliksa zmieniono te plany w stronę serialu?
Rzeczywiście tak było. Formuła projektu zmieniała się w czasie. Rosnące znaczenie platform streamingowych i poszukiwanie przez Netfliksa nowych tytułów spowodowały, że finalnie możemy mówić o serialu wieloodcinkowym.
Jaką rolę przy „Wiedźminie” pełni obecnie Tomasz Bagiński? Mówiło się początkowo o reżyserii, potem roli producenta wykonawczego. A jakiś czas temu pojawiły się informacje o tym, że Bagiński renegocjuje swoją umowę z Netfliksem właśnie z perspektywą reżyserowania części odcinków.
Tomasz Bagiński jest producentem wykonawczym, choć można by też powiedzieć – producentem kreatywnym. Podczas całego okresu zdjęć był na planie serialu i służył tam swoją pomocą. To mogę powiedzieć oficjalnie.
Serial Netfliksa nie jest pierwszym spotkaniem Platige Image z marką „Wiedźmin”. Czy dla Netfliksa miało znaczenie to, że pracowaliście wcześniej przy cinematikach do gier CD Projekt RED?
Na pewno miało to znaczenie przy pozyskaniu przez nas projektu. Znaliśmy już bardzo dobrze uniwersum „Wiedźmina”, świat stworzony przez Andrzeja Sapkowskiego i całą historię Geralta z Rivii. Nic nie mogło nas tam zaskoczyć.
Korzystaliście z poprzednich doświadczeń przy pracach nad produkcją cinematików, czy te estetyki są od siebie zbyt odległe?
Gry wideo CD Projekt RED i serial Netfliksa to są dwa zupełnie odrębne projekty. Nie ma więc mowy o żadnych powiązaniach i wykorzystywaniu wcześniejszej stylistyki. Efekty specjalne, które wykonujemy na potrzeby „Wiedźmina” nie mogły być w żaden sposób wzorowane na grach.
O jakich dokładnie efektach specjalnych mówimy? Jakie są zadania Platige Image przy „Wiedźminie”?
Oczywiście nie możemy zdradzać szczegółów, ale jak powszechnie wiadomo świat przedstawiony w prozie Andrzeja Sapkowskiego charakteryzuje, oprócz świetnie napisanych postaci, duża doza magii czy walk, więc nasi twórcy mieli pole do działania.
Część materiałów ujrzała już jednak światło dzienne. Platige Image odpowiadało za efekty, w którejś ze scen pokazanych na zwiastunie?
Niestety, nie mogę się wypowiadać na temat takich szczegółów. Mogę tylko powiedzieć, że zwiastun choć krótki zawiera dużą dawkę efektów specjalnych. I tak to zostawmy.
Praca przy tak dużym projekcie jest dla specjalistów z Platige Image mimo wszystko wyjątkowym doświadczeniem. „Wiedźmin” wymagał od was zdobycia nowych umiejętności czy innego stylu zarządzania?
Jesteśmy firmą, która od lat zajmuje się grafiką 3D na potrzeby efektów specjalnych. Na papierze była to więc praca, jaką wykonujemy na co dzień. Oczywiście wymagania i oczekiwania jakościowe takiego producenta jak Netflix są bardzo wysokie. Musieliśmy się do tego dostosować, przede wszystkim organizacyjnie. Produkcja serialu odbywa się w zupełnie innym trybie niż praca nad filmem pełnometrażowym. Netflix ma bardzo ścisłe terminy dotyczące choćby oddawania prac. A ponieważ materiału jest dosyć dużo, to nasz zespół mierzy się z niemałym wyzwaniem organizacyjnym i artystycznym. Mówimy o ośmiu trwających godzinę odcinkach. Zdjęcia na planie skończyły się w czerwcu, a serial trafi do widzów jeszcze w tym roku. Musimy się zmieścić w krótkim odstępie czasu.
Jak dokładnie przebiega wasza współpraca z Netfliksem podczas tworzenia VFX-ów? Wysyłacie nowe materiały na bieżąco, a może jest ustalony deadline, po którym macie czas na wprowadzenie ewentualnych poprawek?
Z reguły przy podobnych produkcjach nie może być mowy o pomyłce. Zawsze staramy się od razu dostarczyć materiały w wysokiej jakości. Praca przy serialu wymaga szybkiego oddawania poszczególnych etapów prac więc akceptowane są one na bieżąco. Niestety, obecnie nie mogę zdradzić więcej na temat szczegółów naszej współpracy.
„Wiedźmin” to niejedyny projekt Platige Image wiążący was z Netfliksem. Z tego co wiem, udział studia w serii animowanych filmów krótkometrażowych „Miłość, śmierć i roboty” również zaczął się od twórczej znajomości – Damiana Nenowa z Timem Millerem.
Jak pan słusznie zauważył film krótkometrażowy pt. „Rybia noc” robiliśmy nie bezpośrednio dla Netfliksa, co dla studia Blur należącego do Tima Millera. Epizod naszego autorstwa został bardzo dobrze odebrany pod względem artystycznym. Sama seria „Love, Death and Robots” też zresztą doczekała się bardzo pozytywnych recenzji.
Jak z perspektywy kilku miesięcy po premierze oceniacie swój udział w produkcji „Miłość, śmierć i roboty”?
Możliwość zrobienia filmu do 1. sezonu serii miała niezwykle silny efekt promocyjny dla naszego studia. Otrzymaliśmy bardzo dużo zapytań o produkcję animacji w stylistyce podobnej do „Fish Night”. Dzięki temu filmowi już mamy sporo nowych zamówień.
To zamówienia w segmencie artystycznym czy reklamowym?
Głównie komercyjne, zarówno w zakresie reklam, jak i cinematików. Już sam fakt zaproszenia nas do współpracy przez jedno z wiodących studiów animacji na świecie sprawił, że jesteśmy globalnie postrzegani jako bardzo poważny partner, który stworzy animowane dzieło na odpowiednim poziomie.
Wspomniał Pan o czołowym studiu animacji, ale tego typu firm pracujących nad „Miłość, śmierć i roboty” było znacznie więcej. Jakie to uczucie móc tak bezpośrednio porównywać się z konkurencją, a nawet otrzymać pewien wgląd w ich metody?
Bardzo chętnie oglądamy to, co robi konkurencja. Prawdę mówiąc, w naszej branży nie ma wielu sekretów, bo w Platige Image pracują specjaliści na światowym poziomie. Wszyscy mamy więc podobną wiedzę, jeśli chodzi o tworzenie animacji. Dlatego kwestie technologiczne czy dotyczące zarządzania produkcją nas nie zaskakują. Częściej coś nowego i inspirującego u konkurentów można zobaczyć, jeśli chodzi o storytelling czy przyjętą stylistykę. Trzeba otwarcie powiedzieć, że „Miłość, śmierć i roboty” to naprawdę jest ze strony Netfliksa nowatorski projekt. Tak zróżnicowanej serii animacji dla dorosłych wcześniej nie było. Właściwie każdy pokazany tam film miał swój własny styl, bo Netflix dał różnym studiom pole do popisu.
Jakimi jeszcze projektami zajmuje się obecnie państwa studio?
Platige Image od początku swojego istnienia tworzył tzw. shorty. Zaczęło się oczywiście od „Katedry” Tomasza Bagińskiego, ale potem były „Paths of Hate” Damiana Nenowa i wiele innych filmów krótkometrażowych z ostatnich lat. To właśnie one otworzyły nam drogę do „Love, Death and Robots”. A każdy kolejny sukces przyciąga do nas nowych klientów. Czasem komercyjnych i reklamowych, a czasem takich jak Electronic Arts. Dla jednego z największych producentów gier wideo tworzymy właśnie serial animowany, niestety nie mogę jeszcze zdradzić czego dokładnie będzie dotyczyć. Zdobyliśmy ostatnio też dwa duże zamówienia od jednej z wiodących japońskich marek kosmetycznych na stylizowane reklamy związane z Igrzyskami Olimpijskimi w Tokio 2020.
Wspomniał Pan o „Katedrze” więc pozwolę sobie na małą dygresję. To był pierwszy duży sukces Platige i później w mediach wasza firma zawsze była wspominana w kontekście tego filmu. Obecnie wciąż miewają państwo jeszcze problem, żeby nie być postrzeganym jako „studio Bagińskiego”?
Karol Żbikowski: Tomek jest naszym wiodącym twórcą i nominację „Katedry” do Oscara naprawdę można nazwać milowym krokiem w rozwoju Platige Image jako studia animacji. Ale od czasów tego dzieła zrobiliśmy setki, jeśli nie tysiące dzieł...
Tomasz Kruszona (Chief Technology Officer w Platige Image): Numerujemy wszystkie nasze projekty i jesteśmy na poziomie 5 tysięcy. Na początku nie oznaczaliśmy ich numerami, więc pełna liczba byłaby jeszcze wyższa.
Karol Żbikowski: Myślę, że w publicznej świadomości ciągle jesteśmy mocno kojarzeni z „Katedrą”. Ale od tej pory powstały mnóstwo dzieł, które pokazały nasz kunszt. W branży znają nas przede wszystkim z nowszych projektów.
Pierwowzorem estetyki wykorzystanej w „Rybiej nocy” był pełnometrażowy film „Jeszcze dzień życia” poświęcony jednej z podróży słynnego polskiego reportera, Ryszarda Kapuścińskiego. Damian Nenow mówił mi, że film dla Netfliksa był okazją do poprawy pewnych elementów, które nie zadziałały w „Jeszcze dniu życia”. Udało się?
Tak i dalej ulepszamy tę stylizację. Doskonalimy pod względem technologicznym proces przygotowania takich animacji. Co chwila pojawiają się nowe możliwości. Oba projekty zostały oparte na motion capture, a to metoda, która potem wymaga dużej obróbki animacyjnej. Mamy małą grupę Research and Development, która działa w zespole u Tomka Kruszony. Starają się na bieżąco śledzić wszystkie nowinki techniczne. W tej chwili testujemy technologie związane z silnikami czasu rzeczywistego (real time engine), które za jakiś czas pewnie będą podstawą animacji. Trzymamy rękę na pulsie.
Jak dokładnie wygląda wprowadzanie świeżych technologii w Platige Image?
Tomasz Kruszona: Badanie nowych rozwiązań nie leży tylko w gestii zespołu technologicznego. Uważam to za jedną z naszych największych zalet i kompetencji, że wszyscy łącznie z grafikami jesteśmy zaangażowanie w szukanie nowych ścieżek. Nie jest tak, że mamy jakiś mały zespół, który całymi dniami przesiaduje w piwnicy, a potem przedstawia swoje znaleziska reszcie (śmiech – przyp. red.). To stały proces, który jest w naszej branży bardzo istotny. Dzięki temu od razu możemy ocenić korzyści czysto produkcyjne i biznesowe. Gdyby takie badania odbywały się osobno, to niekoniecznie byłyby bliskie rzeczywistości tej firmy. Zadaniem mojego zespołu jest zebrać te wszystkie rozwiązania i wybrać te mające największy potencjał. W tej chwili jesteśmy na etapie rewizji możliwości silników czasu rzeczywistego. Zobaczymy jak to się dalej potoczy. Widzimy duży potencjał tej technologii, ale przed nią daleka droga do perfekcji.
„Rybia noc” była mocno stylizowana, żeby nie przypominać do końca realnego świata. Światowe trendy pokazują jednak coraz mocniejszy zwrot w stronę fotorealizmu. Wiele osób wskazuje na problem tzw. uncanny valley. Panowie też go dostrzegają?
Karol Żbikowski: W opowiadaniu historii zarówno fotorealistyczna, jak i stylizowana animacja będzie miała swoje miejsce. Dobrym przykładem są tu ostatnie realizacje Disneya. Niektórym osobom tak silny realizm się podoba, ale inni większym sentymentem darzą animacje klasyczne. Wydaje mi się, że w przyszłości obie metody będą się rozwijały.
Tomasz Kruszona: Przykład „Króla Lwa” jest o tyle ciekawy, że pojawił się ostatnio deep fake zastępujący bohaterów z nowej wersji tymi z rysowanego filmu. Można się kłócić czy wygląda to lepiej czy gorzej, ale dla mnie kreskówkowa wersja prezentowała się lepiej (śmiech – przyp. red.). Natomiast jeśli chodzi o stronę techniczną „Króla Lwa”, to jesteśmy pod ogromnym wrażeniem pracy wykonanej przez studio Disneya. Jest to bardzo duży krok naprzód, jeśli chodzi o tego typu realizacje.
Wiemy już, że powstanie 2. sezon serii „Miłość, śmierć i roboty”. Zostaliście zaproszenie do współpracy, rozpoczęły się jakiekolwiek negocjacje w tej sprawie?
Na razie nie wolno nam się wypowiadać w tej sprawie. Jeśli takie zaproszenie by się pojawiło, to bardzo chętnie weźmiemy udział w kolejnej edycji takiego projektu. Ale na ten moment nie mamy w tej sprawie żadnych informacji.
Jako globalna firma celujecie we współpracę z całym światem, ale czy wciąż jest w Platige Image chęć kultywowania swego rodzaju polskości marki?
Jeśli chodzi o działalność usługową, to Polska wciąż jest dla nas bardzo ważnym rynkiem. Realizujemy tu wiele projektów reklamowych dla dużych polskich klientów. Choćby dla Kampanii Piwowarskiej przy marce Żubr i Biedronki, dla której stworzyliśmy serię animacji z Gangiem Słodziaków. Nowości związane z grami czy filmami animowanymi generują jednak zbyt wysokie koszty, żeby uzasadniało to pracę tylko na skalę lokalną. To muszą być dzieła międzynarodowe tworzone dla globalnej publiczności. Wyprodukowanie kilkuminutowego cinematika wymaga kwoty około miliona dolarów.
Trudne doświadczenia związane z „Jeszcze dniem życia” zweryfikowały państwa spojrzenie na możliwości finansowe firmy związane z tworzeniem filmów pełnometrażowych?
To była duża koprodukcja, w której udział brało kilka podmiotów europejskich, a powstawała też w dużej mierze ze środków funduszy filmowych. Więc pozwoliła nam przetrzeć ścieżki w zakresie alternatywnego finansowania produkcji. Dała też nam wiedzę na temat tworzenia dużego filmu. „Jeszcze dzień z życia” był wyzwaniem produkcyjnym. Ale to prawda, że wyciągnęliśmy sporo lekcji z tak potężnej produkcji, co obecnie zaważa na naszej decyzji o uczestnictwie lub nieuczestniczeniu w danych projektach.
Dostrzega pan jeszcze jakieś trendy, które wkrótce opanują rynek seriali animowanych?
Wydaje mi się, że wkrótce możemy mieć do czynienia z modą na seriale towarzyszące grom komputerowym. Globalnym tytułom bardzo zależy na budowaniu całego środowiska wokół głównego tytułu. Firmy gamingowe będą szły w tym kierunku, żeby angażować odbiorców nie tylko w grę, ale też seriale opierające się na tych samych postaciach. Opłaca się to też drugiej stronie. Rozwój platform streamingowych sprawia, że usilnie potrzebują one nowych treści z różnych rynków. Na czym my możemy skorzystać.
Platformy VOD wkrótce staną się najważniejszym domem animacji?
Z pewnością. Na Netfliksie już można znaleźć trochę seriali w prostszej stylistyce, które są łatwiejsze do zrobienia. Podobnych produkcji będzie z czasem jeszcze więcej. Zaawansowana fotorealistyczna animacja powstaje bardzo długo, produkcja kilkugodzinnego serialu robionego na wzór „Króla Lwa” trwałaby kilka lat. A głód nowych historii wśród widzów jest wielki.
A jak to wygląda z punktu widzenia technologicznego rozwoju, o którym panowie powiedzieliście wcześniej? Istnieje szansa, żeby ten proces kiedyś przyspieszyć?
Tomasz Kruszona: Pojawienie się platform streamingowych otworzyło dostępność animacji, a w związku z tym popyt na nią też urósł. Efekt tego jest taki, że pracy na rynku jest coraz więcej. Wymusza to nas pewne działania. Jednocześnie mamy do czynienia z systematyczną poprawą jakości względem tego, co było w przeszłości. Przekłada się to na kwestie wydajnościowe i technologiczne, liczbę materiałów przetwarzanych w skali roku i przede wszystkim pracę ludzi. Stawia to przed Platige Image duże wyzwania.
Karol Żbikowski: To wieczny wyścig. Wszyscy na świecie mają dostęp do tych samych rozwiązań technologicznych. Ich jest oczywiście coraz więcej, więc ważny staje się wybór odpowiedniej ścieżki rozwoju. Ten temat też zajmuje nam sporo czasu, bo intensywnie zastanawiamy się, na jakie rozwiązania postawić w ciągu najbliższych kilku lat. Bo one będą miały kluczowe znaczenie dla przyszłości firmy.