REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. VOD
  3. Netflix

"Wiedźmin: Rodowód krwi" oskarżony o plagiat. Twórca jest wściekły, ale fani studzą emocje

W ostatnich dniach sporą popularność zyskał twitterowy wpis pewnego artysty, który oskarżył Netflixa o kradzież swoich dzieł na potrzeby serialu "Wiedźmin: Rodowód krwi". Sprawa wcale nie jest oczywista; nie wszyscy są zdania, że w istocie popełniono plagiat.

02.01.2023
16:00
wiedźmin rodowód krwi plagiat kradzież netflix serial
REKLAMA

Pewien artysta obwieścił na Twitterze, że Netflix bezprawnie wykorzystał jego grafiki w serialu "Wiedźmin: Rodowód krwi". Shawn Coss przekonuje, że jest autorem rysunków potworów, które widzimy pod koniec tej zmiażdżonej przez widzów i krytyków miniserii. Nie da się ukryć - podobieństwa są spore, choć szkice z całą pewnością nie są identyczne. Nad sprawą ewidentnie będą musieli pochylić się eksperci. Włodarze serwisu nie odnieśli się jeszcze do oskarżeń Cossa.

REKLAMA

Wiedźmin: Rodowód krwi - plagiat czy inspiracja?

Wpis artysty szybko zyskał popularność, a kilku internautów dodało w komentarzach porównanie konkretnych grafik zestawione z serialowymi szkicami. Coss przyznał, że to nie pierwszy raz, gdy duża firma żeruje na jego pracy.

Niektórzy jednak zauważają, że owszem, rysunki są dość podobne, ale niewystarczająco - serialowym dziełom bliżej do ewentualnej inspiracji niż odtwórstwa, czyli kradzieży lub plagiatu. Tym bardziej, że jeden z rysunków przedstawia czaszkę zwierzęcia - bardzo wtórny, popularny i przemielony przez tysiące artystów motyw.

Nie sposób jednak mówić o zupełnej przypadkowości: kilka szczegółów i ogromne podobieństwo do więcej niż jednego dzieła tego samego twórcy mówią same za siebie. Tak czy inaczej powinniśmy się wstrzymać z wydawaniem osądów do czasu opublikowania oficjalnych informacji.

Wiedźmin: Rodowód krwi
REKLAMA

To trudny czas dla netflixowego "Wiedźmina". Odejście Henry'ego Cavilla, dziwne plotki o konfliktach na planie, nowy serial, który tym razem nie podobał się absolutnie nikomu, fatalna prasa i atmosfera skandalu w związku z ewentualnym plagiatem. To jeszcze za mało, by Netflix pozwolił franczyzie umrzeć (świetne wyniki oglądalności produkcji są dla twórców kluczową miarą sukcesu), ale być może wystarczająco wiele, by nieco zmienili podejście. Kolejna tak kiepska produkcja z uniwersum (i najgorzej oceniany tytuł oryginalny platformy) może przecież znacznie przyśpieszyć nadciągający upadek.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA