REKLAMA

„Wiwarium”, czyli horror życia codziennego. Oceniamy film z Jessem Eisenbergiem i Imogen Poots

„Wiwarium” Lorcana Finnegana, czyli symulacja życia na przedmieściach, to bardzo ciekawa i świetnie poprowadzona opowieść o horrorach codzienności. Oceniamy film prezentowany podczas trwającego właśnie Splat! Film Fest.

Wiwarium - kadr z filmu
REKLAMA
REKLAMA

Jesse Eisenberg i Imogen Poots to młoda para z niezłym stażem. Bohaterowie zdecydowali się właśnie podjąć ważny krok i zamieszkać razem. W tym celu udają się do pośrednika nieruchomości. Specyficznie zachowujący się mężczyzna zaprasza ich na przejażdżkę.

Wiwarium - kadr z filmu class="wp-image-351046"

Początkowo bohaterowie są niechętni, ale finalnie decydują się pojechać za pracownikiem. Kto wie - może to rzeczywiście będzie dom ich marzeń? Gdy trafią na osiedle identycznych domków jednorodzinnych, rodem z „Edwarda Nożycorękiego”, nie spodziewają się nawet, jakie horrory czekają ich w tym miejscu.

Dom pod numerem 9 jest skromny, ale w pełni umeblowany. Zanim para zdecyduje się nad zakupem lokum, agent nieruchomości nagle znika. Szybko okaże się, że bez niego bohaterowie nie mogą sami opuścić specyficznego osiedla. Każda próba wyswobodzenia się z nowego miejsca zamieszkania sprowadza ich w to samo miejsce. W tym kontekście numer domu, pod którym znalazła się para okazuje się niezwykle symboliczny.

 class="wp-image-351052"

Ta koncepcja idealnie oddaje sytuację bohaterów. Trafili oni w błędne koło, z którego nie ma wyjścia.

Sytuacja robi się jeszcze bardziej drażliwa, gdy na progu domu znajdują kartonowe pudło, a w nim… niemowlę. Dziecko wiecznie tylko krzyczy i dokazuje, a choć rośnie w przyspieszonym tempie, ciągle wymaga uwagi. Mimo, że bohaterowie domyślają się, że dziecko nie jest prawdziwym człowiekiem, nie są w stanie w żaden sposób go unicestwić. Między kobietą, a dzieckiem wytwarza się nagle specyficzna rodzicielska więź, której zupełnie nie czuje mężczyzna. Sprawia to, że bohaterowie zaczną coraz bardziej się od siebie oddalać.

Film Lonnegrana staje się przez to intrygującą wizją horrorów. Młodzi ludzie boją się utknięcia w jednym miejscu, w relacji, która nie przynosi im już spełnienia. Koncepcja jest więc wyjątkowo prosta, ale też bardzo sprawnie wprowadzona w życie.

Aktorzy świetnie poradzili sobie na ekranie, wyśmienicie oddając narastające niezadowolenie oraz desperację swoich bohaterów. Wyśmienity jest w szczególności młody Sennan Jennings, wcielający się w chłopca. Bohater mówi robotycznym, wyuczonym głosem dorosłego mężczyzny (Jonathana Arisa, którego głos zmiksowano z głosem młodego aktora), a jego niezmienny wyraz twarzy potrafi prawdziwie przerazić.

Wiwarium - kadr z filmu class="wp-image-351049"

Produkcja irlandzkiego twórcy potrafi wywołać ciarki. Urzeka też świetnie zarysowanym konfliktem pokazującym, że czasem właśnie w prostocie tkwi największa siła.

REKLAMA

„Wiwarium” to świetne science-fiction, przywodzące na myśl koncepcje rozważane przez serial „Black Mirror”. Film idealnie oddaje uczucie ugrzęźnięcia w związku, w rodzinie, we własnym życiu, które wymknęło się nam spod kontroli. Pokazuje on bowiem, że czasem największym horrorem może być zwyczajne, ułożone życie.

„Wiwarium” zobaczymy podczas trwającego właśnie Splat! Film Fest na pokazach dziś (wtorek 3 grudnia) o 18:10 oraz w piątek 7 grudnia o 16:00 w Warszawie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA