Pisarz, tłumacz, poeta, reżyser, opozycjonista, satyryk - jeżeli ktoś zasługuje na miano artysty, to właśnie Wojciech Młynarski. Kawaler Orderu Odrodzenia Polski zmarł z powodu niewydolności serca.
Głęboki PRL. Młynarski to jedno z nazwisk, które lądują na specjalnej czarnej liście artystów. Obecność w zestawieniu znanym redaktorom naczelnym propagandowych periodyków oznacza, że żaden tekst Wojciecha Młynarskiego nie może przejść bez wcześniejszej akceptacji organów cenzury. To samo tyczy się radia i telewizji.
Wojciech Młynarski zalazł za skórę reżimowej władzy… poczuciem humoru.
Artysta jest uznawany za twórcę zupełnie nowego gatunku - felietonów śpiewanych (nie mylić z poezją śpiewaną). Pogoda ducha ściągała Młynarskiego w kierunku satyry, którą uprawiał od lat 60-tych minionego wieku. Starsi Internauci muszą pamiętać jego „Jesteśmy na wczasach” (na których jeszcze nigdy nie byliśmy):
Wojciech Młynarski współpracował z takimi kabaretami jak Dudek, Owca czy Dreszczowiec. Prezentował humor codzienny, ale lekko elegancki, pod poluzowaną muszką. Do tego był świetnym tłumaczem, któremu zawdzięczamy między innymi polski przekład musicali Jesus Christ Superstar oraz Chicago.
Wojciech Młynarski odszedł 15 marca 2017 roku, w wieku 75 lat. Z informacji tabloidów wynika, że artysta od dłuższego czasu borykał się z problemami serca. Mimo tego odmawiał oddania się pod opiekę specjalistów.