Kto nie zna Wu-Tang Clanu, ten trąba, parafrazując nieco gombrowiczowskiego klasyka. Legendarny kolektyw, pozbawiony niestety jednego ze swoich najbardziej charyzmatycznych członków, Ol' Dirty Bastarda, który zszedł z tego padołu niemal 10 lat temu, powraca - ku radości słuchaczy. Niestety, mam tu złą wiadomość: najnowszy album grupy ukaże się tylko w jednej kopii. I będzie ona kosztować, najprawdopodobniej, miliony.
Płyta będzie się nazywać Once Upon A Time In Shaolin, i będzie wydana w formie zakrojonego na szeroką skalę projektu. Ukaże się w formie płyty, zamkniętej w ciężkiej oprawie, zrobionej z mieszanki srebra i niklu. Płyta ta będzie jeździć po całym świecie, a jedynym sposobem na jej odsłuchanie, będzie wybranie się do muzeum - lub centrum sztuki - w którym płyta będzie gościć, i uczestniczenie w kolektywnym, odpłatnym słuchaniu. Wszystko odbywać się będzie pod mocnym nadzorem ochrony, która dogłębnie każdego przetrzepie, upewniając się, że żadne iPhone'y, długopisy z mikrofonami, ani inne cuda techniki, nie znajdują się w kieszeniach użytkowników - tak, aby uniemożliwić wypłynięcie materiału na światło dzienne.
RZA, jeden z głównych producentów Wu-Tang Clanu na przestrzeni lat, mówi: "Chcemy wydać album, jakiego nigdy wcześniej nie zrobił nikt inny. To jak jeden z atrybutów egipskiego faraona". Tarik “Cilvaringz” Azzougarh, współproducent albumu, dodaje zaś: "Być może ludzie będą się z nas śmiać, może staniemy się obiektem kpin, a album okaże się klapą. Naszym celem jest jednak to, by dać ujście naszej kreatywności, by sprowokować debatę, i by zachować album muzyczny - jako taki - od absolutnego wymarcia".
Po skończeniu trasy… "objazdowej" (?), album ma zostać wystawiony na sprzedaż. Ten, kto da za nią najwięcej milionów dolarów (nie oszukujmy się, w tysiącach ani setkach tysięcy nikt nie będzie za to dzieło płacił), będzie miał szansę stać się bohaterem ludzkości, jeśli podzieli się zakupioną płytą z wszystkimi wpuszczając w Sieć - do czego będzie mieć pełne prawo; może też jednak stać się najbardziej znienawidzonym indywiduum, jakie kiedykolwiek po tym globie stąpało - jeśli zdecyduje się zostawić ponad 120 minut materiału, jaki przygotował Wu-Tang Clan na tę płytę, na wieki wieków dla siebie… Amen.