„Wychowane przez wilki”, a nie przez „Obcego”. Serial HBO nie jest częścią uniwersum i bardzo dobrze!
„Wychowane przez wilki” to nietuzinkowy serial, który może i nie jest osadzony fabularnie w uniwersum „Obcego” i „Blade Runnera”, ale i tak przywraca wiarę w gatunek science-fiction.
OCENA
Zaczynając seans nowego serialu w ofercie HBO GO, kompletnie nie wiedziałem, czego się spodziewać — z premedytacją nie czytałem zapowiedzi i nie oglądałem teaserów i trailerów. Wystarczyło mi, że do projektu przypięto w pewnym momencie nazwisko Ridleya Scotta, bo chociaż jego filmy „Prometeusz” i „Obcy: Przymierze” nie przypadły mi do gustu, to żywię ogromny sentyment do twórczości człowieka odpowiedzialnego za „Aliena” i spółkę.
„Raised by Wolves” okazało się jednym z największych zaskoczeń ostatnich miesięcy, choć niespodzianek w 2020 r. nie brakło.
Możliwe zresztą, że produkcja spodobała mi się właśnie dlatego, że Ridley Scott był odpowiedzialny — jak się okazało — jedynie za dwa odcinki. Serial jest tak naprawdę dzieckiem nieznanego szerzej Aarona Guzikowskiego. Mam jednak wrażenie, że nazwiska sprawa drugorzędna, a odświeżające jest głównie to, iż w czasach sequeli, prequeli, rebootów i remake’ów, dostaliśmy wreszcie autorską produkcję, która stoi na własnych nogach.
„Wychowane przez wilki” to w końcu kompletnie nowa historia, która miksuje w niespotykany sposób oklepane motywy, dodając szczyptę tajemnicy. Oczywiście wpływ twórcy serii „Alien” na nowy serial — czy to bezpośredni w toku prac Ridleya Scotta na planie, czy też pośrednio ze względu na to, jak silnie jego filmy rzutują na popkulturę, to już nieistotne — widać na każdym kroku. Nie jest to jednak jedynie kalka jego starszych dzieł.
Niezmiernie mnie przy tym cieszy, że twórcy potrafili odciąć się grubą kreską właśnie od „Obcego” oraz „Łowcy androidów”.
Wielu fanów jest święcie przekonanych, że na pewnym etapie okaże się, iż „Wychowane przez wilki” to serial osadzony fabularnie w tym samym uniwersum, co serie „Alien” lub „Blade Runner”… jednocześnie. Jak się zresztą nad tym głębiej zastanowić, to wszystkie te cykle są po linii czasowej rozstrzelone tak szeroko, że nie byłoby nawet zbyt naciągane, gdyby wszystkie wspomniane uniwersa się ze sobą połączyły.
W celu stworzenia spójnej linii czasowej nie potrzeba nawet retconów, a do tego „Wychowane przez wilki”, „Obcego” oraz „Łowcę androidów” łączy ten sam przewodni motyw, czyli… androidy. Ridleya Scotta z kolei od zawsze fascynuje motyw syntetycznego życia i porusza on tę tematykę w swoich kolejnych dziełach od lat — skupienie się na niej w nowym serialu nie jest ani zaskoczeniem, ani przypadkiem.
Androidy ponownie krwawią tajemniczym białym płynem, a ludzkość wyruszyła w gwiazdy w poszukiwaniu lepszego jutra.
Tak jak u Ridleya Scotta w centrum są roboty i genetyczne krzyżówki organizmów żywych, a nad tym wszystkim pieczę sprawują tajemnicze korporacje, tak Aaron Guzikowski postanowił dorzucić tutaj czwartą stronę medalu: religię. W wykreowanym przez niego uniwersum ludzkość zniszczyła Ziemię w wyniku wojen Ateistów z Mithraiczykami wierzącymi w Sola, który tylko na pierwszy rzut oka przypomina chrześcijańskiego Boga.
Nie byłoby specjalnie naciągane, gdyby ludzkość po latach spędzonych pod jarzmem korporacji odpowiedzialnych za stworzenie i aktywację syntetyków pokroju Deckarda, Davida, Asha i Bishopa, odrzuciła technologię i stworzyła zupełnie nową religię. To właśnie taki ruch przy użyciu technologii przekazanej przez Prekursorów oraz późniejsze kontruderzenie ateistów mogło doprowadzić wprost do ostatecznej zagłady naszej planety.
Scott i Guzikowski jednak złudzeń, że „Wychowane przez wilki” to samodzielna historia.
Obaj twórcy rozumieją, skąd się biorą takie pomysły, ale mówią wprost, że ich nowy serial nie jest kontynuacją dotychczasowych dzieł Scotta. Czerpie oczywiście z nich pewne motywy, to oczywiste, ale nie ma co liczyć na to, że tajemniczy wąż zamieni się teraz w Ksenomorfa, a gościnny występ w jednym z kolejnych sezonów zaliczą np. Sigourney Weaver jako kolejny klon Ellen Ripley lub np. Harrison Ford jako siwiejący Deckard.
Nie mam jednak tego za złe twórcom i cieszę się, że ucięli te spekulacje w zarodku. Fakt, iż produkcja telewizyjna nie ma związku z istniejącymi dziełami, daje scenarzystom i reżyserom ogromną wolność. Ich wyobraźni nie krępują dzięki temu fabularne ramy serii, których korzenie sięgają lat 80. ubiegłego wieku i nie muszą się oglądać na dwa istniejące od dekad fandomy, które byłoby bardzo łatwo rozczarować i rozzłościć.
Cieszy też, że główną osią konfliktu w „Wychowanych przez wilki” jest właśnie konflikt pomiędzy wiarą a laicyzmem, co nie jest znowu takie częste w dystopijnym science-fiction. Androidy w tej opowieści pełnią zaś rolę instrumentalną — zostały przeprogramowane tak, by dać podwaliny pod odrodzony gatunek ludzki. Mimo to sztuczne istotny okazują się czymś więcej niż tylko zbitkiem bitów i atomów, a metafizyka miesza się z fizyką…
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.