REKLAMA

„Wykopaliska” to pierwszy znany mi archeologiczny melodramat

Oparty na powieści Johna Prestona film „Wykopaliska” jest już dostępny w serwisie Netflix. W rolach głównych Ralph Fiennes, Carey Mulligan oraz Lily James.

Kadr z filmu Wykopaliska
REKLAMA
REKLAMA

Dziękujemy, że wpadłeś/-aś do nas poczytać o mediach, filmach i serialach. Pamiętaj, że możesz znaleźć nas, wpisując adres rozrywka.blog.

„Wykopaliska” zaczynają się całkiem interesująco, trochę jak bardziej realistyczna i poprzez to siłą rzeczy trochę nudniejsza wersja „Indiany Jonesa”. Jest rok 1939. Archeolog Basil Brown (Ralph Fiennes) zostaje zatrudniony przez panią Edith Pretty (Carey Mulligan), by zbadać kopce znajdujące się na należącej do niej ziemi. Po jakimś czasie Brown, wraz z kilkoma pomocnikami, trafia na ślad... łodzi należącej do panującego przed wiekami króla. A to dopiero początek serii znalezisk na ziemi pani Pretty.

Nie myślcie sobie jednak, że przed wami kino przygodowe i odkrywanie fascynujących tajemnic sprzed setek lat. Tytułowe wykopaliska, choć odgrywają ważną rolę jako spoiwo filmu, są na dobrą sprawę tłem i rzuconą nam między oczy metaforą „zakopanych” uczuć głównych bohaterów, którzy nie mogą albo nie potrafią pokierować nimi we właściwy sposób.

„Wykopaliska” to więc melodramat z grobami w tle. Zapewne takie hasło na plakacie zaintrygowałoby co po niektórych widzów.

Ale też nie jest to klasyczny melodramat, do jakiego przyzwyczaiło nas amerykańskie kino. Emocje, łzy i smutek są tu pokazane dość powściągliwie, tak więc jeśli przelukrowane hollywoodzkie romanse was męczą, „Wykopaliska” mogą stanowić miłe odświeżenie. To bodaj najbardziej angielskie romansidło, jakie widziałem od wielu lat. Emocje i popędy serca są tu dawkowane bardzo oszczędnie. Pomiędzy panem Brownem, a panią Pretty tworzy się coś, co można by ostatecznie nazwać śladem pewnej zażyłości (przynajmniej jednostronnej), ale jest to zarysowane tak ostrożną kreską, że równie dobrze mogą to być przypuszczenia i domysły.

wykopaliska film netflix

Do tego w połowie filmu nagle, nie wiadomo skąd pojawia się postać granej przez Lily James Peggy Piggot, której małżeństwo zdaje się być tylko ułudą i nagle zainteresowanie w dość przedziwnym stylu przenosi się na nią, a wątek pana Browna i pani Pretty zaczyna schodzić na drugi plan. Przedziwny to zabieg fabularny. Może w książce wypadał on lepiej, natomiast w filmie rodzi dysonans. A z niego wynika głównie to, że trudno nam jest się zżyć z bohaterami, kibicować im, przejmować się ich losami. Nie dość, że wszyscy w tym filmie są angielsko powściągliwi, to jeszcze struktura fabularna trzyma widza na dystans od nich. Tak, jest to adaptacja książki, ale adaptacje po to powstają, by niekoniecznie przenieść powieść jeden do jednego, a bardziej uchwycić jej esencję w wersji filmowej, najlepiej jak to możliwe.

Są w „Wykopaliskach” ciekawe wątki. Chociażby te dotyczące rozmyślań o tym, co po nas zostanie dla potomnych i tego, co zrobi z nami czas.

Interesująco również wybrzmiewają echa zbliżającej się wielkimi krokami II wojny światowej. Ale są to wątki nie do końca odgrzebane, może i udało się z nich wytrzepać wierzchnią warstwę ziemi, ale nadal tkwią w podłożu. Przelatują gdzieś miedzy kadrami, dają o sobie znać, ale „Wykopaliska” , jako całość, jest dziełem zainteresowanym czymś innym.

wykopaliska ralph fiennes
REKLAMA

Nie jest to oczywiście zły film, może nie wszystkie decyzje autorów wyszły mu na dobre, ale pod względem aktorskim i formalnym prezentuje udany poziom. Jak wspomniałem wyżej, dla miłośników romansów może być to niezłe odświeżenie gatunku. Ale nic ponadto.

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News. 

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA