Nowy XCOM, wciąż powstający i wciąż osłonięty mgłą wielu niewiadomych, już teraz diametralnie różni się od swojego kultowego poprzednika. Niewiele pozostaje tutaj z legendarnej wersji z 1994, świetnego systemu turowego czy wydawaniu poleceń swojej drużynie. Jest za to więcej akcji, wybuchów i ludzi rozrywanych na… piksele?!

Największa różnica pomiędzy startym XCOM oraz serią UFO, a nowym tworem 2K? Inwazja obcych we współczesnym wydaniu będzie… grą FPS. Charakterystyczny izometryczny rzut kamery zostanie zamieniony na widok z pierwszej osoby, podczas gdy gracz będzie zajmował się pruciem amunicją w istoty z kosmosu, rezygnując z dowodzenia pozostałymi członkami składu. Najprawdopodobniej nigdy nie zyskamy nad nimi kontroli, chociaż przez większą część gry będą ciągle przy naszym boku, wspierając gracza siłą ognia oraz ekwipunkiem i nowo zdobytymi technologiami. Zniknie oczywiście system turowy, w zamian za widowiskową strzelaninę w czasie rzeczywistym.
Wciąż będziemy mieli wpływ na badanie technologii obcych, tak samo jak wybór kolejności misji, lecz już teraz wiadomo, że nie będzie miało to takiego wpływu na rozgrywkę, co dawniej. Tryb taktyczny będzie teraz odgrywał typowo drugorzędną rolę. Do opuszczonych lokacji wrócimy wcześniej czy później, natomiast braki w futurystycznym wyposażeniu gracze będą mogli nadrobić umiejętnościami. Po prostu nastrzelają się więcej.
Świetna wydaje się być natomiast oprawa graficzna. Ameryka w latach 50 wygląda interesująco, zwłaszcza w nieco komiksowym wydaniu. Podobnie obcy, którzy, z tego co można wywnioskować, zamieniają wszystko na swojej drodze w dziwne piksele. Ich technologia jak zwykle będzie oryginalna i unikatowa, stanowiąc kontrast do ludzkiego wyposażenia. Twórcy zaznaczają jednak, że gra wciąż jest w fazie produkcji, więc wiele może ulec jeszcze zmianie. Czyżby szykowała się kolejna wojna pokoleń, jak w wypadku Fallout 3?