Young Leosia sprzedała się jak Metallica po "Kill'em All". Teledysk "Rok Tygrysa" wygląda jak reklama energetyka
Young Leosia zalicza się do największych muzycznych idolek młodego pokolenia i teledysk do piosenki "Rok Tygrysa" raczej tego nie zmieni. Samo wideo wygląda jednak jak dosyć oczywista reklama napoju energetycznego Tiger. Nie wiem jak teraz, ale "za moich czasów" muzycy robiący utwory dla korporacji raczej nie byli zbyt cool.
W ostatnich dniach znów zrobiło się bardzo głośno o jednej z ikon młodego kobiecego rapu w Polsce. Young Leosia nie tak dawno wraz z Matą promowała piosenkę poświęconą paleniu zioła, a teraz wypuściła nowy solowy utwór. Sęk w tym, że "Rok Tygrysa" od pierwszej do ostatniej minuty wypada po prostu... dziwnie. Od strony muzycznej na pozór wszystko gra. Niby słuchamy muzycznego manifestu o tym, że "pieniądze szczęścia nie dają", a Young Leosia "wolała się uczyć, niż żebrać" i teraz "zamiast pracować pisze kolejny poemat". Wystarczy jednak włączyć teledysk, żeby dostrzec wcale nie jakoś starannie ukrywaną reklamę.
"Rok Tygrysa" staje się wówczas promocją popularnego energetyka firmy Tiger. Puszki po tym napoju i jego logo pojawiają się kilkukrotnie w trakcie opublikowanego na YouTubie filmiku, a sam śpiewany tekst nabiera w tym kontekście nowego znaczenia. Nigdzie w teledysku nie widać natomiast informacji o lokowaniu produktu, dlatego zdaniem części internautów sprawą powinien zająć się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta.
Young Leosia śpiewa "Rok Tygrysa", a jej tancerze obok paradują z puszką Tigera.
Jest to obrazek, mówiąc wprost, trochę śmieszny. Czy naprawdę nikt nie pomyślał, że ten zachwyt nad energetykiem został podany za bardzo wprost? Dałoby się to na pewno przekazać odbiorcom piosenki i teledysku w sposób mniej łopatologiczny. Bo mistrzostwem reklamy natywnej "Rok Tygrysa" zdecydowanie nie jest.
Nie przeszkadza to jednak jakoś wybitnie fanom wokalistki. W komentarzach na YouTubie i Instagramie znajdziemy właściwie same zachwyty nad "idealnym bangerem na majówkę". Emotki ognia mnożą się tam w takim tempie, że można już mówić o pożarze podekscytowania fanów Young Leosi. Kilka osób nawet deklaruje chęć wypicia do taktów muzyki zimnego "Tigerka". Czyli w sumie efekt kryjący się za teledyskiem udało się spełnić. Wszyscy zainteresowani będą raczej zadowoleni.