REKLAMA

Zapowiedź - Age of Pirates: Captain Blood

- Drodzy przyjaciele! Butelka rumu w łapska i słuchać uważnie, bom ciekawą opowieść skrywam, a powtarzać za żadne skarby nie będę! - zacharczał donośnym basem pirat z blizną na oku.
W tawernie wszyscy, a przynajmniej większość wstała i usadowiła się jak najbliżej nieznajomego, wybałuszyli oczy i czekali, myśleli, że może jakaś następna niesamowita historyja.
- Kolejka dla każdego, ot tak, żeby zachęcić nieśmiałych - odrzeknął z parszywym uśmiechem pirat. I zaczął opowiadać...

Rozrywka Blog
REKLAMA

Muszę Wam coś wyznać. Uwielbiam pirackie gry. Nie, co ja gadam, kocham! Łupić, grabić i rum chlać! Od premiery sławetnych Sid Meier's Pirates! minęło z grubsza sporo czasu i praktycznie do dziś na światło dzienne wyszło co najwyżej kilka dobrych tytułów, osadzonych w realiach, co niezapomniani "Piraci" (nie licząc remake'u starego hitu, wydanego w 2004 roku). Jednym z nich były spłodzone przez Akellę "Psy Morskie". Gra ta sprawiła, że znowuż mogłem stać się piratem i plądrować, co popadnie , jak niegdyś! Zupełnie, jak niegdyś! I tak pływałem pod piracką banderą dobre paręnaście miesięcy, długich miesięcy, aż do "Piratów z Karaibów"… Tak po cichu, liczyłem na sequel prześwietnych Sea Dogs, jednakże rozczarowanie było moje wielkich rozmiarów. Nie dostałem tego, co chciałem. Akella nie wywiązała się ze swoich obietnic, a dużą rolę w pracach nad projektem odegrał wydawca, czyli Bethesda Softworks oraz propozycja Disneya, jak widać nie do odrzucenia (co źle wpłynęło na jakość ostatecznej wersji). I tak o to narodziła się, miast kontynuacji ich poprzedniego dzieła, gra ściśle związana z filmem o tym samym tytule. Klamka zapadła, nie było już odwrotu. Wyszło, co wyszło. "Piraci" sami w sobie nie byli grą złą, lecz to nie to, czego oczekiwaliśmy (chyba chociaż część ze mną winna się zgodzić, czyż nie?). Tak więc, po paru latach od owej, pamiętnej daty, twórcy chcą powrócić do czasów świetności, wydając w najbliższym czasie na rynek kilka pirackich tytułów, a o jednym mam zamiar Wam opisać dogłębniej.

REKLAMA

Rok (z hakiem) temu Akella wydała jeden ze swoich produktów z serii Age of Pirates. Lecz dopiero w połowie 2006 mogliśmy sami przekonać się, czy gra rzeczywiście była warta zachodu. Mowa tutaj o jakobym sequelu Sea Dogs (tak przynajmniej zapewniali producenci), tylko, że pod inną nazwą - Caribbean Tales. Ale znów przyszło rozczarowanie i zgrzytanie zębami, gra według wielu recenzentów znanych serwisów była przeciętniaczkiem, a nawet klapą. Autorzy zeszli na psy (bynajmniej nie morskie). Programiści z Rosji jako zadośćuczynienie obdarować nas mają kolejnym po Opowieściach z Karaibów (polskie tłumaczenie) tytułem z tej serii - Captain Blood.

I mam troszkę do powiedzenia odnośnie owej gry. Jeszcze z jakieś 360 dni temu mógłbym śmiało stwierdzić, że nowość Akelli będzie smakowitym kąskiem i wreszcie po upadkach wrócą do starej formy, to teraz pozostaje mi tylko rozpacz i modły o to, żeby w końcu na światłość wyszła prawowita druga część Sea Dogs. Przez ostatnie miesiące gra uległa totalnej metamorfozie, z pewnego rodzaju cRPG-a zmieniła się w grę akcji, nastawioną na typową siekaninę i rąbaninę. Captain Blood zapowiadany był jako tytuł łączący w sobie wiele gatunków (strategii, przygody czy akcji), a okazało się, że w rzeczywistości będzie to zwykły hack'n'slash z domieszką przygody i możliwością przejęcia sterów statku "Arabella" (którego ponoć będziemy mogli nieco ulepszyć). Owszem, znajdą się elementy "erpegowe", ale na rozbudowanie pod tym względem raczej bym nie liczył. Nasz bohater będzie zdobywał doświadczenie i nowe techniki walki, aby szybciej uporać się ze wściekłymi i zawziętymi wrogami. To tyle na temat rozwikłania, czym tak naprawdę będzie nowe dziecko Rosjan.

Akcja gry ma rozgrywać się w XVII wieku, a jeśli być dokładnym, piracenie rozpoczniemy w 1685 roku. Wcielimy się zaś w tytułowego kapitana (bez możliwości alternatywnego wyboru). Dlatego, że ogólny zarys fabuły opiera się na nowelach Rafeala Sabatini, dotyczących Blooda. Więc możemy sobie pomarzyć o zagraniu stworzonym przez nas bohaterem.

W Captain Blood, jak na grę akcji przystało, nie zabraknie odrobinki adrenaliny i masowej sieczki w stylu niedawno wydanego Eragona czy coś na wzór Władca Pierścieni: Powrót Króla. Tyle, że w tym przypadku, oprócz podcinania gardeł i wbijania szabli w plecy przeciwników na lądzie, dane nam będzie wypłynąć na pełne morze, co jest kwintesencją pirackich tytułów, bo jak mogło się obyć bez łupienia wrogich statków czy krwawego abordażu? Autorzy twierdzą, że podczas bitew morskich będziemy musieli zwrócić uwagę na wiatr, czy ważne szczegóły i szczególiki dotyczące naszego okrętu (choćby procent zniszczenia). Natomiast w walce w portach czy na pokładzie frachtowca liczyć się będzie refleks, zręczność, ilość pobratymców, a także umiejętności kapitana Blooda. Dodatkową atrakcją ma być interaktywne otoczenie, ale jak rzeczywiście z tym będzie, ciężko rzec.

Ciekaw jestem, jak będzie z inteligencją przeciwników. Po obejrzeniu najnowszych filmików wiele dobrego powiedzieć nie można. Korsarze padali jak muchy, a nasz kapitan szlachtował ich niczym Geralt z Rivii. Jakoś nie widzi mi się, że w pojedynkę zdołamy ubić parunastu zaciekłych piratów. Nie może być przecież za łatwo. Za trudno - niedobrze, za łatwo, też niedobrze. Chyba jedynym plusem jest to, że krew lała się strumieniami ;). W grze zdobędziemy różnego rodzaju oręż do walki, przez nasze ręce mają przewinąć się wszelkiej maści szable czy bronie palne. Dobrze, że nie zdecydowano się wprowadzić jakiś fantastycznych broni, bo bym tego zdzierżył.

Na koniec tej zapowiedzi zostawiłem sobie grafikę. Captain Blood jedzie na podrasowanym silniku STORM 2, użytym poprzednio w Piratach z Karaibów. Lecz na screenach nie wygląda to za ładnie. Rażą niskiej rozdzielczości tekstury oraz niezbyt przyjemne dla oka modele postaci i budynków. Efekty specjalne też do najlepszych nie należą. Do premiery pozostało jeszcze parę miesięcy, ale nagłego skoku jakości bym się nie spodziewał. A na dodatek w tym roku planowane są tytuły, obsługujące najnowsze biblioteki DirectX, więc nowa gra Akelli z konkurencją najzwyklej szans nie ma. Ale przecież nie to jest najważniejsze, tylko że na screenach brak mi tego pirackiego klimaciku, wszystko przypomina jakiś film klasy B o korsarzach albo jeszcze coś - o zgrozo - gorszego.

REKLAMA

Odnoszę wrażenie, że po tej grze twórcy nie zyskają nowych fanów, ba, mogą nawet stracić starych, którzy z utęsknieniem czekają, aż wreszcie ukaże się prawdziwa kontynuacja "Psów Morskich" (ale to tylko, jak widać, marzenia). Po prostu nie wróżę temu tytułowi sukcesów. A jak będzie? To się okaże, wolę się mile rozczarować, niż później rozpaczać, że znowuż to nie jest to, czego oczekiwałem. Chyba będzie lepiej, jak wrócę z powrotem do niezapomnianych przeze mnie Sea Dogs... Jo-ho, jo-ho, jeno rumu nalejcie! Ahoj, kamraci!

Zmęczony pirat odchrząknął i rzeknął do już nieco spitych zebranych - Tym akcentem zakończę mą opowieść. Ejże tam, rumu dajcie, ino spieszno! Bo gardło mi od tej gadaniny zaschło!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA