Cronenberg i jego obsesje. "Zbrodnie przyszłości" to tylko wycinek strasznej historii tego reżysera
Do kin wchodzi właśnie pierwszy od ośmiu lat film, który wyreżyserował mistrz horroru David Cronenberg. "Zbrodnie przyszłości" okazały się tak mocne, że na festiwalu w Cannes część publiczności w istocie wyszła z pokazu. Inni nagrodzili go ośmiominutowymi owacjami na stojąco. Moim zdaniem intensywność nowej produkcji nie dorównuje największym osiągnięciom Cronenberga, ale wielu jego fanów ucieszy się, że powrócił w niej do korzeni wiążących go z kinem grozy.
Choć w poprzedzających "Zbrodnie przyszłości" filmach David Cronenberg zrezygnował z wielu swoich ukochanych motywów, do teraz kojarzony jest przede wszystkim jako mistrz body horroru, a także fascynat szeroko pojmowanej cielesności, fantastyki naukowej i technologii.
Pękająca skóra, czyraki, splątane wnętrzności, hektolitry krwi, wypadające gałki oczne, wielkie ropiejące cysty, śluz, zgnilizna, powykręcane kończyny, odrażające cielesne transformacje - to były jego fascynacje. Niektórzy twierdzą, że rezygnując z podobnych elementów w tytułach takich jak "Historia przemocy", "Wschodnie obietnice", "Niebezpieczna metoda", "Cosmopolis" i "Mapy gwiazd", Cronenberg przestał być sobą. Daleki jestem od podobnego twierdzenia, ale rozumiem, co mogą mieć na myśli.
Fascynacje Davida Cronenberga to nie tylko body horror.
Ten "skok w bok", czyli tymczasowe skupienie uwagi na żywej przemocy i labiryntach ludzkiego umysłu, nie był równoznaczny z porzuceniem wcześniejszych pasji i zainteresowań. Po wielu latach David Cronenberg znów pochylił się nad stritce cielesną metamorfozą, czyli jedną ze swoich największych obsesji, wyczuwalną w zdecydowanej większości jego filmów takich jak "Mucha" czy "Martwa strefa".
Za dzieciaka Cronenberg pisywał brutalne opowiadania, inspirując się podejrzanymi późną nocą horrorami i walkami owadów na swoim podwórku. Planując studia, wahał się między biologią a literaturą, w końcu decydując się na ten drugi kierunek. Zainspirowany filmem innego studenta Uniwersytetu Toronto, sam zaczął zbierać fundusze na pierwszą parę swoich pełnometrażowych eksperymentalnych projektów, w których ujawnił zainteresowanie technologią, sci-fi i zachowaniami dewiacyjnymi. W 1970, nakładem 20 tys. dolarów, David Cronenberg nakręcił pierwsze "Zbrodnie przyszłości" - film niemy z włączonymi w obraz komentarzami twórcy.
Kanadyjczyk nigdy nie decydował się na półśrodki - swoją karierę zaczął z grubej rury. W swoim kinowym debiucie (i trzecim fabularnym filmie) pt. "Dreszcze" zaprezentował cały przekrój umiłowanych przez siebie wątków. To ekspozycja fundamentów jego twórczości: seksualny horror, pochylający się nad ograniczeniami, słabościami czy potencjałem ludzkiego ciała. Z drugiej strony uczynił z pasożytów metaforę porywającej ludzi i rozpowszechniającej się idei. Tropów i interpretacji jest tam znacznie więcej.
David Cronenberg zaliczył debiut kinowy, którego elementy miały być zbieżne z całą jego karierą.
Było w tym coś wizjonerskiego, choć wykonanie momentami powiewało amatorszczyzną. Dziś zresztą trudno powiedzieć o "Dreszczach", że "przetrwały próbę czasu". To był jednak dopiero początek - Cronenberg dał wówczas widzom przedsmak swoich pasji. Wkrótce mieli doświadczyć ich znacznie więcej, przywyknąć do szokujących czy odrażających sekwencji i zakochać się w tym unikalnym twórczym głosie:
Od początku postanowiłem nikomu nie narzucać swoich własnych przemyśleń. Mogę wam tylko przedstawić swój pogląd, że coś może być jednocześnie groźne i wspaniałe; obrzydliwe, a zarazem piękne. (...) Korci mnie, żeby powiedzieć to wprost. Jestem jednocześnie marzycielem i realistą. Lubię czasem wziąć coś, co istnieje tylko w fantazji i dowieść, że tak naprawdę istnieje fizycznie. I chcę to pokazać tak realnie, jak tylko zdołam
- powiedział David Cronenberg w rozmowie do filmu "The American Nightmare"
Cronenberg lubił podkreślać, że biologia to prawdziwe przeznaczenie człowieka, bo od początku do końca podlegamy jej prawom. Od początku doskonale rozumiał bardzo ludzką chęć uniknięcia ostatecznego przeznaczenia i nasze marzeniu o złamaniu praw biologii. Jego postaci wpisują się w ten paradygmat. Reżyser twierdzi też, że nie istnieje społeczność bez ciała - ani odwrotnie.
W wielu kulturach panuje pragnienie ucieczki od ciała, dlatego Croneberg ciągle wraca do tego tematu. Jego zdaniem wcale nie chcemy stawiać go w centrum zainteresowania, ale "ono i tak wciąż tam jest". Obserwacje twórcy nieraz zbiegały się z obawami społeczeństwa, taką "Muchę" wydano w czasie kryzysu AIDS. W filmie zakochanych w sobie bohaterów czeka nieuchronny, tragiczny finał - nauka zawiodła, choroba i rozkład postępowały szybko i nieubłaganie.
Filmy Davida Cronenberga były świetne również w XXI wieku.
W tym czasie twórca próbował swoich sił również w adaptacjach powieści czy obrazach queerowych, zaliczając pewne "potknięcia", czyli projekty nie tyle powszechnie krytykowane, co zbywane wzruszeniem ramion. Do czego raczej nie przywykł. A potem skupił się na przemocy i pułapkach umysłu.
Osobiście uwielbiam twórczość reżysera z XXI wieku (z satyrycznymi "Cosmopolis" i "Mapami gwiazd" włącznie), lecz niektórzy twierdzą, że "eXistenZ" z 1999 roku to ostatni "prawdziwie Cronenbergowski" film. W jakimś sensie podsumowujący wszystkie poruszane przez niego najczęściej tematy. "Zbrodnie przyszłości" sprawiły, że teraz tą tezę należy zaktualizować.
Czas na Zbrodnie przyszłości:
W horrorach Cronenberga próżno szukać nawiedzonych domów czy wampirów. Ten twórca poniekąd stworzył swój własny gatunek, wypracował osobistą konwencję. Epatując drastycznymi obrazami i szokującymi wizjami, Kanadyjczyk skrupulatnie bada temat ponurej wizji ludzkiej transformacji, rozkładu cielesnego i umysłowego, duchowego zarazem. Deformacje zewnętrzne są niczym w porównaniu ze zgnilizną wewnętrzną - "potwory" w filmach Cronenberga są niezmiennie bardzo ludzkie.
W nowych "Zbrodniach przyszłości" odnajdziemy twórcę nieco bardziej wycofanego - niektórzy stwierdzą może, że scenariusz nie sprostał genialnym konceptom. Ale to wciąż on, mistrz, niebywale refleksyjny, wrażliwy i zaniepokojony. Oby nowy obraz okazał się rozgrzewką przed czymś, co zbije nas z nóg - czego widownia Cronenberga wielokrotnie doświadczyła na przestrzeni dekad. Niech to będzie przebłysk nadziei dla miłośników "starej szkoły" tego wizjonera horroru.
Disney+ zadebiutował w Polsce. Tutaj kupisz go najtaniej.
Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider's Web.