To, że „Zenek” stanie się numerem jeden na polskim Netfliksie, można było przewidzieć. Nasi rodacy już nie raz udowodnili, że najchętniej sięgają po polskie tytuły. Czy wielkie platformy streamingowe wyciągną z tych danych wnioski na przyszłość?
Najpierw sukces (i to międzynarodowy!) „365 dni” Barbary Białowąs i serialu „W głębi lasu”, teraz to: „Zenek” (przez złośliwych nazywany „Żenkiem”) numerem jeden Netfliksa w Polsce. Nie trzeba być wielkim analitykiem, żeby dodać dwa do dwóch i zaobserwować wyraźny trend, w ramach którego to rodzime produkcje cieszą się wśród polskich użytkowników Netfliksa największą popularnością. Czy to wpłynie na ofertę serwisu?
Polacy to patrioci — nawet na Netfliksie
Mimo przebogatej oferty i możliwości, jakie dają międzynarodowe platformy streamingowe, polscy widzowie pozostają wierni rodzimym produkcjom. Wystarczy zajrzeć do czerwcowego zestawienia najpopularniejszych w Polsce tytułów, by przekonać się, że na podium znalazły się same polskie tytuły: niekwestionowanym zwycięzcą okazał się film „Jak zostałem gangsterem”, a tuż za nim znalazły się serial „W głębi lasu” i film Kingi Dębskiej pt. „Zabawa zabawa”. Do listy najchętniej oglądanych na polskim Netfliksie tytułów, właśnie dołączyła filmowa biografia króla disco polo, czyli film Jana Hryniaka „Zenek”.
Król może być tylko jeden
Sukces „Zenka” wcale nie dziwi: i to nie tylko dlatego, że wpisuje się w obecny na Netfliksie trend, w myśl którego polscy widzowie sięgają po polskie tytuły. Film z Krzysztofem Czeczotem w roli głównej zyskał uznanie recenzentów (choć początkowo pomysł sfilmowania losów Zenona Martyniuka budził — delikatnie mówiąc — dystans krytyków), a niedawno zainteresowanie emisją polskiego filmu wyraziły takie kraje, jak Islandia, Szwajcaria i Norwegia.
Drugi powód, dla którego „Zenek” przejął polskiego Netfliksa (co przewidywaliśmy na łamach Rozrywka.Blog jeszcze w zeszłym tygodniu), jest bardzo prozaiczny i są nim… finanse. Użytkownicy Netfliksa w końcu mogą obejrzeć „Zenka” bez dodatkowych opłat, podczas gdy za seans na TVP VOD trzeba zapłacić 23 zł przy płatności on-line lub 23,37 przy płatności SMS-em. Jest jeszcze trzeci trop, najbardziej ryzykowny, i prowadzi nas bezpośrednio na ulicę Woronicza w Warszawie.
Jacek Kurski miał rację?
Nie jest tajemnicą, że były (przyszły?) prezes Telewizji Polskiej Jacek Kurski, a zarazem chyba największy admirator twórczości Zenka Martyniuka, w poszerzaniu oferty mediów publicznych postawił na disco polo. Organizowane co chwila przez TVP koncerty (w tym benefis) frontmana zespołu Akcent zaowocowały w końcu pełnometrażowym filmem. I możemy się na to zżymać i (całkiem słusznie) oburzać, że media narodowe powinny kształtować gusta i charakteryzować się pewną misyjnością, ale liczby nie kłamią: ludzie chcą rozrywki, a disco polo im tę rozrywkę daje. Dokładnie tak, jak krytykowane od prawa do lewa „365 dni”.
Zresztą, nie trzeba odwoływać się do sukcesu „Zenka”, by dostrzec, że Polacy coraz chętniej sięgają po lekką rozrywkę i coraz rzadziej uznają to za powód do wstydu — świadczy o tym chociażby zainteresowanie pierwszą w Polsce klasą o profilu disco polo, która już we wrześniu wystartuje w podlaskim Michałowie.
Czy platformy streamingowe pokroju Netfliksa i HBO GO wyciągną z tego trendu wnioski i uraczą polskich widzów kolejnymi polskimi produkcjami? O tym przekonamy się z czasem.
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.