REKLAMA

Ile warta jest Złota Palma z Cannes?

Zakończył się właśnie 70. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Cannes – chyba największe na świecie święto kina. Złotą Palmę otrzymał film "The Square" w reżyserii Rubena Östlunda. Jednak zastanówmy się przez chwilę, co tak naprawdę dają filmowcom tego typu nagrody i festiwale.

Festiwal Filmowy w Cannes 2017
REKLAMA
REKLAMA

Na festiwalu w Cannes miałem przyjemność być osobiście jak na razie dwukrotnie. I rzeczywiście jest tam tak, jak tylko można sobie wyobrazić, przyglądając się zdjęciom/relacjom prosto z Lazurowego Wybrzeża. Blichtr i glamour wprost wylewają się z każdego zakamarka wybrzeża. Przepych wystawnych kreacji największych projektantów, imponujących jachtów oraz "zrobionych" kobiet i oczywiście tłumy hollywoodzkich gwiazd, a także celebrytów, dość przewrotnie kontrastują z artystycznymi i niezależnymi perełkami światowego kina.

Mimo wszystko magia tego miejsca i festiwalu sprawiają, że te dwa światy tworzą spójną całość i składają się na najbardziej wystawne i imponujące święto kina na tej planecie. Cała ulica wokół pałacu festiwalowego to praktycznie jeden wielki festyn, przypominający trwającą równe 10 dni imprezę. Do tego dochodzą party na plaży, często z największymi pokazami fajerwerków, jakie można sobie wyobrazić. Trudno nie dać się temu porwać, tym bardziej o ile dopisuje piękna pogoda, a oglądane filmy są prawdziwie wybitne.

Tylko zastanówmy się, czy (albo na ile) to święto kina (i inne podobne mu festiwale ) oraz nagrody na nim przyznawane są rzeczywiście istotne, szczególnie w dzisiejszym świecie?

zlota-palma

Cannes i wszystkie inne festiwale filmowe to nie tylko pokazy filmów i gwiazdy na czerwonym dywanie, które oglądamy  w przekazach medialnych, ale też i tzw. market, czyli wystawy dystrybutorów/wytwórni filmowych prezentujących wstępne projekty filmów w celu sprzedaży ich na światowe rynki. Także od umów jakie zawierane są w Cannes zależą losy sporej ilości filmów, które potem oglądamy m. in. na rodzimych ekranach.

Oprócz tego reklamują się tam też największe nadchodzące hity kina mainstreamowego, często nie tylko poprzez plakaty, standy, wizyty gwiazd i happeningi, ale też za pomocą "tajnych" pokazów przedpremierowych.

No, ale w centrum uwagi są oczywiście, poza gwiazdami na czerwonym dywanie i ich kreacjami, filmy konkursowe, a konkretniej to, który z nich otrzyma Złotą Palmę. Czy owo wyróżnienie stanowi przepustkę do sławy i wielkiej firmowej kariery? Pomimo mojej wielkiej miłości do kina i pięknej idei festiwali filmowych coraz rzadziej jednak widzę, by te imprezy i nagrody bądź sama tylko obecność w konkursie miały jakiekolwiek przełożenie na losy filmowców i aktorów występujących w prezentowanych np. w Cannes filmach.

Minęły już czasy, gdy w Cannes budowane były kariery filmowców, a Złota Palma gwarantowała obecność w annałach kina.

Złote lata festiwali filmowych pod tym względem to lata 50. i 60. w Europie. Wtedy to Cannes kreowało filmową świadomość kinomanów oraz międzynarodowe sławy Antonioniego, Bertolucciego, Sophii Loren. Później, kiedy to od lat 70. amerykańskie kino autorskie zaczęło rosnąć w siłę, coraz mniej twórców europejskich pokroju Bunuela czy Felliniego zaczęło przebijać się do masowej świadomości.

Przełom lat 80. i 90. przyniósł chwilową zmianę, kiedy to festiwal w Sundance dał życie nowemu pokoleniu niezależnych filmowców w Stanach, których filmy z miejsca zyskiwały status kultowych.

Tymczasem Cannes, poza paroma wyjątkami (najbardziej spektakularnym była Złota Palma dla "Pulp Fiction" Quentina Tarantino) nie ma już tego wpływu na masową świadomość widowni kinowej tak jak kiedyś.

Ostatnio jedynie Paolo Sorrentino z sukcesem zawojował świat swoim "Wielkim pięknem", które premierę miało właśnie w Cannes, co zapewne otworzyło mu drogę do stworzenia serialu "Młody Papież" dla HBO i CANAL+. Poza nim, jedynymi nazwiskami jakie wypłynęły z Cannes w ostatnich dekadach i otrzymały Złotą Palmę, byli Lars von Trier i Michael Haneke. Tylko, czy poza ich kultowym statusem pośród smakoszy kina, filmy tych reżyserów znane są masowemu widzowi tak jak kiedyś znane były filmy Felliniego czy nawet Tarantino? Raczej nie.

W roku ubiegłym trochę w filmowym świecie namieszał jeszcze "Toni Erdmann", który wyświetlany był w konkursie głównym w Cannes (choć ostatecznie Złotej Palmy nie dostał), film udany, choć dziwi mnie skala jego fenomenu (obecnie w Hollywood powstaje jego remake z Jackiem Nicholsonem w roli tytułowej). Tym niemniej są to pojedyncze przypadki, a festiwal w Cannes odbywa się co roku.

Media obiegła wiadomość, że tegoroczną Złotą Palmę otrzymał film "The Square" Rubena Östlunda.

I spokojnie jestem w stanie uwierzyć zachwytom krytyków i dziennikarzy nad tym dziełem, gdyż  Östlunda uważam za jednego z najciekawszych reżyserów pracujących obecnie. To on dał nam genialną „Grę” oraz fantastycznego „Turystę”. "The Square" ma sporą szansę na Oscara w kategorii "najlepszy film nieanglojęzyczny", tylko co z tego wyniknie dla przeciętnego widza?

Obserwując to, jak radziły sobie wszystkie poprzednie filmy nagrodzone Złotą Palmą (i pozostałymi nagrodami z festiwalu) nietrudno dojść do wniosku, że tego typu wyróżnienia, dla nawet świadomego widza, nie mają wielkiego znaczenia.

Kilka lat temu w światowych mediach było głośno o nagrodzonym Złotą Palmą filmie "Życie Adeli" w reżyserii Abdellatifa Kechiche'a. Największe portale epatowały scenami lesbijskiego seksu, dziewczyny zaczęły farbować sobie włosy na niebiesko; filmem zachwycał się sam ówczesny przewodniczący jury, Steven Spielberg. A mimo to, widownia "Życia Adeli", tak w Polsce jak i globalnie, była dość znikoma. Podobnie rzecz ma się w przypadku innych nagrodzonych.

Kadr z filmu Życie Adeli

Jasna sprawa, pokazanie swojego filmu w Cannes wiąże się z prestiżem, a sama społeczność gromadząca się wokół festiwalu i tworząca śmietankę towarzyską z wyższych sfer sprawia, że jest to jakaś wartość, tylko czy nie jest ona tak naprawdę powierzchowna?

Już pomijam fakt, że tak naprawdę mało która piękna "żurnalowa" para pojawiająca się na czerwonym dywanie w Cannes ma jakiekolwiek pojęcie o filmach prezentowanych na tym festiwalu. Trochę tak jakby te dwa światy jednak często egzystowały obok siebie, niemalże jako alternatywne rzeczywistości, do których uczestnik imprezy może przenikać zależnie od pory dnia.

Ludzie co najwyżej sięgają po festiwalowe filmy, gdy natrafią na nie w telewizji bądź usługach VOD.

Co z kolei prowadzi nas do zagadnienia związanego z nowoczesnym podejściem do dystrybucji filmów w kinach w streamingu. W tym kontekście, Cannes i inne tego typu festiwale coraz bardziej przypominać zaczynają perły z lamusa bądź posągowe monolity, które nadal nie są w pełni otwarte na zmiany wokół nich oraz sposoby oglądania filmów i seriali przez współczesnego widza.

Streaming otwiera wiele nowych dróg dla filmowców, które wcześniej były zamknięte i, niestety, festiwale filmowe, nawet te największe jak Cannes, nie stanowią już ziemii obiecanej dla twórców, którzy niegdyś mogli zaistnieć tylko poprzez pokazywanie swoich dzieł na tego typu imprezach.

Zresztą można to było odczuć nawet namacalnie podczas tegorocznego festiwalu, a mam tu na myśli dyskusję jaką wywołała obecność Netfliksa w Cannes oraz premiera ich filmu "Okja" (ponoć został nawet wybuczany). Do tego na konferencji prasowej członek jury, Will Smith wdał się w dyskusję na temat sposobów oglądania filmów z przewodniczącym Pedro Almodovarem. Obaj panowie reprezentują odmienne stanowiska w tym temacie, a więcej o tym możecie przeczytać w tekście Maćka Gajewskiego.

REKLAMA

Ten dwugłos pokazuje, że filmowcy nie mają jeszcze do końca wyrobionego zdania na temat tego, jak docierać do współczesnego widza. Być może lwia część filmów znajdujących się w konkursie w Cannes, ale kończących bez żadnych wyróżnień o wiele łatwiej znalazłaby widownię, gdyby od razu pojawiła się w Netfliksie? Wiadomo przecież, że poza nagrodzonymi Grand Prix i Złotą Palmą cała reszta filmów odchodzi w odmęty anonimowości i praktycznie nikt poza obecnymi na festiwalu nie ma pojęcia o ich istnieniu.

Na pewno w najbliższych latach festiwale filmowe czekać będzie mniejsza bądź większa rewolucja, także w podejściu do dystrybucji. Przyznam, że samego mnie interesuje jak to wszystko będzie wyglądać w nieodległej przyszłości. Póki co natomiast Cannes i inne festiwale filmowe (małe i duże) radzą sobie dobrze, co nie oznacza, że owa formuła prędzej czy później się wyczerpie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA