Ekskluzywne zamknięte osiedla to coraz powszechniejszy element miejskiego krajobrazu. Dla niektórych są wyrazem segregacji społecznej, dla innych – enklawą bezpieczeństwa i spokoju. Świat zewnętrzny stanowi zagrożenie, od którego oddziela się wysokim murem i który wyrzuca się ze świadomości. Co stanie się, gdy uda mu się brutalnie wedrzeć do tej zony?
Spora część Europejczyków sprzeciwia się budowaniu takich zamkniętych osiedli, widząc w nich getta XXI wieku. W Skandynawii nie ma ich w ogóle, w Niemczech czy we Francji istnieje raptem kilka. Na Starym Kontynencie najwięcej jest ich w Warszawie. Tymczasem w obu Amerykach stanowią normę, która wzbudza oburzenie jedynie niewielkiego odsetka obywateli.
Akcja filmu „Zona” rozgrywa się w stolicy Meksyku, właśnie na jednym z takich strzeżonych, monitorowanych osiedli. Otoczone slumsami, od których odgrodzone zostało murem i drutem kolczastym, rządzone jest według autonomicznych praw ustalonych przez samych mieszkańców, a porządku pilnuje tam wewnętrzna policja. Pewnego dnia, w wyniku potężnej burzy, dochodzi do awarii systemów bezpieczeństwa. Troje nastolatków zamieszkujących teren spoza zony postanawia wykorzystać tę okazję i włamać się do jednego z domów. Sprawy przybierają jednak bardzo zły obrót, w trakcie rabunku ginie starsza kobieta oraz dwóch włamywaczy. Trzeci z nich ucieka i ukrywa się w podziemiach osiedla. Wściekli mieszkańcy organizują na niego obławę, chcąc wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę.
„Zona” to mocne, pełne napięcia i wstrząsających scen kino. Reżyser Rodrigo Pla wyśmienicie rozłożył akcenty, dzięki czemu nie mamy do czynienia z banalną bajeczką o dobrych chłopcach ze slumsów i złych bogaczach. To historia o tkwiącej w człowieku potrzebie poczucia bezpieczeństwa. Pragnieniu, dla którego spełnienia gotowi jesteśmy stworzyć sobie złudną rzeczywistość. Oraz o tym, jak desperacko próbujemy jej bronić, gdy wkracza w nią „zewnętrzny” świat.
Film stroni od truizmów i sili się na możliwie obiektywne przedstawienie wydarzeń. Obserwujemy je z perspektywy każdej uczestniczącej w nich grupy i poznajemy targające nimi emocje. Jesteśmy świadkami narastającej presji, paranoi i agresji. Mieszkańcy zony są coraz bardziej zdeterminowani, żeby zakończyć tę sprawę, wyrzucić ją z pamięci i wrócić do swojego poukładanego i spokojnego życia.
„Zona” to bardzo ciekawy i ważny obraz życia społecznego, jego wpływu na jednostkę. Dość pesymistyczny w swoim wydźwięku, ale autentyczny. Przy tym świetnie zrealizowany, będący poza wszystkim innym po prostu świetnym thrillerem. Nie jest to może typowe kino wakacyjne, ale warto znaleźć na nie czas.