Tych, którzy nawet ironicznie nie czytali bestsellera Blanki Lipińskiej, ostrzegam, że jest to romans w stylu „50 twarzy Greya”. Główną bohaterką jest Laura. Zostaje ona porwana podczas wakacji przez sycylijskiego mafioza. Massimo uprowadza ją w dniu jej 29. urodzin, bo kiedy był w śpiączce, zobaczył jej twarz. Teraz w ciągu tytułowych 365 dni zamierza ją w sobie rozkochać. Parafrazując klasyka, tak wygląda początek pięknej miłości.
Za kamerą ekranizacji streszczonej powyżej powieści stanęła Barbara Białowąs, która wcześniej wyreżyserowała „Big Love”. W roli Laury Biel zobaczymy Annę-Marię Sieklucką, a Massima wykreuje Michele Morrone. Produkcja wejdzie do kin na początku przyszłego miesiąca, a właśnie opublikowany w sieci zwiastun podpowiada, czego należy się spodziewać, kupując bilety na seans.
W dużej mierze wygląda to jak pocztówka z wakacji, doprawiona odrobiną fabuły.
Niemal każde zaprezentowane w trailerze ujęcie ma miejsce w malowniczym krajobrazie. W urzekających uliczkach, wnętrzach apartamentowców, prywatnym samolocie czy jachcie. Od bijącego z ekranu splendoru można oślepnąć. Podobnie zresztą jak od sugerowanej pikanterii. Główni bohaterowie padają sobie w ramiona i oddają się cielesnym przyjemnościom. Massimo uwodzi Laurę, korzystając ze swojego bogactwa w bardzo widowiskowy sposób. Nie brakuje też akcji. Coś zapowiada kłopoty. Bohaterów nie czeka więc sama sielanka. A jakby ktoś miał wątpliwości, że w tych okolicznościach natury będzie rozgrywał się podszyty sadomasochistyczną fascynacją romans, dopełnieniem są określenia mężczyzny w stylu: „diabeł”, „pogromca lwów i małych kobiet”.
Czy to wszystko razem będzie miało sens? Przekonamy się już 7 lutego, kiedy „365 dni” będzie miał swoją premierę.
- Czytaj także: Na zarzuty wobec książki Blanka Lipińska odpowie filmem.