"Black Sails" powraca . Pierwszy odcinek drugiego sezonu wciągnął mnie bardziej niż się spodziewałem, niosąc obietnicę ekscytującej, pirackiej przygody. Nowa seria zapowiada się naprawdę dobrze i pozostaje tylko mieć nadzieję, że scenarzyści wyciągnęli wnioski z popełnionych w pierwszym sezonie błędów.
"Black Sails" to jeden z tych seriali, które chce się oglądać kompulsywnie, najlepiej pochłaniając cały sezon na jedno posiedzenie. Akcja jest dynamiczna, intryga jest ciekawa i pełna tajemnic, na których odkrycie czeka się niecierpliwie, a całość wypada nader estetycznie. Dopiero po pewnym czasie, gdy nabierze się zdrowego dystansu, na jaw wychodzą różne jego niedoróbki i niedociągnięcia.
Serial zniechęcił do siebie wielu widzów przez nieustanne przedłużanie napięcia w pierwszym sezonie i poprzeciągane wątki. Oglądaniu pierwszego sezonu towarzyszy aura niekończących się przygotowań do czegoś wielkiego i ekscytującego, co przez kilka pierwszych odcinków jest nawet wciągające, ale z czasem zaczyna stawać się irytujące.
Tym bardziej, że podczas finału sporo pary poszło w gwizdek i całe to kręcenie się wokół własnego ogona okazało się - przynajmniej dla mnie - nieco rozczarowujące.
Ten zaczyna się naprawdę dobrze. Dostajemy po trochu wszystkiego tego, do czego pierwsza seria mogła nas już przyzwyczaić - spiski, walki, wątki z przeszłości bohaterów i nieco nagości. A do tego, a jakże, pierwszą cegłówkę pod podwaliny nowego-starego motywu przewodniego.Bo przecież skoro kapitan Flint odnalazł legendarny skarb, to przecież teraz nie wypuści go z rąk. Choć okoliczności nie są może sprzyjające, z całą pewnością zrobi absolutnie wszystko, bo go zdobyć.
Jego starania, manewry i zdrady, których zapewne będzie musiał się dopuścić, mogą być naprawdę emocjonujące. Pod warunkiem, że serialowi uniknie powielenia schematu z pierwszego sezonu.
Oglądanie po raz drugi mniej-więcej tego samego nieszczególnie mnie bawi. Jeśli Flint powróci teraz do Nassau i będzie lawirował, by w finałowych odcinku ponownie wyruszyć po upragniony skarb, to serial sam wykopie sobie grób. Ale jest nadzieja, że będzie inaczej i ten wątek zostanie rozwiązany dużo szybciej lub będzie stanowił jedynie tło dla innych wydarzeń.
Póki co, powrót "Black Sails" oceniam jako bardzo udany. W trakcie seansu nie mogłem się oderwać, a po jego zakończeniu natychmiast zacząłem żałować, że drugi odcinek pojawi się dopiero za kilka dni. Stare wątki rozwijane są sprawnie, a nowe zapowiadają się interesująco. Liczę na to, że za tydzień będę równie niecierpliwie wyczekiwał trzeciego odcinka i drugi sezon obroni ten serial, szczególnie, że tak mało jest teraz tego typu przygodowych produkcji. A "Black Sails" może całkiem nieźle wypełnić tę lukę.