Po czwartym odcinku szóstego sezonu serialu "Gra o tron" pozostaje mieć nadzieję, że Daenerys Targaryen stanie się na tyle znana, że już nikomu nie będzie musiała się przedstawiać, wykorzystując wszystkie swoje tytuły i przydomki. Do bogatej kolekcji najwyraźniej dołączył właśnie kolejny.
W tekście znajdują się spoilery dotyczące szóstego sezonu serialu "Gra o tron".
Królowa Andalów, Rhoynarów, oraz Pierwszych Ludzi, Pani Siedmiu Królestw, Khaleesi Wielkiego Morza Traw, Wyzwolicielka z okowów, Pani Meereen, Księżniczka Smoczej Skały, Niespalona,
Matka Smoków, Daenerys zrodzona w Burzy. Gdyby w Westeros istniały wizytówki, Daenerys Targaryen niewątpliwie miałaby problem. Tym bardziej, że to wcale nie jest pełna lista jej tytułów i przydomków, a jedynie te, których najczęściej używa.
A po ostatnim, czwartym odcinku "Gry o tron", niewątpliwie dołączy do nich kolejny.
Daenerys ewidentnie nie była zadowolona z roli, jaką przewidzieli dla niej khalowie z Vaes Dothrak. Definitywnie miała inne plany, niestety w całym mieście nie było nikogo, kto chciałby je wysłuchać. Smocza Królowa cierpliwie zaczekała na swoją szansę. Jorah i Daario odnajdują ją, nadarza się szansa na ucieczkę. Ta jednak nie zamierza kryć się pod osłoną nocy i po prostu wydostać z niewoli. Zamiast tego udaje się na posiedzenie rady khalów, wygłasza - omen nomen - płomienną przemowę, po czym... podpala budynek. Ogień trawi drewno i ciała, a pozostałym Dothrakom, którzy zaalarmowani przybywają na miejsce, ukazuje się nienaruszona przez płomienie Daenerys. Ten pokaz mocy i siły wystarcza, by obalić wszystkich zgromadzonych na kolana.
Daenerys Niespalona ponownie
Przypomnijmy, że świadkami podobnego wydarzenia byliśmy już w pierwszym sezonie. Dany po śmierci swojego męża, khala Drogo, podpaliła się, mając przy sobie trzy smocze jaja. Płomienie nie tylko nie wyrządził jej krzywdy, ale też sprawił, że z jaj wykluły się smoki. George R. R. Martin podkreślał kiedyś, że odporność na ogień nie jest typową cechą rodu Targaryen, a to wydarzenie było unikatowe, mistyczne i magiczne. I że prawdopodobnie, gdyby Daenerys postanowiła powtórzyć swój wyczyn, zwyczajnie by spłonęła. Cóż, jak się okazuje, nawet autor może się czasem mylić.
Niepalność Daenerys Targaryen pozwoliła jej zawładnąć Dothrakami, co niewątpliwie ułatwi jej zrealizowanie planu podboju Westeros oraz uporanie się z Synami Harpii i innymi kłopotami w Zatoce Niewolniczej. Tym samym Daenerys, która na pewien czas z determinowanej, pewnej siebie i silnej bohaterek stała się nudnym, niezdecydowanym pionkiem w grze o tron, wraca do roli, za sprawą której stała się jedną z najbardziej lubianych postaci w serialu.
Dziewczyny górą
Nie tylko Daenerys jest ważną postacią czwartego odcinka szóstego sezonu. Bardzo istotne wydarzenia mają też miejsce w trzech innych miejscach Westeros: w Królewskiej Przystani, na Murze oraz na Żelaznych Wyspach. Cersei, choć poniżona i skompromitowana w oczach całego ludu i szlachty, wciąż walczy, by odzyskać przejętą przez Wielkiego Wróbla władze nad miastem, skutecznie manipulując i tkając intrygi. Sansa dociera wreszcie do Jona i przekonuje go, by zwołał chorągiwie i odbił Winterfell z rąk Boltona, choć Snow początkowo wcale nie chce tego czynić. Wreszcie Asha Greyjoy wita swojego złamanego brata, ofiarowując mu jeszcze jedną szansę. Kobiece postaci z "Gry o tron" z całą pewnością nie są po prostu księżniczkami oczekującymi od mężnych rycerzy ratunku, a pełnokrwistymi bohaterkami, które biorą los w swoje ręce.
Co dalej?
Czwarty odcinek - podobnie jak cały szósty sezon "Gry o tron" - można oceniać różnie. To prawda, że jak na razie akcja toczy się dość ślamazarnie, a mnogość wątków i postaci bywa nieco nużąca. Niemniej jednak to tylko przygotowania do tego, co dopiero nadejdzie - czasu wielkich bitew i rozstrzygnięć. Na razie pionki są rozstawiane na szachownicy, właściwa rozgrywka rozpocznie się już niebawem. I coś mi mówi, że warto czekać na tę chwilę.