Luty w rytmie disco-polo. Ale nie tylko „Zenek” porwie nas do zabawy. Filmy, których nie warto przegapić
Po solidnym, aczkolwiek mało wyrazistym styczniu luty 2020 zapowiada się na miesiąc o wiele bardziej konkretnych filmowych doświadczeń. Frekwencyjnym przebojem (być może nawet całego roku) będzie zapewne „Zenek”, ale warto mieć na uwadze także i „Ptaki nocy”, „Monos”, czy „Kłamstewko”. Poniżej lista najciekawszych premier kinowych i telewizyjnych lutego 2020.
Filmy luty 2020 – co obejrzeć?
Van Gogh. U bram wieczności – 4 lutego w CANAL+
Kolejna wielka rola Willema Dafoe (znowu totalnie zignorowana przez Akademię przyznającą Oscary) w intrygującej i wysmakowanej wizualnie opowieści o ostatnich latach życia malarza, który zyskał sławę i uznanie dopiero po śmierci. Co ciekawe, reżyser filmu, Julian Schnabel, sam jest malarzem. Kiedy ogląda się jego nowe dzieło, widać to gołym okiem.
Ptaki nocy (i fantastyczna emancypacja pewnej Harley Quinn) – od 7 lutego w kinach
Przyznam, że lubię tą nową inkarnację DCEU (chyba nie jako jedyny), która przestała gonić za MCU, tylko skupiła się na opowiadaniu dobrych solowych historii. Jednocześnie jednak kiedy oglądam zwiastuny do „Ptaków nocy” jedyną emocją, jaką czuję jest: obojętność. W pokazanych nam materiałach promo nie ma nic co by mnie jakoś szczególnie ekscytowało. Co trochę mnie dziwi, bo jeśli ludzie z DC/Warnera sądzą, że ludzie rzucą się do kin „bo Harley Quinn”, mogą się lekko rozczarować. Nie twierdzę, że to będzie zły film (choć oczywiście tonalnie kompletnie różny od „Jokera”), ale na tym etapie nie posiadam żadnych danych, które by mnie o tym przekonywały. A to jest trochę niepokojące.
Kłamstewko – od 7 lutego w kinach
Świetny, zabawny, wzruszający, znakomicie napisany i zagrany (Awkwafina wspaniale radzi sobie przed kamerą). „Kłamstewko” to jeden z wielu filmów niesłusznie pominiętych przy okazji tegorocznych Oscarów. Nie sugerujcie się jednak nominacjami, tylko bierzcie rodzinę oraz bliskich i pędźcie do kina, bo to jeden z najcieplejszych i pozytywnie nastrajających filmów jakie zobaczycie w najbliższych miesiącach.
Monos – od 7 lutego w kinach
Tutaj dla odmiany nie znajdziemy wiele ciepła i pozytywnego nastawienia. „Monos” to wciskający w fotel egzystencjalny dramat łączący w sobie elementy „Władcy much” oraz „Czasu apokalipsy”. Akcja rozgrywa się w Kolumbii, a jego bohaterami są nastolatkowie przynależący do grupy partyzanckiej, którzy mają za zadnie pilnować amerykańskiej kobiety, przetrzymywanej jako zakładniczkę.
Rocketman – 9 lutego w HBO
Przy okazji tego filmu na wierzch wychodzi słabość Oscarów. W zeszłym roku Rami Malek otrzymał statuetkę za rolę Freddie’ego Mercury’ego, a w tym Taron Egerton, który wciela się w Eltona Johna z o wiele większą charyzmą, wyczuciem, dojrzałością i lepszym warsztatem nie jest nawet nominowany. Sam film też jest o wiele lepszy i ciekawszy niż bajkowe „Bohemian Rhapsody” przeznaczone dla niedzielnych fanów Queen… No, cóż, tym bardziej jednak warto nadrobić zaległości, bądź powtórzyć sobie ten seans, bo „Rocketman” to jeden z lepszych filmów muzycznych ostatnich lat. Ciekawie się składa, że jego telewizyjna premiera będzie mieć miejsce na kilka dni przed premierą biografii Zenka Martyniuka.
Dżentelmeni – od 14 lutego w kinach
W tegoroczne Walentynki cała masa widzów rodzaju męskiego będzie miała solidną alternatywę ucieczki przed przesłodzonymi kom-romami. Z pomocą wam przychodzi Guy Ritchie, który ewidentnie przyspieszył z produkcją filmów. Nie minął rok od premiery „Aladyna”, a my już mamy jego kolejne dzieło, tym razem bliższe jego standardowemu emploi. Jeśli więc nadal chętnie wracacie do „Porachunków” czy „Przekrętu” jest szansa, że i na „Dżentelmenach” będziecie się dobrze bawić. W obsadzie, podobnie jak choćby w „Przekręcie”, mieszanka aktorów brytyjskich i amerykańskich, czyli Charlie Hunnam, Colin Farrell, Hugh Grant i Mattew McConaughey.
Zenek – od 14 lutego w kinach
To będzie przebój, jakiego nasza piękna nadwiślańska kraina dawno nie widziała. Film ważniejszy niż biografia Wałęsy i Religi w jednym. Przynajmniej dla pewnej, wcale niemałej, grupy ludzi. Można się niby zastanawiać czy rzeczywiście takie filmy powinny powstawać w ramach „misji TVP” z naszych pieniędzy, ale liczę, że będzie to nie tylko „Bohemian Rhapsody” na miarę naszych możliwości, ale po prostu dobre, rozrywkowe kino i udany portret Polski tuż po przemianach ustrojowych, kiedy to królowała sprzedaż straganowa i muzyka chodnikowa.
Słodki koniec dnia – 16 lutego w CANAL+
Dla samej tylko znakomitej roli Krystyny Jandy warto ten film obejrzeć, pomimo tego, że nie jest idealny, choć jak najbardziej angażujący. Całość obraca się wokół postaci Marii Linde (w tej roli Janda), laureatki Nagrody Nobla, która wygłasza przemowę budzącą znaczne poruszenie w całej Europie. Tym samym stawia ona czoła chwiejącej się w swoich posadach demokracji Starego Kontynentu. Reżyseruje Jacek Borcuch, a obok Krystyny Jandy w filmie zobaczymy m.in. Kasię Smutniak.
Nędznicy – od 28 lutego w kinach
Francuski kandydat do tegorocznego Oscara, co nie zawsze jest znakiem jakości, ale tym razem zwiastuje naprawdę dobre, mocne kino. Inspirowane zamieszkami w Paryżu z 2005 roku. To film o jednym wydarzeniu, które powoduje efekt kuli śniegowej i zaczyna narastać z czasem do olbrzymich rozmiarów. Im mniej wiemy o tym filmie przed seansem, tym lepiej, więc na tym zakończę. Nadmienię jedynie, że zdaniem wielu jest to jeden z najmocniejszych debiutów ostatnich lat.
Wieczór gier – 29 lutego w HBO
Jedna z lepszych komedii ostatnich lat. Łączy naprawdę udany humor dialogowy z sytuacyjnym, a do tego napakowana jest znakomitymi kreacjami aktorskimi, szczególnie w wykonaniu Rachel McAdams i Jasona Batemana (na drugim planie błyszczy też Jesse Plemons). Jest spore prawdopodobieństwo, że będziecie często wracać do „Wieczoru gier”.