REKLAMA

Co złego jest w tym, że Idris Elba może zostać nowym Bondem?

Wycieków korespondencji z Sony ciąg dalszy. Hakerzy z Guardians of Peace upublicznili maila Amy Pascal, szefowej Sony, w którym pisze ona, że bardzo chętnie widziałaby w roli nowego Bonda Idrisa Elbę. 

Co złego jest w tym, że Idris Elba może zostać nowym Bondem?
REKLAMA

Korespondencja pochodzi ze stycznia 2014 i nie zawiera żadnych dalszych szczegółów na ten temat, nie wiadomo więc, czy wyrażone przez Amy Pascal życzenie ma szansę się spełnić. Sam Idris Elba podczas sesji AMA na Reddicie sprzed trzech miesięcy, w odpowiedzi na pytanie jednego z użytkowników, stwierdził że przyjąłby ofertę zagrania głównego bohatera w następnym filmie o Jamesie Bondzie, gdyby taka się pojawiła.

REKLAMA

Kontrakt "aktualnego Bonda", Daniela Craiga, obejmuje pięć filmów. Po zapowiedzianym na 2015 rok "SPECTRE", wystąpi jeszcze tylko w jednej części, po czym będzie musiał zostać zastąpiony przez innego aktora. Lista potencjalnych następców nie jest jeszcze znana, niemniej jeżeli faktycznie coś jest na rzeczy, wybór Elby na nowego agenta 007 wydaje się być trafnym i nader interesującym.

turn up charlie

Idris Elba to bardzo dobry aktor, czego wielokrotnie dowodził, m.in. swoimi rolami w "Prometeuszu", "Pacific Rim" czy serialu "Luther". Za tytułową kreację w tym ostatnim dziele otrzymał zresztą Złotego Globa. Internet jednak jak zwykle nie zawodzi i od kilkunastu godzin nie dyskutuje się o talencie i umiejętnościach Elby, a o tym, że jest czarnoskóry.

Są tacy, którzy nie wahają się przed tym, by czarnoskórego Bonda obwołać profanacją. Inni, pełni oburzenia, spekulują w komentarzach, że następnym agentem 007 powinien zostać homoseksualista albo kobieta, wszystko oczywiście w imię politycznej poprawności. Tak, tak - mamy XXI wiek i wciąż nie brak ludzi, dla których skandalem jest niewłaściwy kolor skóry.

Daniel Craig

Całe to zamieszanie trudno jest mi zrozumieć, ale może coś tu przeoczyłem. Ustalmy fakty: James Bond jest bohaterem fikcyjnym, nie wzorowanym na żadnej postaci historycznej. Interpretowaną od pięćdziesięciu lat przez kilku różnych aktorów, różniących się od siebie fizjonomią, często w sposób znaczący. I jakoś żaden z nich nie profanował tej - jak się okazuje świętej - postaci. Choć być może jest duże niedopatrzenie za strony strażników jedynego słusznego wizerunku Bonda, bowiem w oryginalne Agent Jej Królewskiej Mości miał oczy w kolorze niebieskim, natomiast Sean Connery ma brązowe.

Pójdźmy dalej. James Bond jest w połowie Szkotem, a w połowie Szwajcarem. Tymczasem George Lazenby to Australijczyk, Pierce Brosnan - Irlandczyk, a Connery nie ma domieszki szwajcarskiej krwi. Czyli też nie pasowali do kanonu. Granda!

james bond sean connery
REKLAMA

Zwolennikom spiskowej teorii o politycznej poprawności, nota bene definiowanej tak szeroko, że z gruntu pozbawionej znaczenia, radzę także sięgnąć do źródeł, czyli do powieści Iana Flaminga. Bond jest w nich mizoginem, o poglądach mocno rasistowskich i homofobicznych. Nie widziałem skarg, że żaden z filmowych Agentów 007 nie uważa Koreańczyków za "istoty stojące na drabinie ewolucji niżej od małp".

Strasznie to przykre, że kolor skóry wciąż jest dla tak wielu ludzi problemem. Tym bardziej, że to problem strasznie wydumany, którego uzasadnienia nie potrafię znaleźć. Nieważne jak Idris Elba zinterpretuje Bonda - i tak zrobi to źle, bo jego skóra jest zbyt ciemna, jak na bondowskie standardy. Ciekawe dlaczego nikt nie oprotestował Jake'a Gyllenhaala w "Księciu Persji", Bena Afflecka w roli Tony'ego Mendeza z "Operacji Argo" (Mendez to Latynos), albo Angeliny Jolie w "Cenie Odwagi", gdzie wcieliła się w ciemnoskórą Mariane Pearl.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA