W siódmym odcinku szóstego sezonu serialu "Gra o tron" zadebiutował genialny brytyjski aktor, Ian McShane. Jego występ został jednak kompletnie przyćmiony przez Bellę Ramsay, młodziutka i nieznana aktorka, która stworzyła fantastyczną kreację. Lyanna Mormont w jej interpretacji podbiła serca widzów.
W tekście znajdują się spoilery zdradzające fabułę ostatniego odcinka "Gry o tron".
Ma dziesięć lat i jest panią Domu Mormont, niepodzielnie rządząc Niedźwiedzią Wyspą. Charyzmy, stanowczości, zdecydowania i inteligencji pozazdrościć mogłoby jej jednak wielu zdecydowanie starszych bardziej doświadczonych lordów Westeros. Kim jest Lyanna i jak to się stało, że to właśnie ta młodziutka dziewczyna jest głową rodu?
Lyanna Mormont to córka Maege i siostrzenica Jeora Mormonta, który porzucił swoją pozycję przywódcy rodu, by ustąpić miejsca swojemu synowi, Jorahowi. Sam wstąpił do Nocnej Straży, gdzie z czasem stał się Lordem Dowódcą i przyjacielem Jona Snowa. Z kolei Jorah, skazany na śmierć przez Eddarda Starka za sprzedawanie ludzi do niewoli, zmuszony był opuścić Westeros i uciec na Essos. Tym samym panią Niedźwiedziej Wyspy została Maege Mormont, matka Lyanny, która wraz z pozostałymi córkami, zginęła w trakcie Wojny Pięciu Króli, służąc Robbowi Starkowi.
Tym samym ostatnią żywą przedstawicielką rodu pozostała Lyanna Mormont, dziesięciolatka, która już wcześniej dała się poznać jako osoba o niezłomnym charakterze.
W piątym sezonie Stannis Baratheon wysłał do niej kruka z wiadomością, w której nawoływał do przyłączenia się do jego sprawy. Lyanna odpisała, że jej przodkowie przysięgali wierność Starkom i tylko im zamierzają służyć. I faktycznie, Mormontowie jako jedni z nielicznych nie oddali swoich usług Boltonom, nowym namiestnikom Północy.
W siódmym odcinku szóstego sezonu Lyanna pojawia się na ekranie po raz pierwszy. Poznajemy ją, gdy Jon, Sansa i Davos przybywają na Niedźwiedzią Wyspę, by prosić o pomoc w odzyskaniu Północy. Dziesięciolatka zbija wszystkie ich argumenty, jest nieugięta, silna i pewna siebie. Choć ostatecznie daje się przekonać, ani na moment nie traci twarzy. Decyduje się wesprzeć Starków żołnierzami w liczbie... 62, których do bitwy poprowadzi samodzielnie. Jak przekonuje, każdy wart jest dziesięciu zwykłych żołdaków i faktycznie - jeśli mają w sobie choć trochę charakteru Lyanny, Boltonowie powinni już w pośpiechu opuszczać Winterfell.
Wprowadzanie kolejnych postaci w szóstym sezonie serialu, który i tak cierpi na nadmiar bohaterów (a przez to wątków), może irytować. Gdy jednak są to takie postaci, jak Lyanna Mormont, trudno nie przyklasnąć HBO. Oby ta niesamowita dziewczyna dostała jeszcze przynajmniej trochę czasu na antenie.