Miał być wciągający świat intryg, jest nieco nudny papieski dwór. "Młody papież" - recenzja sPlay
Chociaż o tytułowym młodym papieżu, w którego wciela się Jude Law, nie można powiedzieć, że jest święty, intrygi w których bierze udział, nie są tak ciekawe i emocjonujące jak te, których świadkiem i sprawcą jest Frank Underwood. Młody, przystojny i charyzmatyczny papież porównywany jest do serialowego polityka, ale obawiam się, że to porównanie nie do końca udane. Tak jak i nowy serial HBO.
Obejrzałam na razie dwa pierwsze odcinki "Młodego papieża" i co tu dużo mówić - rozczarowałam się. Jestem przekonana, że serial zyska grono wiernych fanów, ale na mnie ostatecznie nie zrobił dobrego wrażenia. Inaczej, zrobił wrażenie całkiem niezłe, ale ono niestety przegrywa w konkurencji z nudą, którą odczuwałam podczas blisko dwugodzinnego seansu. Bo trudno byłoby mi skrytykować ten serial w całości. Zresztą byłoby to całkowicie niezasłużona opinia.
"Młody papież" robi wrażenie. Rola Jude'a Lawa jest intrygująca. Ciekawe są wizje senne. Niebanalne są zdjęcia. Psychologizacja postaci stoi na wysokim poziomie.
I aż chciałoby się, aby to wystarczyło. Aby te smaczki, ta cała otoczka, nastrój i klimat wygrały z fabułą, która nie porywa. Która w teorii wydaje się ciekawa i mocna, a w praktyce jest za mało dynamiczna. Taka, która cierpi na niedostatek zwrotów akcji.
Czegoś mi w tym serialu zabrakło i próbuję - tak po prawdzie - wytłumaczyć się sama przed sobą.
Jestem świadoma tego, że to produkcja na wysokim poziomie. Że sceny i scenariusz są przemyślane. Że nakręcono ją ze starannością i wrażliwością. Za obraz odpowiada Paolo Sorrentino, reżyser znany i ceniony, reprezentant kina włoskiego. Nie zaiskrzyło jednak pomiędzy mną i reżyserem, pomiędzy mną i tym serialem. Czułam, że akcja dłuży się czasem niepotrzebnie. Nie trafiły do mnie wszystkie te sceny, których zadaniem nie jest posunąć fabułę do przodu, a wprowadzić widzów w nastrój i klimat opowieści. Owszem, to wszystko jest potrzebne, ale odniosłam wrażenie, jakby z tego głównie składały się dwa pierwsz odcinki.
W "Młodym papieżu", jak sama nazwa wskazuje, głównym bohaterem jest papież. Papież młody, kontrowersyjny, nowy, inny. Papież, który zatrzęsie Watykanem. Papież, o którym mówić będą przyszłe pokolenia i którego cały Watykan chce się pozbyć. Już od pierszych chwil postać Jude'a Lawa budzi mieszane uczucia wśród duchownych. Młody papież jest stanowczy i charyzmatyczny. On ma cel - zmienić zastany porządek. Prowokować.
To nie podoba się ludziom wokół niego zgromadzonym, zwłaszcza, że papież nie próbuje porozumieć się po dobroci.
Sylwetka Jude'a Law jest nakreślona znakomicie. I tylko to, szczerze mówiąc, przekonuje mnie, by jeszcze spróbować zobaczyć kolejny odcinek "Młodego papieża". Na razie - mimo świadomości pewnego kunsztu - jestem na nie. Akcja, która nie wciąga potrafi odstraszyć znacznie silniej, niż cokolwiek innego, choćby i niewyśmienite postaci.