Jak oni to nakręcili #6: Obcy - ósmy pasażer Nostromo. Udało się stworzyć potwora doskonałego
Obcy - ósmy pasażer Nostromo nie bez powodu jest filmem absolutnie kultowym. Tytułowy bohater jest bowiem jednym z najbardziej przerażających tworów w historii kina. Produkcja tego bezbłędnego horroru science-fiction i problemy ją trapiące nie zwiastowały jednak sukcesu.
Nie jestem fanem horrorów. Znaczna większość z nich bazuje albo na byciu obrzydliwymi – epatując flakami na ekranie jak tylko się da – albo też posługuje się tak zwanymi jump scares, a więc zamiast budować atmosferę grozy, stosują sztuczki w postaci nagłego pojawienia się jakiejś maszkary w towarzystwie głośnego dźwięku.
Są oczywiście chlubne wyjątki od reguły. Filmy, w których atmosfera strachu budowana jest w sposób organiczny i wiarygodny. Obcy - ósmy pasażer Nostromo (dla wygody, w dalszej części tekstu będę skracał tytuł do Obcy) jest na mojej subiektywnej liście drugim najbardziej przerażającym filmem w historii. Wyprzedza go tylko Coś od Johna Carpentera. Bez wątpienia to jednak film Ridleya Scotta zapisał się na trwałe w annałach popkultury. Zasłużył na to w pełni.
John Carpenter zresztą miał, nieświadomie, ogromny wpływ na film Obcy - ósmy pasażer Nostromo.
Pomysł na film wpadł do głowy Dana O’Bannona podczas pracy nad kiczowatym horrorem Ciemna gwiazda, który pisał wspólnie z Carpenterem. Scenarzyście nie podobał się aspekt techniczny filmu – kosmita w nim przedstawiony wyglądał bardzo źle i nierealistycznie. A O’Bannon chciał stworzyć coś autentycznego. Licząc na to, że kiedyś uda mu się pracować nad poważniejszym filmem, zaczął tworzyć scenariusz o roboczym tytule Memory. Zachęcił go do tego Ronald Shusett, współautor adaptacji Pamięci absolutnej.
29-stronnicowy scenariusz do Memory opisywał historię załogi astronautów, która zostaje wybudzona z hibernacji na skutek tajemniczego sygnału z planetoidy. Gdy udają się na jej powierzchnię, by zbadać naturę transmisji, ich statek ulega uszkodzeniu. Na tym scenariusz się kończył – scenarzysta odłożył pomysł na później.
Odpowiednią inspirację zapewniła mu praca nad adaptacją Diuny, którą miał nakręcić Alejandro Jodorowsky. Filmu ostatecznie nie zrealizowano, ale O’Bannon podczas wstępnych przygotowań do jego produkcji miał okazję zapoznać się z pracami graficznymi Chrisa Fossa i H. R. Gigera. Drugi z artystów wywarł na nim szczególne wrażenie. Gdy prace nad Diuną przedwcześnie się zakończyły, scenarzysta wrócił do Memory. A właściwie, do Obcego – wtedy bowiem zdecydował się na zmianę tytułu.
O’Bannon przestał silić się na bycie oryginalnym. Zainspirowany Gigerem zrozumiał, że warto się inspirować cudzą pracą.
To znacząco ułatwiło prace nad scenariuszem, z czym zresztą sam autor nigdy się nie krył. Wspomniany wyżej Shusett podrzucił mu pomysł o zarodku kosmity, który miałby się rozwijać w ciele jednego z astronautów. Umieszczenie akcji w ciasnym, klaustrofobicznym otoczeniu to zrzynka z Istoty z innego świata. Z Zakazanej planety pożyczył motyw ostrzeżenia przed lądowaniem na obcym ciele niebieskim i śmiertelnej kary za jego zignorowanie. Gigantyczny szkielet martwego Obcego na tajemniczej planecie pochodzi z Planet of the Vampires. Jama wypełniona jajami to motyw z opowiadania Junkyard.
Inspiracji, do których sam O’Bannon się przyznawał, było więcej. Cytując samego scenarzystę: ja nie ukradłem komuś Obcego, bo ukradłem go wszystkim. Scenariusz został ukończony bez bólu, z dużą ilością pasji i entuzjazmu. By ułatwić wytwórniom filmowym zrozumienie jego potencjału, opisywał go jako to takie Szczęki, tyle że w kosmosie. Chwyciło. Studio Brandywine finansowane przez 20th Century Fox zdecydowało się przekazać film do produkcji. Scenariusz jednak poprawiono, dopisując do niego – między innymi – postać androida Asha. Co więcej, po wielkim i niespodziewanym sukcesie Gwiezdnych wojen okazało się, że science-fiction to gatunek filmowy, który może zapewnić ogromne zyski. Obcy był jedynym jakkolwiek zapowiadającym się projektem Foxa z tego gatunku, wytwórnia – z braku wyboru – zdecydowała się więc zapewnić mu solidny budżet.
Ile znajdziemy Gwiezdnych wojen w Obcym?
Co ma wspólnego baśń fantasy w kosmosie z mrocznym horrorem? O wiele więcej, niż co bardziej ortodoksyjni fani Obcego są w stanie przyjąć do wiadomości. Fox, zachłyśnięty sukcesem Gwiezdnych wojen, nakazał czerpanie tak wielu inspiracji z dzieła Lucasa, jak tylko to możliwe. Polecenie wykonano całkiem ochoczo, bo niektóre patenty z Gwiezdnych wojen bardzo do Obcego pasowały. Choć niezupełnie w kwestii scenariusza.
Zatrudniony w roli reżysera początkujący Ridley Scott zrobił dobre wrażenie, gdy zaprezentował szkice wizualne inspirowane – tak jak Gwiezdne wojny – realizmem 2001: Odysei Kosmicznej. Postacie rozpisano w scenariuszu tak, by nie były przyjemne czy schludne: Nostromo miał być wielką, brudną, kosmiczną ciężarówką. Z równie brudną, starszą wiekowo niż w sztampowym filmie science-fiction załogą. Przyszłość, tak jak w Gwiezdnych wojnach, jest brudna i zużyta. A bohaterowie filmu są zwyczajnymi osobami. Chętnie wykorzystywano też złom i śmieci do budowania scenografii, co zapewniło i ciekawą wizualnie stylistykę, i pomogło też zaoszczędzić pieniądze.
Nic dziwnego, że gra aktorska w Obcym jest tak wiarygodna.
Praca na planie nie należała do komfortowych. Najmłodsza w obsadzie Sigourney Weaver nie była akceptowana przez pozostałych aktorów, co prawdopodobnie wpłynęło na autentyczność scen braku porozumienia pomiędzy Ripley a resztą załogi. No i nie zapominajmy o trudnych warunkach pracy.
Dla przykładu, plan zdjęciowy imitujący powierzchnię planetoidy składał się z ton piasku, kamieni, włókna szklanego i żwiru, po których aktorzy musieli się poruszać w bardzo niewygodnych, grubych i pozbawionych jakiejkolwiek wentylacji kostiumach imitujących skafandry kosmiczne. Cierpieli z przegrzania i często mdleli na skutek zatrucia dwutlenkiem węgla. Nie było dnia podczas kręcenia tych scen, gdy nie była potrzebna pomoc wyposażonego w butle z tlenem personelu medycznego.
Scott pozostawał jednak wręcz brutalny w swoim dążeniu do wizualnego realizmu.
Gdy uznał, że kadry nie oddają rozmiaru scenografii czy Nostromo, nakazał swoim dwóm synom (i synowi głównego operatora) założenie uszytych dla nich na miarę kombinezonów. Mniejsze postacie zapewniły optyczne złudzenie powiększające scenografię. Dopiero gdy młodociani również zaczęli mdleć na planie, Scott uznał, że zamontowanie w kostiumach zbiorników z tlenem nie jest takim złym pomysłem.
Wiele problemów miała również Sigourney Weaver. Szybko się okazało, że jest uczulona na połączenie kociej sierści i olejku symulującego pot. Scott w jej przypadku ustąpił: to właśnie dlatego Ripley w scenach z Jonesem – maskotką załogi – nie jest cała spocona. Inaczej się nie dało. Reżyser rzadko jednak szedł na rękę ekipie filmowej. Ścierał się nawet z wytwórnią Foxa, która nie akceptowała planowanego zakończenia filmu: pierwotnie Obcy miał odgryźć Ripley głowę, gdy ta nagrywała ostatni wpis do dziennika pokładowego. Reżyser musiał jednak ustąpić firmie, która zapewniła filmowi budżet.
Mało kto jednak skarżył się na upór młodego reżysera. Większość ekipy czuła, że mimo braku doświadczenia, wizja filmu Scotta była warta wysiłku. Nawet Jerry Goldsmith, autor muzyki do filmu, przyznał, że wyrzucenie pierwotnej wersji ścieżki dźwiękowej do kosza wyszło wszystkim na dobre. Potwierdzają to liczne nagrody, jakie później Goldsmith zdobył za swoją pracę.
Nie tylko Ridley Scott i i Dan O’Bannon. Obcy - ósmy pasażer Nostromo to film wybitny również za sprawą H. R. Gigera.
Scotta nie trzeba było długo namawiać do współpracy z Gigerem. Gdy O’Bannon pokazał mu jego obraz Necronom IV, reżyser był absolutnie kupiony. I od razu udał się do Foxa, celem namówienia wytwórni do zatrudnienia artysty. Wytwórnia początkowo się opierała, uważając prace Gigera za zbyt niepokojące i odważne. Postawił jednak na swoim, a Giger przystał na propozycję współpracy. Miał zaprojektować wszystkie związane z kosmitą elementy wizualne filmu.
Po kilku projektach malarskich Giger stworzył pierwszą – i ostateczną zarazem – wersję kostiumu obcego. Wyrzeźbił go z plasteliny, wykorzystując jako dodatki kręgi kręgosłupów węży i fragmenty systemu chłodzącego silnik samochodowy. Pomagał mu przy tym Carlo Rambaldi, który wcześniej pracował przy filmie Bliskie spotkania trzeciego stopnia.
Wprowadził drobne modyfikacje do konstrukcji, które zapewniły jej większą swobodę ruchu poszczególnych elementów, w szczególności szczęki i drugiej, wewnętrznej paszczy. Łeb obcego miął w sumie 900 ruchomych elementów, a jego front wykonano z… ludzkiej czaszki. Śliną obcego był zaś lubrykant K-Y Jelly, zazwyczaj wykorzystywany w intymnych sytuacjach.
W rolę kosmity wcieliły się dwie osoby. Percy Edwards odpowiadał za wydawane przez niego dźwięki, sam kostium zaś ubrał ponad dwumetrowy Bolaji Badejo. Ten został wysłany przez Scotta na lekcje tai chi i aktorstwa mimowego, by – zdaniem reżysera – być w stanie jeszcze lepiej odzwierciedlić ruchy tajemniczego kosmity.
Ridley Scott i H. R. Giger stworzyli coś niesłychanego.
- Nigdy nie lubiłem horrorów, bo zawsze występował w nim gość w gumowym kostiumie. Ale jest na to sposób. Najważniejsze w filmie tego typu jest nie to, co widzisz, a co wydaje ci się, że widziałeś – jak mówił Scott w jednym z wywiadów. Reżyser dokonał więc odważnego kroku, który bardzo spodobał się Gigerowi. Zamiast eksponować pracę artysty projektującego kostium, chował ją jak tylko to możliwe. Poprzez odpowiednie kadry i oświetlenie starał się pokazywać tytułowego bohatera jak najmniej. To okazało się genialną decyzją, która miała znaczący wpływ na odbiór filmu przez przerażoną publiczność – również za sprawą jej własnej wyobraźni.
Giger i Scott współpracowali również nad pozostałymi wizualnymi elementami związanymi z obcym gatunkiem. Jaja obcego były akurat głównie dziełem reżysera – wykonane wedle jego projektu z włókna szklanego i żołądków bydła. Larwę (facehugger) z kolei zaprojektował sam Giger, wykorzystując jako budulec owcze jelita, choć artysta sugerował się słownym opisem kreatury ze scenariusza O’Bannona. Ciekawostka: obsada nie była poinformowana, że w scenie, w której obumiera larwa, a młody-dorosły obcy wyrywa się z klatki piersiowej Hurta, będzie też bryzgająca krew. Przerażenie na twarzach nie jest grą aktorską, a Veronica Cartwright doznała wręcz ataku paniki.
Ridley Scott niestety nie ma szczęścia do krytyków.
Fani science-fiction zapewne pamiętają, że niskie oceny ze strony zawodowych krytyków zdecydowały o klapie Łowcy androidów. Mało kto jednak kojarzy, że ten sam los spotkał nakręconego wcześniej Obcego. Film okazał się kiepski lub przeciętny. Przeglądając archiwalne recenzje w Internecie, szczególnie urocze wydały mi się dwa stwierdzenia: zbiór tanich sztuczek, budżet filmu nie jest w stanie zamaskować jego wizualnego ubóstwa (Time Out) oraz międzygalaktyczny dom strachów na statku kosmicznym, (…) rozczarowanie w porównaniu do Gwiezdnych wojen, Bliskich spotkań czy Odysei kosmicznej (Gene Siskel i Roger Ebert).
Na szczęście krytycy nie rządzą światem filmu. W momencie pisania tego tekstu Obcy ma ocenę 97/100 na Rotten Tomatoes, na Metacritic 83/100 i już na stałe wpisał się w historię kina. Został też obsypany ważnymi nagrodami branżowymi. A zwykli ludzie, tacy jak my? Film jest słusznie adorowany przez prawie każdego amatora dobrego kina.
Jest zaiste doskonały, pod absolutnie każdym względem. A pomyśleć, że to jeden z pierwszych filmów młodego wówczas i mało doświadczonego młodego Ridleya Scotta.