Yuh-Jung Youn otrzymała Oscara za rolę w „Minari” i rozbawiła wszystkich swoją przemową

Pandemia wymusiła na organizatorach gali oscarowej wprowadzenie wielu zmian. Zarówno jeśli chodzi o zasady nominowania filmów, jak i formuły samej ceremonii. Przyzwyczailiśmy się, że co roku laureaci muszą śpieszyć się ze swoimi przemowami podczas przyjmowania statuetki. Tym razem tego nie ma. Zwycięzcy mówią ile chcą, co, jak się okazuje, uczyniło wydarzenie bardziej intymnym.

Laureaci dzielą się osobistymi przeżyciami i przemyśleniami. Wykorzystują dany im czas, aby mówić o kwestiach ważnych (jak równość rasowa), czy wspominając przeżycia towarzyszące realizacji danej produkcji. Thomas Vinterberg przyjął Oscara dla najlepszego filmu międzynarodowego i podczas przemowy wspomniał swoją córkę, która zginęła w wypadku samochodowym kilka dni po rozpoczęciu zdjęć do zwycięskiego „Na rauszu”.

Nie brakuje jednak również luźniejszych momentów. Skromną, zebraną w Union Station publiczność porwała swoją przemową Yuh-Jung Youn, która otrzymała Oscara dla najlepszej aktorki drugoplanowej za swoją rolę w „Minari”. W produkcji wciela się ona w Soonję - teściową głównego bohatera, próbującego spełnić swój amerykański sen.

Oscara pochodzącej z Korei Południowej aktorce wręczył sam Brad Pitt, czym laureatka była niesamowicie wzruszona. Yuh-Jung Youn najpierw odniosła się do tego, że jej imię i nazwisko są źle wymawiane, a potem podziękowała swoim konkurentkom, twierdząc, że wcale nie była lepsza, tylko po prostu miała więcej szczęścia.

Nie zabrakło też momentu wzruszającego, kiedy Yuh-Jung Youn wspomniała pierwszego reżysera, z którym współpracowała. Tym samym dostarczyła publiczności i widzom na całym świecie całego wachlarza emocji udowadniając, że nie tylko jest świetną aktorką, ale również ma niesamowity gawędziarski dryg.