REKLAMA

Patchwork z recyclingu, ale chociaż aktorzy świetni. "Sędzia" - recenzja sPlay

To mógł być film naprawdę dobry, który zapamiętalibyśmy na długo. Niestety, ogromna ilość klisz i zapożyczeń z innych dzieł, wepchniętych weń bez większego ładu i składu, powoduje, że tylko jedna rzecz wnosi go ponad przeciętność. 

"Sędzia" - recenzja sPlay
REKLAMA

Mowa o grze aktorskiej pary Robert Downey Jr. i Robert Duvall, którzy wcielili się w głównych bohaterów - Hanka i Josepha Palmera. To z całą pewnością najjaśniejszy punkt filmu "Sędzia", który faktycznie potrafi zachwycić i znacząco wpływa na odbiór, modyfikując nieco perspektywę - przecież tak znakomite aktorstwo nie pojawia się w filmach miernych, czy wręcz słabych.

REKLAMA

Ale może od początku. "Sędzia" to dramat w reżyserii Davida Dobkina, w którego dorobku znajdziemy wyłącznie komedie - między innymi "Polowanie na druhny", "Zamiana Ciał" czy "Rycerze z Szanghaju". Hank Palmer, wzięty prawnik, pracujący dla różnego autoramentu szumowin i bandytów ("porządnych ludzi nie stać na moje usługi", mawia) wraca w rodzinne strony. Tam okazuje się, że jego ojciec, cieszący się dużym autorytetem sędzia, jest oskarżony o zabójstwo. Mężczyźni darzą się wzajemną niechęcią, jednak Hank postanawia zostać obrońcą Josepha.

Mamy tu więc typową sądową dramę oraz melodramat, a do tego szereg wątków pobocznych.

I gdyby Dobkin, zamiast rozmieniać się na drobne, skupił się na jednym motywie, gdyby postaci zostały napisane w sposób bardziej poukładany - to mógł być film bardzo dobry. Niestety, "Sędzia" jest tworem chaotycznym i nieskładnym, na którym trudno utrzymać uwagę i który szybko zostanie zapomniany.

sędzia 1

To doświadczenie z komediami Dobkina niestety czuć, bo to, co może i sprawdza się w tym gatunku, niekoniecznie daje dobry efekt w przypadku dramatu.

"Sędzia" to film zszyty z klisz, z których każda jest już dość mocno ograna, a efekt końcowy w postaci tego patchwork nie wnosi ani nic zaskakującego, ani świeżego, ani - bądźmy szczerzy - szczególnie ciekawego. I tylko żal obu Robertów, bo naprawdę dali z siebie wszystko w udanej próbie tchnięcia w ich bohaterów życia i nadania im charakteru.

Mimo wszystkich tych wad, mimo naiwnego scenariusza, trudno mi ocenić "Sędziego" jednoznacznie negatywnie.

Da się go obejrzeć bez bólu, da się nawet - jeśli się przymknie oko - czerpać z seansu pewną przyjemność. Jest, pod kątem realizacji, bardziej niż znośny, a soundtrack, w przeciwieństwie do filmu, potrafi zapaść w pamięć. Można w nim znaleźć całkiem sporą garść nieźle napisanych, błyskotliwych i dowcipnych dialogów.

JUDGE, THE
REKLAMA

Czy to wystarcza, aby wybrać się nań do kina?

Gdybym miał ponownie decydować, raczej bym odpuścił i poczekał aż "Sędzia" pojawi się na DVD lub w ofercie serwisów VOD. W repertuarze jest w tej chwili dużo ciekawszych filmów, które warto obejrzeć. Niemniej jednak, psychofani Roberta Downey Jr. pewnie i tak nie odpuszczą. I dobrze zrobią, bo dla nich będzie to, abstrahując od wszystkiego innego, przyzwoita rozrywka ze świetną rolą ich ulubieńca. Całej reszcie raczej odradzam.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA