REKLAMA

No dobrze, gdzie jest Luke? Reżyser The Force Awakens twierdzi, że jego absencja to nie przypadek

Na pełnym zwiastunie Star Wars: Episode VII – The Force Awakens widzieliśmy prawie wszystko i prawie wszystkich. Zabrakło tylko dwóch czołowych postaci – tajemniczego mistrza zła Snoke’a oraz Luke’a Skywalkera. To nie przypadek.

No dobrze, gdzie jest Luke w The Force Awakens?
REKLAMA
REKLAMA

Dziennikarzom udało się dorwać reżysera The Force Awakens – J. J. Abramsa – a następnie zapytać o nieobecność głównego bohatera starej trylogii. Na zwiastunie widzieliśmy przecież R2D2, widzieliśmy Leię Organę, Chewiego oraz Hana Solo. Dlaczego nie mogliśmy zobaczyć całej starej gwardii? Absencja Luke’a zarówno na zwiastunie, jak i oficjalnym plakacie, obudziła wyobraźnię fanów.

adam driver kylo ren

Bardzo szybko pojawiła się koncepcja, jakoby Luke Skywalker miał przejść na ciemną stronę mocy.

Internauci zaczęli pisać, że zamaskowany Kylo Ren z mieczem świetlnym o oryginalnej rękojeści może być Lukiem. Zaczęli doszukiwać się scen z „Powrotu Jedi”, które miałyby świadczyć o złych intencjach Skywalkera. Wiecie, klasyczne naginanie materiału pod swoją teorię, nie odwrotnie.

Schowanie Luke’a za maską Kylo jest idiotyczne z przynajmniej dwóch powodów. Po pierwsze, w Kylo Rena wciela się Adam Driver. Mężczyzna jest na liście płac Disney’a, pojawia się na konwentach i promuje nadchodzący film. Gdyby tego było mało, możemy zobaczyć zdjęcie, na którym widać go bez maski, w pełnym stroju Kylo Rena, z nowymi szturmowcami przy bokach.

Nawet jeżeli to zdjęcie miałoby być jedynie zasłoną dymną, pojawia się druga kwestia – wymiarów Kylo Rena. Wcielający się w Luke’a Mark Hammil ma już swoje lata. Jego sylwetka nie jest taka, jak w Powrocie Jedi. Widać to chociażby na studyjnych zdjęciach, na których Hammil pozuje s stroju Jedi. Porównując jego posturę do pustury Rena, mamy dwa zupełnie inne ciała. To po prostu fizycznie niemożliwe, aby pod maską krył się Mark. Niezależnie od tego, jak bardzo byście nie chcieli zobaczyć Luke’a poddanego ciemnej stronie mocy.

star wars the force awakens luke

Chociaż Luke Skywalker to nie Kylo Ren, bardzo możliwe, że obaj mają ze sobą wiele wspólnego.

Chciałbym zwrócić waszą uwagę na jeden, bardzo często bagatelizowany fakt. Pomiędzy VI i VII epizodem jest 30 lat różnicy. Powtórzę to jeszcze raz – 30 lat. Trzydzieści. Lat. To dłużej, niż życie średniego czytelnika sPlay.pl. To tak długo, że bohaterowie starej trylogii mogliby spłodzić potomków, z kolei ich potomkowie mogliby spłodzić następnych.

Pomyślcie tylko, jak zmieniła się Polska w ciągu ostatnich 30 lat. Pomyślcie, jak zmieniło się wasze życie w ciągu zaledwie kilku lat. Mam wrażenie, że to właśnie w naszym postrzeganiu czasu leży problem. To nie jest po prostu kilka lat pomiędzy Powrotem Jedi oraz Przebudzeniem Mocy. To nie jest ten sam Luke, ta sama Leia i ten sam Han. W ich życiu mogło wydarzyć się praktycznie wszystko, łącznie z doczekaniem się wnuków.

star wars episode VII the force awakens leia han

Uważam, że przez te 30 lat miało miejsce naprawdę wiele niesamowitych historii. W galaktyce mogło pojawić się mnóstwo inicjatyw. Łącznie z taką, że Luke postanowił mieć ucznia. Niekoniecznie kilkuletniego padawana, ale dojrzałego mężczyznę, jakim on sam był podczas rozpoczynania treningu. Niewykluczone, że ten uczeń wziął potem kolejnego ucznia. Ten jeszcze jednego. To w końcu 30 niezwykle długich lat.

Dokąd właściwie zmierzam?

Bardzo spodobała mi się jedna z teorii, która mówi, że to Luke Skywalker odpowiada za Knights of Ren – widoczną na zwiastunie, zamaskowaną formację bojową pod kierownictwem Kylo Rena. Sami musicie przyznać, że słowo „Knights” niezbyt pasuje do organizacji tych złych, korzystających z ciemnej strony mocy. Oni tytułowali się zazwyczaj lordami.

Rycerze z kolei od zawsze byli Jedi. Byli częścią Republiki, odwoływali się do jej tradycji oraz tradycji swojego własnego zakonu. Padawan, rycerz i mistrz to typowa droga, którą pokonywał każdy Jedi. Droga, którą zdążył w pewien ułomny, niedoskonały i okrojony sposób poznać nawet sam Luke, podczas swoich treningów. Niewykluczone, że w przeciągu tych 30 lat Skywalker chciał przekazać swoją wiedzę dalej.

Nie jest wykluczone, że Luke posiadał ucznia. Uczniów. Całe ich generacje. Jednak ktoś, kto był trenowany jako broń przeciwko Imperatorowi i Darth Vaderowi, wcale nie musi okazać się dobrym nauczycielem. Wcale nie musi rozumieć Mocy w ten sam sposób, w jaki rozumieli ją mistrzowie Republiki. Chociaż Luke może być świetnym rycerzem, nie musi być świetnym mentorem. Nikt nie szkolił go przecież po to, aby ten odnosił sukcesy pedagogiczne. Miał po prostu machać mieczem, ku chwale rebelii.

Screen_Shot_2015-10-19_at_10.26.43_PM.0
REKLAMA

Wyobraźcie sobie sytuację, w której ostatni znany nam Skywalker pokazuje sekrety Mocy wielu kandydatom, ale nieodpowiednio tłumaczy zagrożenia płynące z ciemnej strony. Wyobraźcie sobie, że jeden z jego najbliższych uczniów odbiera akademię Luke’owi. Traktuje go jako jednostkę słabą i pozbawioną ambicji. Jako człowieka, który nie jest w stanie sprostać swojemu dziedzictwu. Który zmusza Luke’a do życia w ukryciu i cieniu własnej porażki.

To wcale nie musi być Kylo Ren. Równie dobrze może to być tajemniczy Snoke grany przez Serkisa, którego głos słyszymy w pierwszym teaserze. Niewiele młodszy od Luke’a, z wyniesioną od niego wiedzą, poszerzoną o artefakty i wiedzę Sithów, którymi zafascynowany jest Kylo Ren – jego najlepszy uczeń. Wcale nie taka niesamowita perspektywa, prawda?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA