O co chodzi w nowym sezonie serialu Wataha? Przypominamy najważniejsze wątki poprzedniej serii

Uwaga materiał zawiera spoilery z 1. sezonu Watahy i bardzo istotne wątki fabularne z dwóch epizodów najnowszej serii.  

Opowieść ma miejsce cztery lata po wydarzeniach z pierwszego sezonu. Scenarzyści zdecydowali się kontynuować historie bohaterów, których życie przeszło poważne zmiany w trakcie bardzo intensywnego finału pierwszego sezonu. Zwłaszcza, że konsekwencje działań i błędów wybrzmiewają mocno w tegorocznej serii. Nie ma w tym nic zaskakującego, bo perspektywa czasu nadaje serialowi dodatkowej głębi. Czy ostatecznie wypadnie to dobrze? Na to pytanie będziemy mogli odpowiedzieć dopiero po emisji finałowego odcinka.

Seria wydarzeń, która doprowadziła bohaterów do obecnego stanu, rozpoczęła się od wybuchu, w którym zginęła większość ekipy ze straży granicznej w Bieszczadach. To właśnie wtedy zawiązały się wszystkie wątki, a konsekwencje tej tragedii wybrzmiewają 2. sezonie.

Na początku nowej serii spotykamy Wiktora Rebrowa (Leszek Lichota), gdy ukrywa się przed policją i strażą graniczną. Jest to oczywiście wynik tego, że spadły na niego zarzuty za zabicie jednej z koleżanek z watahy - Natalii Tatarkiewicz (Magdalena Popławska). Rebrow przyznał się do winy, ale tylko po to, by móc skorzystać z okazji i uciec z aresztu.

Przyjechała ona z Przemyśla, aby rozwikłać sprawę wspomnianego wybuchu. Od początku podejrzewała Rebrowa, a dopiero śmierć Natalii Tatarkiewicz dostarcza jej dowodów, że jej przeczucia w stosunku do Wiktora nie były bezpodstawne. Już na pierwszy rzut oka było widać, że te silne dowody są... nawet zbyt oczywiste. Wie to widz, wie prokurator, mówi o tym sam Rebrow, ale Dobosz gra na zwłokę i liczy, że uda jej się przycisnąć oskarżonego. W ten sposób doprowadza go do ostateczności i nie daje mu wyboru – bohater musi uciekać.

To napięcie, które pojawia się między Dobosz i członkami tej niewielkiej społeczności, wynika właśnie z faktu, że to działania pani prokurator doprowadziły Wiktora do ostateczności. Było to doskonale widać, gdy Rebrow spotkał się z Dobosz po raz pierwszy w nowym sezonie.

Odpowiedź na to pytanie została rzucona w twarz widzowi w kilku ostatnich minutach pierwszego sezonu. Okazało się, że za całym zamieszaniem stoi Adam "Grzywa" Grzywaczewski. Oczywiście to nie on stał za wszystkimi dramatami i morderstwami, które zdarzyły się w serialu. Ale to właśnie Grzywa nieudolnie podrzucił narzędzie zbrodni do domu Rebrowa. Sam był tylko pionkiem w wielkiej grze handlarzy bronią, którzy w przeszłości związani byli z wojskiem. I to oni zlecili mu wysadzenie budynku, od którego wszystko się zaczęło. Serial nie wytłumaczył tej wielkiej gry wprost, ale wiemy, że mocodawcy Grzywaczewskiego mieli ogromne możliwości.

Grzywa wraca w drugim sezonie i nie do końca znamy jego motywacje. Wiemy jednak, że upozorował swoją śmierć. Mieszkańcy miasta pochowali go i pożegnali, ale on wraca i najwyraźniej jest zamieszany w zniknięcie Marty Siwej, jego dawnej koleżanki, która obecnie pomaga Rebrowowi. Przy okazji jest ona córką jednego z funkcjonariuszy, którzy zginęli we wspomnianym wybuchu.

Dlaczego Grzywa to robi? Pod koniec poprzedniego sezonu wydawał się skruszony, zwrócił się do Rebrowa i wyznał mu prawie wszystkie swoje winy.

Pamiętamy, że schedę po Kalicie - gdy ten trafił do więzienia - przejął jego współpracownik - Cinek. Zabił on konkurencyjnego mafiosa, który chciał wycofać się z interesu. W drugim sezonie dowiadujemy się, że młody wilk osiągnął niemały sukces, jest nieobliczalny, a dla starego właściciela tartaku nie ma już miejsca. Ci przemytnicy są zawsze pierwszymi podejrzanymi, gdy coś niedobrego dzieje się w okolicy.