To niesamowite jak wiele w filmie zmieniła technika cyfrowa. Łotr 1 jest beneficjentem tej rewolucji, ja jednak pamiętam ciut inne Gwiezdne wojny. I nie chodzi mi tu o efekty specjalne czy sposób filmowania.
Dzieciaki mojego pokolenia, które dorastanie zaczynały na początku lat dziewięćdziesiątych równie chętnie interesowały się muzyką, grami i filmami, co młodzież dzisiejszych czasów. Nie mieliśmy jednak Internetu, rozwiniętych sieci dystrybucyjnych ani nawet pieniędzy. Jak się ratowaliśmy?
To były czasy, gdy na osiedlach królowały wypożyczalnie kaset VHS. Magnetowid to było coś, na co już większość wielkomiejskich gospodarstw domowych mogła sobie pozwolić, a wypożyczalnie oferowały filmy za śmieszne pieniądze. Po części dlatego, że w dużej mierze były zgrywkami zgrywek zgrywek zgrywek zgrywek legalnych kopii.
To właśnie na VHS-ach po raz pierwszy widziałem Terminatora, Obcego, Top Gun, Commando, Pluton i wiele innych kultowych filmów. Na tym nośniku widziałem też po raz pierwszy oryginalną trylogię gwiezdnych wojen. VHS-owa, zajechana przez wszystkich poprzednich widzów wersja (nagrania traciły na jakości wraz z użytkowaniem kasety), szczególnie działała na wyobraźnię. Z bardzo prostej przyczyny, trzeba było tej wyobraźni użyć by uzupełnić nią to, co pochłonęła zmasakrowana taśma.
A teraz ktoś, kto z takim samym sentymentem wspomina te czasy, zmontował zwiastun Łotra 1 w wersji VHS.
I jest cudowny! Naturalnie, taka wersja filmu nie jest dostępna, oglądając jednak ten zwiastun po części żałuję, że takowej nie ma. Jasne, to wyłącznie sentyment, Blu-ray jest w tak oczywisty sposób lepszym nośnikiem, że nawet nie ma się nad czym zastanawiać.
Nasi młodsi czytelnicy pewnie nie docenią, dla mnie jednak i chłopaków w moim wieku to powrót do pięknych czasów beztroski, w których głównym zmartwieniem było czy iść na podwórko na rower, czy do wypożyczalni po coś tam z robotami czy tam androidami, z Harrisonem Fordem, bo Staszek mówił że fajne.