„Grinch” od studia Illumination właśnie przebił jeden z magicznych progów w światowym box office. Animacja tym samym udowadnia, że tematyka świąteczna wciąż sprzedaje się doskonale.
Jeśli myśleliście, że król świątecznych filmów jest tylko jeden i nazywa się „Kevin sam w domu”, najwyższa pora by się nad tym zastanowić. Minęły już blisko trzy tygodnie od Bożego Narodzenia. Jednak ubiegłoroczny „Grinch” właśnie przekroczył magiczny próg zarobionych 500 milionów dolarów w światowym box office. Animacja zgromadziła do tej pory na swoim koncie łączną kwotę 501 mln dolarów. Film zgarnął do tej pory 270 mln dolarów na rynku amerykańskim oraz kolejne 231 mln w pozostałych krajach.
Ta wiadomość niesie ze sobą szereg niespodzianek. Po pierwsze, to już szósta animacja od Illumination, po trzech filmach z minionkami w roli głównej, „Sing” oraz „Sekretnym życiu zwierzaków domowych”, która osiągnęła taki próg zysków. Po drugie, jak podaje Variety produkcja animacji pochłonęła łącznie 75 mln dolarów, co w zestawieniu z właśnie przekroczonym progiem zysków wskazuje na niezwykłą opłacalność całego obrazu dla studia, które go wyprodukowało. W końcu, po trzecie, „Grinch” stał się oficjalnie najlepiej zarabiającym filmem świątecznym w historii. Zielony potwór przebił nawet dotychczasowego króla, „Kevina samego w domu”. I to jest chyba najbardziej elektryzującą informacją w całym zestawieniu.
Animacja „Grinch” to nowy król świątecznego kina.
„Kevin sam w domu”, wchodząc do kin w 1990 roku, zarobił łącznie 476 mln dolarów. To o 25 mln mniej niż tegoroczna animacja od studia Illumination. Co w konsekwencji czyni „Grincha” najlepiej zarabiającym filmem świątecznym w historii. Warto jednak zauważyć, że między 1990, a 2018 rokiem jest sporo różnic. Mieliśmy przecież do czynienia w międzyczasie z inflacją. Dodatkowo suma 75 mln dolarów wydanych na wyprodukowanie „Grincha” nie wydaje się obecnie zatrważającą kwotą, zwłaszcza porównując ją do innych hitów kinowych. Te niejednokrotnie potrafią mieć budżety liczone w setkach tysięcy milionów dolarów. Przenosząc jednak tę kwotę na uwarunkowania z początku lat 90. ubiegłego wieku, sytuacja radykalnie się zmienia. Dla przykładu wyprodukowanie „Kevina samego w domu” kosztowało 18 mln dolarów.