Doda komentuje zarzuty prokuratury: "za głupotę się płaci". Producentom "Dziewczyn z Dubaju" grozi wiele lat więzienia
Producenci filmu "Dziewczyny z Dubaju" pod lupą prokuratury. Filmowiec Emil S. został zatrzymany, a jego była żona, Dorota R., usłyszała zarzuty w tej samej sprawie. Informację przekazało RMF FM.
Emil S. to producent filmowy. Oprócz "Dziewczyn z Dubaju", ma też na koncie filmy z serii "Pitbull" ("Nowe porzadki", "Niebezpieczne kobiety" i "Ostatni pies"), "Służby specjalne" czy "Last Minute". Od lat w mediach pojawiały się jednak artykuły o tym, że jego spółka np. nie rozlicza się z inwestorami, a prokuratura wszczęła w w tym roku w tej sprawie śledztwo. Teraz możemy przeczytać o kolejnym etapie prac śledczych.
Według informacji dziennikarza RMF FM Krzysztofa Zasady, Emil S. jest przesłuchiwany w stołecznej prokuraturze. "Śledztwo dotyczy działalności zatrzymanego, który zbierał pieniądze od inwestorów na różne produkcje filmowe" - czytamy na stronie.
Dorota R. i Emil S. przesłuchiwani w tym samym śledztwie. W tle są bardzo znane filmy
Jego była żona nie została zatrzymana, ale dostała wezwanie do prokuratury. Była przesłuchiwana w tej samej sprawie. Jest podejrzana o pomocnictwo do przestępstwa z art. 300 Kodeksu karnego, mówiącego o udaremnieniu zaspokojenia wierzycieli. O co chodzi?
Kto, w razie grożącej mu niewypłacalności lub upadłości, udaremnia lub uszczupla zaspokojenie swojego wierzyciela przez to, że usuwa, ukrywa, zbywa, darowuje, niszczy, rzeczywiście lub pozornie obciąża albo uszkadza składniki swojego majątku, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
- czytamy w art. 300 Kk
Kara jednak wzrasta z 3 lat do nawet 8, jeśli szkoda dotyczy wielu wierzycieli. I tak może być w tym wypadku.
Media donoszą, że "nawet 200 poszkodowanych domaga się od Emila S. i jego spółki pieniędzy, jakie zainwestowali w filmowe produkcje. Wierzytelności opiewają na sumę 50 mln zł". Ustalenia powstały na podstawie dziennikarskiego śledztwa "Dużego Formatu".
Dlaczego piosenkarka usłyszała zarzuty? Miała pomagać byłemu mężowi przy zbieraniu pieniędzy na produkcje.
Co w tej aferze robi Dorota R.? Piosenkarka miała zachęcać inwestorów do wpłat na produkcje byłego męża (rozwiedli się w połowie listopada). "Inwestorzy twierdzą z kolei, że to właśnie ona jako znana osoba sprawiła, że zdecydowali się wyłożyć tak duże pieniądze" - mogliśmy przeczytać w reportażu. Miało tak być w przypadku filmu "Grom", który powstaje na podstawie scenariusza Wojtka Smarzowskiego.
Zapewniała, że jej nazwisko otwiera drzwi w Ministerstwie Obrony Narodowej. Ministrem był wtedy Macierewicz. Dzięki temu dostaną dostęp do planów na poligonach. Mówiła o patronacie Kancelarii Prezydenta, który uzyskają dzięki jej medialności
- przyznał dziennikarzowi jeden z inwestorów filmu, który wyłożył 250 tys. zł.
Sierpniowy reportaż zapowiadał wizytę piosenkarki w prokuraturze. Pytana o komentarz, mówiła, że jest to dla niej "szokujące", a ona zajmowała się tylko stroną artystyczną, "bo na finansach się nie zna".
Piosenkarka wydała oświadczenie w tej sprawie. "Za głupotę, naiwność i zaufanie się płaci".
Dorota R. wydała oświadczenie w tej sprawie m.in. na swoim profilu Doda na Facebooku. Również w nim podkreśliła, że jest producentką kreatywną. Odniosła się także do swojej współpracy z S.
Jako producent kreatywny, tworząc film od a do z, wykonałam swój obowiązek, przynosząc gotowe dzieło. Ba! Nie byle jakie, bo bijące kinowe rekordy oglądalności 2021 roku. Drugiego producenta, mojego eksmęża zadaniem było przynieść na to budżet, dopiąć umowy z inwestorami i opłacić ekipę. On dostał hita, ja same problemy
- napisała Doda.
Piosenkarka ujawniła, że Emil S. usłyszał "ponoć ponad 40 zarzutów", a ona tylko jeden. Żałuje tego, ale będzie chciała pomóc inwestorom i ekipie w odzyskaniu pieniędzy.
Emil wczoraj z ponoć 40 zarzutami został aresztowany. Ja, jako prezes spółki, dostałam jeden zarzut i pewnie parę lat bronienia się w sądzie. Rozumiem. Za głupotę, naiwność i zaufanie się płaci. Brak świadomości nie zwalnia z odpowiedzialności. Byłam na to psychicznie przygotowana. Chcę pomóc inwestorom i ekipie odzyskać pieniądze, dlatego przejęłam konto z syndykiem, z którym omawiałam porozumienia od miesiąca
- dodała.
Na koniec dodała, że "dalej będzie promować oraz dystrybuować ten wspaniały film, ale już SAMA! Nauczka na przyszłość: jesteś artystą? Twórz filmy, a nie spółki. Do tego pierwszego, jak widać, mam talent" i poprosiła, by nie zasłaniać jej oczu na zdjęciach, bo "nie ma nic na sumieniu".
* Zdjęcie główne: screen z YouTube