To już się robi nudne. Kolejne słuchowisko i kolejny hit. "Funky Koval. Bez oddechu" - recenzja sPlay
Fenomen "Funky Kovala" jeszcze do niedawna był mi całkowicie obcy. Gdy ukazała się pierwsza część tego komiksu, "Bez oddechu", nie było mnie jeszcze na świecie, a na późniejsze odsłony i wydania nigdy nie zwróciłem uwagi. Dziś, za sprawą rewelacyjnego słuchowiska od Sound Tropez, widzę, jak wiele straciłem.
Sound Tropez zamienia w złoto wszystko, czego się dotknie. Audiobooki czy słuchowiska nigdy do mnie nie przemawiały i zawsze uważałem je za jedno z najmniej atrakcyjnych mediów. Warszawski wydawca co rusz zmusza mnie jednak do weryfikowania tej oceny, bowiem każdym ich produktem jestem niezmiennie zachwycony. Zarówno najwyższą dbałością o formę, jak i niesamowitą kreatywnością przy przekładaniu treści - w tym wypadku komiksowej - na język słuchowiska. I nie tylko bez strat, ale wręcz z korzyścią dlań.
"Funky Koval. Bez oddechu" to historia o tym, jak tytułowy bohater został kosmicznym detektywem i o jego problemach z korporacją Stellar Fox. Nie wiem, na ile fabuła słuchowiska odpowiada oryginałowi - podobno znacząco, więc być może osoby znające komiks będą miały na ten temat inne zdanie, ale dla mnie jest odlotowa. Pulpowa i awanturnicza, daje dużo frajdy i wciąga na całego. Ani się obejrzałem, a w słuchawkach zapadła cisza obwieszczająca koniec. Nie ukrywam, było mi trochę przykro, że nie mogę od razu włączyć kolejnej części, ale wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że prędzej czy później się ich doczekam.
Pomysł z przedstawieniem tej historii w formie retrospekcji to strzał w dziesiątkę. W takiej formie, pełna rozmaitych ozdobników opowieść Kovala, wypada przekonująco i ciekawie. Świetnie się tego słucha - tym bardziej, że idealnie uzupełnia ją ścieżka dźwiękowa.
Muzyka absolutnie zachwyca. Popowa, przywodząca skojarzenia z filmami science-fiction z lat osiemdziesiątych, stanowi idealne tło tej opowieści. Rozbrzmiewa niemal przez cały czas trwania słuchowiska i znakomicie wypełnia ciszę po niezbyt licznych tym razem dźwiękach. Te, jak zawsze w przypadku Sound Tropez, są doskonałe i rozwodzenie się nad tym, jak są skomponowane i dograne, byłoby wręcz nieprzyzwoite.
Nieprzyzwoite, bo choćbym chciał - a nie chcę - wbić w "Funky Koval. Bez oddechu" jakąś szpilę, to zwyczajnie nie mam jak. I mogę tylko chwalić, co nieco kłóci się z moim zgryźliwym charakterem i marudnym usposobieniem. Ale co zrobić, gdy jakiś czystej wody geniusz obsadził w roli głównej Eryka Lubosa, którego głos jest tak przyjemny dla ucha i tak dobrze dobrany do postaci? I gdy reszta aktorów sprawuje się równie dobrze?
"Funky Koval. Bez oddechu" to kolejne kapitalne słuchowisko, które szczerze polecam. I nie, wciąż nie lubię audiobooków. Ale mimo to każde kolejne dzieło od Sound Tropez ląduje na moim dysku w ciemno. Są tego warte, bezapelacyjnie.