Aktorom z „Gry o tron” dziękujemy. Netflix stara się uniknąć porównań „Wiedźmina” z hitem HBO
Mogłoby się wydawać, że wystąpienie w „Grze o tron” to niezaprzeczalny prestiż i furtka do kariery. Na przykładzie Iana Beattiego widać, że może być jednak zupełnie na odwrót.
Nazwisko wspomnianego aktora prawdopodobnie nikomu nie mówi zbyt wiele. Nic dziwnego - zagrał co prawda w hicie HBO, ale nie przypadła mu szczególnie duża rola. Brytyjczyk wcielił się bowiem w Meryna Tranta, członka Królewskiej Straży. Postać dotrwała aż do 5. sezonu, by ostatecznie zginąć z ręki Aryi Stark.
Bez względu jednak na wszystko, to bodaj najbardziej rozpoznawalna kreacja Beattiego w jego dorobku. Mogłoby się wydawać, że z takim wpisem w CV droga na kolejne plany, nawet tych prestiżowych produkcji powinna być względnie prosta do przebycia. Jednak, jak wyznał aktor, ta właśnie rola pokrzyżowała mu plany zagrania w „Wiedźminie”. Dlaczego?
W informacji o castingu znalazło się zastrzeżenie, że twórcy nie będą brać pod uwagę aktorów z „Gry o tron”.
Ian Beattie podczas wydarzenia MCM Comic-Con w Birmingham opowiedział o swoich staraniach o angaż w nadchodzącym serialu czerwonego N. Co prawda aktor nie wyznał wprost, że chodzi o „Wiedźmina”, ale po poniższych słowach nie powinniśmy mieć co do tego wątpliwości:
Ian Beattie dodał, że nie jest to pierwsza tego typu sytuacja, która go spotkała.
Wszystko ma jednak związek z budowaniem marki. Producenci chcą wytworzyć własną jakość i uniknąć skojarzeń z innymi serialami, co jest w pełni zrozumiałe. Jednak, gdy postawimy obok siebie „Grę o tron” oraz „Wiedźmina” może być ciężko o to, aby w pełni wyzbyć się chęci porównywania obu produkcji.