Reżyser Strażników Galaktyki wysyła fanów na terapię. Wszystko przez hejt na aktorów Gwiezdnych wojen
Ciemne strony Internetu od dawna dla nikogo nie są nowością. Coraz więcej mówi się jednak o brutalnym hejcie, który wylewa się z ust rzekomych fanów hollywoodzkich hitów. Celem ataków stały się przede wszystkich Gwiezdne wojny i grający w nich aktorzy. Na pomoc przybył jednak James Gunn, reżyser Strażników Galaktyki.
Każda część Gwiezdnych wojen jest za coś krytykowana. Nie bez powodu uważa się, że fandom Star Wars jest najbardziej wymagającym (albo czepialskim, w zależności od interpretacji) ze wszystkich tak powszechnie reprezentowanych w przestrzeni internetowej. Prequele są powszechnie atakowane za słabe aktorstwo, skaczącego Yodę, śmierć Dartha Maula i Jar Jar Binksa. Ostatni Jedi wywołał listę protestów i nawet oryginalna trylogia nie jest w oczach fanów ideałem.
Siłą rzeczy krytyka spada na głowy reżyserów i aktorów. Ofiarami hejtu fanów stali się choćby Jake Lyold, Hayden Christiansen, Ahmed Best, a ostatnio Kelly Marie Tran i Daisy Ridley.
Dla wielu z nich rola, która miała otworzyć bramy raju była raczej zesłaniem do piekła nienawiści i wygórowanych oczekiwań. Lyold wkrótce zrezygnował z aktorstwa, a pozostali musieli przez lata mierzyć się z piętnem. Best niedawno przyznał, że miał z tego powodu nawet myśli samobójcze.
Można powiedzieć, że tego typu ataki to margines krytyki fanów, lecz po prostu zwracają większą uwagę. A przecież wiele ze wspomnianych filmów to dzieła dalekie od ideału. Na pewien fakt związany z krytyką w sieci zwrócił jednak uwagę reżyser dwóch części Strażników Galaktyki, James Gunn.
Na swoim profilu twitterowym Gunn zaapelował o to, by fani wyluzowali się i traktowali ukochane serie mniej poważnie. Pod tym postem wywiązała się dyskusja, która zirytowała hollywoodzkiego twórcę. Nawet fani, którzy wyrażali współczucie i twierdzili, że Best został potraktowany niewłaściwie, zrzucali winę na scenarzystów prequeli. Nie twierdzili, że reakcje były niewłaściwe, a raczej, że dotknęły nieodpowiedniego celu. Gunn nie pozostał dłużny i ostro skrytykował swoich followersów:
Uderzył też bezpośrednio w najbardziej zagorzałych fanów Gwiezdnych wojen, mówiąc że uniwersum nie należy do nich. Na koniec Gunn dodał, że jeśli od tego zależy ich poczucie własnej wartości, to powinni udać się na terapię.