Ponad połowa drugiego sezonu "Halt and Catch Fire" już za nami. Po pierwszym odcinku byłem pełny nadziei, jednak z każdym kolejnym zacząłem nabierać coraz większych wątpliwości. Ostatnie wydarzenia zmieniły sytuację o 180 stopni. To jednak świetny serial.
Pierwszy sezon "Halt and Catch Fire" był skonstruowany w taki sposób, że sprawiał wrażenia serialu skończonego, zamkniętego. Choć twórcy pozostawili sobie pewną furtkę na koniec, to jednak - w opinii wielu - kontynuacja wydawała się mało prawdopodobna. AMC sprawiło nam jednak miłą niespodziankę i drugi sezon na początku czerwca doczekał się swojej premiery.
Ta budziła wiele obaw, które w sporej części udało się - w moim przypadku - rozwiać pilotowi, zapowiadającemu widowisko dorównujące poziomem sezonowi numer jeden. Te jednak powróciły już w drugim odcinku, a w trzecim uderzyły ze zdwojoną siłą.
Bo choć "Halt and Catch Fire" dalej oglądało mi się całkiem przyjemnie, nie mogłem pozbyć się wrażenia, że serial coś stracił. Nie mogłem się wciągnąć w snutą na ekranie opowieść, momentami wręcz czułem się nieco znudzony, a największy atut tej produkcji - fenomenalnie skonstruowani bohaterowie - jakby stracił trochę blasku. Mimo wielu elementów stycznych pomiędzy oboma sezonami, miałem poczucie, że oglądam inny serial. Gorszy.
Moją wiarę w "Halt and Catch Fire" przywróciły dopiero dwa ostatnio wyemitowane odcinki. Akcja wreszcie nabiera w nich tempa, atmosfera gęstnieje, a wiodące postaci odzyskują dawny pazur, pokazując, że choć przeszły wiele istotnych zmian, w istocie zachowały dawny charakter.
Z całego tego nieuporządkowania i dość chaotycznego skakania po wątkach, w końcu wyłaniają się fabularne konkrety, które - nareszcie - zaczynają układać się w ciekawą i intrygującą historię, dającą się śledzić nie tylko bez znużenia, ale wręcz z ogromnym zainteresowaniem.
Bohaterom rzucono pod nogi kłody, a pokonanie tych trudności nie jest już drobiazgiem, a wymagającymi wiele wyrzeczeń i czasu do namysłu wyzwaniami.
I to jest właśnie to, o co chodzi w tym serialu.
Otoczka dynamicznie rozwijającej się branży IT stanowi ważny element "Halt and Catch Fire", szczególnie, że zaprezentowane zostały występujące w niej - często nawet do dziś - problemy, z którymi muszą się mierzyć zatrudnieni w niej ludzie. Tego w drugim sezonie nie brakowało ani przez chwilę. Jednak zawsze najwięcej frajdy dawało mi obserwowanie zmagań znakomitych fachowców i fascynujących postaci - Joe'ego, Cameron, Donny oraz Gordona - z poważnymi przeciwnościami losu, będącymi prawdziwymi próbami charakteru. Jeszcze do niedawna czułem w tym względzie niedosyt. Teraz jednak sytuacja zmieniła się diametralnie, serial rozpędził się na dobre i znów jednym moim zmartwieniem z nim związanym jest aż tygodniowy odstęp pomiędzy premierami kolejnych odcinków.