REKLAMA

Nieciekawy obraz nieciekawej postaci. Jesteśmy Żugajkami - recenzja filmu

Żyjemy w czasach, w których nie powinno dziwić, że znane osoby "robią" filmy o sobie. Najczęściej ma to na celu wypromowanie osoby będącej bohaterem takiej produkcji, ukazanie jej wizerunku z (w zamierzeniu) ciekawej strony. Dowodem na ten trend jest kolejny dokumentalny film - tym razem o idolce młodego pokolenia, Julii Żugaj. Jak wyszło w tym przypadku? Sprawdzamy.

jestesmy zugajkami recenzja filmu
REKLAMA

Influencerom nie wystarcza bycie influencerami. Świat, który znamy przede wszystkim z ekranów telefonów, Instagrama i TikToka zdecydowanie się rozrósł, a osoby współodpowiedzialne za jego tworzenie postanowiły "zaatakować" inne sektory kultury. Coraz częściej pojawiają się w telewizji (najlepiej zagospodarowuje ich chyba Polsat, od lat zapraszając je zwłaszcza do "Tańca z gwiazdami"), ale na tym się nie kończy. Celują też w kino - muzę nietracącą na popularności, instytucję coraz częściej otwierającą się na projekty, w których centrum są gwiazdy, poddawane przez film jakiejś formie analizy - twórczości, osobowości itd. Ostatnim i dość mizernym jakościowo przykładem może być (nie)sławny Budda - youtuber, którego dość niedługo po premierze dokumentu na jego temat zgarnęły organy ścigania.

Jesteśmy Żugajkami - recenzja filmu. Płaski, cukierkowy świat

REKLAMA

Tym razem jednak poruszamy się w klimatach znacznie bardziej pasujących do określenia "family friendly". Główną bohaterką "Jesteśmy Żugajkami" jest - cóż za niespodziewana informacja - Julia Żugaj, której sprofilowanie pod jednym kątem byłoby zapewne niełatwe. Dziewczyna jest naraz: influencerką, youtuberką, piosenkarką, spełnia się również w tańcu. Dzięki dokumentowi widzowie mogą zajrzeć za kulisy jej koncertów, wydarzeń z jej udziałem, a także zobaczyć na własne oczy nową subkulturę, która wokół Żugaj się tworzy.

Co ciekawe, filmy o Buddzie i Julii Żugaj łączy coś jeszcze, oprócz dokumentalnego ujęcia ich karier. Mowa o Krystianie Kuczkowskim, który ma na swoim koncie niejeden film z tego gatunku - opowiadał już m.in. o Maryli Rodowicz, Krzysztofie Krawczyku i Annie Przybylskiej. Można więc założyć, że ma już pewne doświadczenie w opowiadaniu o gwiazdach, które oprócz niekwestionowalnej sławy czy talentu, w swoim życiu borykały się z różnymi problemami. Jak możemy zobaczyć w trakcie filmu, ekipa towarzyszyła influencerce przez blisko 2 lata - zarówno w trakcie koncertów, jak i "zwykłych" chwil, takich jak spotkania z fanami, nagrywanie teledysku, czy podróż do domu po intensywnym wydarzeniu.

Daleki jestem od taniego uderzania we wszystkich influencerów co do jednego - choć mam w sobie sporo niechęci do wielu osób reprezentujących ten "zawód", to jednak znajduję w tym świecie pojedyncze, wartościowe osoby. Czy taką jest Julia Żugaj? Ważniejsze pytanie: czy po obejrzeniu tego filmu poczułem, że tak jest? Niespecjalnie. "Jesteśmy Żugajkami" to produkcja, która miała potencjał na opowiedzenie ważnych tematów w ciekawy sposób. Relacja artysty z publicznością, samoeksploatacja połączona z ambicjami, reakcja na hejt czy generalnie poruszanie się w świecie social mediów - to wszystko są tematy, które niewątpliwie w dzisiejszych czasach są godne rzetelnego poruszenia. Niestety, Kuczkowski i spółka wybrali inną drogę - ten film to bardzo płaski i często cukierkowy obraz nie tylko świata przedstawionego, ale i samej bohaterki.

Jako artystka zdaje się nie mieć do powiedzenia nic więcej niż tanie banały i frazesy, które słyszeliśmy już wszędzie.

Wychodzę z założenia (może naiwnego), że rzetelny dokument opowie mi nie tylko o tym obrazku, który znam z internetu, ale który pokaże mi centralną postać z innej, nieoczywistej strony, bardziej ludzkiej niż plastikowej. W przypadku "Jesteśmy Żugajkami" to się nie wydarzyło. Tytułowa bohaterka nieraz podkreśla intensywność tego, co robi i jakie obciążenie się z tym łączy, ale wszystko się kończy na słowach. Nie chodzi mi o to, żeby Julia Żugaj umartwiała się w ramach opowieści o samej sobie, ale po obejrzeniu tego dokumentu wcale nie czuję, że zobaczyłem w niej coś więcej, niż widzę przez ekran. Jaka jest największa wada bohaterki, o której dowiemy się z tego filmu? Że jest aż zbyt empatyczna, zbyt zaangażowana w swoją społeczność, a jeśli ktoś popełnia jakieś istotniejsze błędy, to dzieci lub rodzice. Sama Żugaj wypada w swoim biograficznym dokumencie - może zostanę za to skrytykowany, trudno - po prostu nieciekawie. Nie mam wątpliwości, że biorąc pod uwagę to, jak skażony toksycznością jest świat influencerów, Julia Żugaj ma w sobie empatię i na pewno wybija się jakąś familijną grzecznością, nieoperowaniem tanią kontrowersją, przemocą etc. Mimo tego jako artystka zdaje się nie mieć do powiedzenia nic więcej niż tanie banały i frazesy, które słyszeliśmy już wszędzie, wzmacniane tylko przez skład wypowiadających się w filmie gości - przyjaciel influencer, menedżer, jedna psycholożka. Rzeczywiście, obiektywność zapewniona.

Nie sposób nie odnieść wrażenia, że Żugaj została w tym filmie wyniesiona do rangi wręcz boskiej, niezależnie od tego, jak ona sama się do tego odnosi. To obraz krytykujący świat, w jakim się obraca, uciekający zaś od jakiegokolwiek głębszego zastanowienia się nad jej postępowaniem względem innych. Szczególnie zmarnowano tutaj potencjał na motyw niezdrowej relacji pomiędzy gwiazdą a jej sympatykami (w tym przypadku raczej sympatyczkami) - praktycznie jedyne co w tym temacie usłyszymy to peany małych dziewczynek, z których jedna z nich wprost mówi, że gdy dorośnie, chciałaby zostać influencerką (jedyna wyraźniejsza refleksja na temat wyidealizowania i granicy pomiędzy Żugaj a jej fankami pada z ust zaproszonej psycholożki). Ciekawie byłoby np. skontrować ten fragment z opowiedzeniem o wyzwaniach, z jakimi się to wiąże. Skoro zagląda się też za kulisy tego co robi, jeśli chodzi o sferę muzyczną, fajnie byłoby usłyszeć coś więcej niż backstage z koncertów (a i tak można odnieść wrażenie, że nieraz używa się tam zaburzającego naturalny odbiór playbacku).

"Jesteśmy Żugajkami" to ostatecznie dość infantylny, skupiający się na promocji, a nie na ciekawemu spojrzeniu na główną bohaterkę, film. Po jego obejrzeniu nie tyle nie rozumiem fenomenu Julii Żugaj, co nie czuję, że jest to postać, która jest na tyle ciekawa, by nakręcono o niej niemal 1,5-godzinną produkcję. Ma swoją niszę? Spoko. Dzieci ją lubią? Niech będzie, lepsze to, niż patostreamy. Czy jest w niej coś ciekawego i wyróżniającego? Moim zdaniem nie.

"Jesteśmy Żugajkami" można obejrzeć w ramach oferty Netflixa.

Więcej informacji ze świata kina przeczytacie na Spider's Web:

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-06T09:57:16+02:00
Aktualizacja: 2025-06-06T07:43:24+02:00
Aktualizacja: 2025-06-05T19:37:17+02:00
Aktualizacja: 2025-06-05T16:24:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-05T15:05:30+02:00
Aktualizacja: 2025-06-05T13:57:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-05T13:48:54+02:00
Aktualizacja: 2025-06-05T08:39:34+02:00
Aktualizacja: 2025-06-04T19:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-04T18:01:31+02:00
Aktualizacja: 2025-06-04T13:30:25+02:00
Aktualizacja: 2025-06-04T09:21:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-04T09:02:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-03T18:00:27+02:00
Aktualizacja: 2025-06-03T17:12:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA