Trwa awantura wokół „Pytania na śniadanie”. Za co tak naprawdę zwolniono Macademian Girl i El Gendy'ego?
Kilka dni temu dla telewidzów „Pytania na śniadanie” stało się jasne, że nie zobaczą już ulubionej pary w roli gospodarzy programu. Telewizja Polska zwolniła Macademian Girl i Roberta El Gendy'ego rzekomo z powodu niskiej oglądalności. Blogerka twierdzi jednak, że przyczyny były zupełnie inne.
Jak informowaliśmy w poniedziałek, decyzją władz Telewizji Polskiej, w popularnym programie śniadaniowym nie zobaczymy już lubianej pary gospodarzy. W „Pytaniu na śniadanie” nie wystąpią już Tamara Gonzalez Perea, znana szerzej jako Macademian Girl, i Robert El Gendy, a zastąpić ich mają Katarzyna Cichopek i Maciej Kurzajewski.
Jak ustalił jeden z tabloidów, powodem odsunięcia prezenterów przez TVP, miała być rzekomo niska oglądalność programów z ich udziałem. Choć ta hipoteza od początku budziła podejrzliwość (El Gendy i Gonzalez Perea byli ulubieńcami widzów, co widać chociażby po popularności ich profili w mediach społecznościowych), filmik opublikowany na Instagramie przez blogerkę rzuca na całą sprawę zupełnie nowe światło.
Macademian Girl: „to nieprawda, że podziękowano nam z powodu niskiej oglądalności”
Myślałam, że uda mi się tego uniknąć, bo uważam, że pewne rzeczy po prostu są zakulisowe i nie ma sensu kłopotać widzów czy obserwujących pewnymi sprawami. Natomiast wokół mojego odejścia z „Pytania na Śniadanie” pojawiło się bardzo dużo różnych plotek, często też krzywdzących — zarówno dla mnie, jak i mojego współprowadzącego, Roberta.
— mówi w pierwszych minutach nagrania prezenterka, wskazując Telewizję Polską jako tę, która rozpuściła plotkę o zwolnieniu pary za rzekomą niską oglądalność.
Jeżeli się rozstają dwie strony, to warto się grzecznie pożegnać, podziękować i nie rozpowiadać czegoś, co nie jest prawdą. (...) To nie jest prawda, że podziękowano nam z powodu niskiej oglądalności. My z Robertem daliśmy całe serce temu programowi, wiem, że on może powiedzieć to samo.
— kontynuuje Macademian Girl.
Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze
Jak zaznaczyła, prawdziwym powodem jej odejścia z TVP, miały być niekorzystne warunki umowy, które miał próbować wymusić na niej były już pracodawca. Perea miała być nakłaniana do dołączenia do nowej komórki działającej przy Woronicza, czyli Impresariatu Telewizji Polskiej. Problem w tym, że taka decyzja oznaczałaby mniejsze zarobki dla prowadzących program:
Moje zarobki w telewizji to była drobna część tego, na co się składa cała moja praca. (...) W telewizji wcześniej było tak, że dostawaliśmy kontakty i wymienialiśmy usługę za wynagrodzenie. Idea Impresariatu TVP jest taka, że jeszcze dodatkowo pobierają za to procent.
— tłumaczy Gonzalez Perea.
Tu pojawił się problem, bo dla mnie jako influencerki, taka umowa jest niekorzystna. Ona zakłada często wyłączność, ja nie mogę nic zrobić bez zgody stacji, o wszystko muszę pytać. Oczywiste jest, że dla kogoś, kto jest influencerem, działa na tak wielu polach, ta umowa nie jest korzystna
— podkreśla celebrytka.
„Czułam się terroryzowana”
Influencerka opowiedziała o negatywnej reakcji pracodawcy na jej odmowę. Tamara Gonzalez Perea wprost stwierdziła, że „czuła się terroryzowana”:
Ja i moja menedżerka dostałyśmy maila w godzinach nocnych, który miał w nagłówku, że albo podpiszemy umowę jutro, albo „zdejmujemy Tamarę z weekendów”. Czułam się po prostu terroryzowana, maile były wysyłane w takim tonie, tam nie było partnera do rozmowy
— wyznaje Macademian Girl.
Całego nagrania (uwaga, trwa ponad pół godziny) można wysłuchać na Instagramie prezenterki:
*Zdjęcie główne: www.tamaragonzalezperea.com