Stalkerka Roberta i Moniki Janowskich chce wyjść na wolność. Jest decyzja
Kilka miesięcy temu Robert i Monika Janowscy przekazali opinii publicznej, że po wielu latach nękania, ich stalkerka została zatrzymana. Kobieta nie chce opuścić i wnioskowała o wypuszczenie jej na wolność. Wiadomo, jaka jest decyzja sądu w tej sprawie.

Robert Janowski i jego żona Monika przez ponad 12 lat byli nękani przez stalkerkę, która mocno zatruwała parze życie. Przychodziła pod ich dom, zostawiała dziwne prezenty, a za Robertem Janowskim jeździła na koncerty. Sąd wydał stalkerce zakaz zbliżania się do Janowskich, lecz nie powstrzymało jej to przed uprzykrzaniem im życia.
Wiadomo, co dalej ze stalkerką Moniki i Roberta Janowskich. Kobieta nie daje za wygraną.
Kobieta miała grozić im śmiercią, próbować skrzywdzić fizycznie oraz psychicznie. Janowska żaliła się również na bierność ze strony policji. W kwietniu tego roku stalkerka pary trafiła wreszcie do aresztu. Monika i Robert Janowscy nie kryli radości, pisząc, że nawet zwykły spacer jest teraz dla nich świętem.
Czytaj też: Stalkerka Roberta Janowskiego i Moniki Janowskiej trafiła do aresztu. To jeszcze nie koniec sprawy
Jak się okazuje, stalkerka Janowskich dalej nie daje za wygraną. Jak donosi "Życie na gorąco" kobieta miała złożyć wniosek o wypuszczenie jej na wolność i pozostanie pod dozorem elektronicznym. Dla Janowskich oznaczałoby to dodatkowy stres. Sąd nie przystał jednak na prośbę stalkerki.
Kobieta wnioskowała o nadzór elektroniczny na czas trwania sprawy, ale na szczęście ten wniosek został przez sąd odrzucony. Dla nas to bardzo ważne, bo świadczy o zrozumieniu przez sąd naszych problemów i niebezpieczeństwa, jakie nam groziło z jej strony - cytuje wypowiedź Janowskiego tygodnik "Życie na gorąco".
Dalszym etapem w tej sprawie ma być diagnostyka psychiatryczna
Jak się okazuje, dalszym etapem w tej sprawie ma być diagnostyka psychiatryczna.
Aktualnie stalkerka jest w trakcie diagnostyki psychiatrycznej. Od wyników badań będzie zależeć, czy pozostanie w zakładzie karnym, czy też trafi na leczenie do specjalistycznej placówki - czytamy. Janowscy nie kryją, że chcieliby, aby ta sprawa w końcu zakończyła się.