REKLAMA

Netflix zapowiada kinową ofensywę. Nowe filmy, w tym jeden z DiCaprio, obejrzysz na małym i dużym ekranie

Netflix zapowiada swoje nowe filmy. Wiele z nich trafi na ekrany kin chwilę wcześniej niż do serwisów VOD. Filmowcom może się to nie podobać, ale trudno zaprzeczyć, że to rozwiązanie jest bardzo logiczne i... praktyczne, również dla widzów.

netflix filmy nie patrz w gore
REKLAMA

Patty Jenkins, reżyserka zarówno udanej, jak i nieudanej części „Wonder Woman”, mówiła ostatnio, że nie jest przekonana do streamingu. Reżyserka mówiła co prawda o filmach, które produkuje się właśnie z myślą o oglądaniu w domu, jej zresztą zdaniem filmy publikowane przez wielkie platformy „wyglądają fałszywie”. Czy można przyznać jej rację? Cóż, każdy kto widział kolejne komedie romantyczne produkowane głównie po to, aby wypełnić bibliotekę serwisów VOD wie, że reżyserka ma tu trochę racji. Ale tylko trochę.

REKLAMA

Patty Jenkins wylewa dziecko z kąpielą.

Bo choć jasne, masowe tworzenie filmów pod konkretny temat czy gatunek musi prowadzić do spadku ich jakości, ale Jenkins mówi to tak, jakby była to jedynie domena streamingu, a kino i kinowe doświadczenie było wolne od jej zarzutów. Jednocześnie zapomina o tym, że zmiany na rynku VOD sprawiły, że produkcje wyplute przez kina, jak choćby głośna i w gruncie rzeczy całkiem niezła „Anihilacja”, mogły znaleźć przyzwoitą dystrybucję. A dodatkowo: podział między kino a telewizję czy też te znienawidzone serwisy VOD nie jest już tak istotny jak kiedyś, granice między tymi światami niemal całkowicie się zatarły i – moim zdaniem ważnym punktem w tym procesie była „Zakazane Imperium”, które premierowało ponad 10 lat temu! Serio, sporo się od tego czasu zmieniło.

Najlepszym przykładem na to, jak bardzo zrosły się ze sobą światy telewizji i kina jest aktualnie trwająca Netfliksowa ofensywa filmowa. Serwis zapowiada kilka naprawdę głośnych produkcji i możemy być pewni, że nie są to niedrogie, traktowane trochę po macoszemu tytuły. W czasie pisania tego tekstu, wpadł zwiastun jednego z nich. Zobaczcie sami.

„Nie patrz w górę” z Jennifer Lawrence i Leonardo DiCaprio.

Reżyserem i scenarzystą jest Adam McKay, a więc gość, który „Big Short”. Oczywiście na ten moment trudno powiedzieć, jak będzie wyglądała dystrybucja i w ilu kinach go zobaczymy, ale – co najważniejsze – będziemy mieli wybór, czy obejrzeć go sobie w domu (premiera 24 grudnia) czy w na wielkim ekranie (tu premiera nastąpi chwilę wcześniej, bo już 10 grudnia).

Podobnie rzecz ma się choćby z filmem „Winni”, choć tu sytuacja nie jest już tak jasna.

REKLAMA

Obraz z Jake’iem Gyllenhaalem pojawi się już 1 października i Netflix zapowiadał, że wystartuje również w wybranych kinach. Nowy zwiastun nie potwierdza tej informacji, ale takich przypadków będzie więcej.

Jestem przekonany, że obecna dystrybucja kinowa będzie w dużej mierze uzależniona od tego, jak rozłożą się koronawirusowe obostrzenia. Wiele bowiem wskazuje na to, że wielu regionach, w których filmy mogłyby premierować, dostęp do kin będzie utrudniony. A lista produkcji, które miały wylądować na małym i wielkim ekranie jest długa. Żeby wymienić jeszcze choćby „The Hand of God” od Paolo Sorrentino (premiera kinowa ma odbyć się 3 grudnia, a w serwisie 15 tego samego miesiąca) czy „The Lost Daughter”, debiut reżyserski Maggie Gyllenhaal.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA