REKLAMA

Anihilacja to fascynujący horror i przerażający traktat o samozagładzie - recenzja

Nowy film Alexa Garlanda, scenarzysty "28 dni później" oraz reżysera "Ex Machiny", to mroczna i przerażająca wyprawa w głąb ludzkiej psychiki.

anihilacja recenzja
REKLAMA
REKLAMA

"Anihilacja" to film oparty na książce Jeffa VanderMeera "Unicestwienie". Główną bohaterką jest Lena (Natalie Portman), były żołnierz, która postanawia dołączyć do ekipy kobiet wyruszających do tajemnicznej Strefy X – niewyjaśnionego fenomenu naukowo-ekologicznego. Owa strefa pojawiła się nagle, w wyniku uderzenia czegoś na kształ meteorytu niewiadomego pochodzenia. Pierwsze oddziały wojska, które zostały tam wysłane, nie wróciły. Kobiety stoją więc przed śmiertelnie niebezpieczną misją.

Alex Garland to czołowy przedstawiciel kina autorskiego, który posiadł rzadką umiejętność tworzenia inteligentnych filmów dla mas. "Anihilacja" perfekcyjnie to pokazuje. Obraz ten ma wszelkie elementy oraz motywy znane z kina rozrywkowego, które Garland filtruje przez swoją wrażliwość i wyobraźnię, jednocześnie igrając z przyzwyczajeniami widza.

I już na samym początku reżyser dobitnie daje nam znać, że zrobił ten film po swojemu, albowiem w pierwszej scenie zdradza on praktycznie całe zakończenie "Anihilacji"!

Tak! W czasach, gdy filmowcy gorączkowo próbują wymyślić interesującą intrygę i potem robią wszystko, by dochować tajemnicy i nie spojlerować zakończeń, Garland idzie pod prąd, od razu odsłaniając przed nami wszystkie karty. To, co ogląmy w pierwszych scenach dzieje się chronologicznie na samym końcu.

Jest to o tyle interesujący i istotny zabieg, że od pierwszych chwil zupełnie inaczej kalibruje nasz odbiór całego filmu. Odwraca uwagę od tajemnic, zwrotów akcji, efektów specjalnych i tym podobnych fajerwerków, kierując ją ku głównym zagadnieniom o jakich "Anihilacja" opowiada.

A jest to niepokojący i przerażający traktat o samozagładzie do jakiej dąży człowiek, przy okazji niszcząc otaczający go świat.

Filmowa skażona strefa, do której trafiają bohaterki filmu, jest niczym nowotwór wyrosły na powierzchni Ziemi, przeżerający i mutujący wszystko to, co znajduje się w jego obrębie. Każdy intruz, próbujący go zniszczyć lub choćby tylko zaingerować, musi być gotów na atak i śmierć.

anihilacja recenzja

I choć "Anihilacja" od strony wizualnej prezentuje się pięknie (skażona strefa wygląda trochę niczym mroczna wersja Pandory z "Avatara"), a chwilami potrafi zmrozić krew w żyłach scenami rodem z horroru, to tak naprawdę film Garlanda jest czymś zdecydowanie większym i ważniejszym. To pełna smutku i zadumy filozoficzna podróż w głąb ludzkiej duszy w jaką wybrały się główne bohaterki, a my razem z nimi.

Scen akcji czy ataków zmutowanych stworów jest tu jak na lekarstwo, więc jeśli nastawiacie się na pełne emocji widowisko z zawrotnym tempem, muszę ostudzić wasze apetyty.

"Anihilacja" to powolne kino kontemplacyjne - wciągające, fascynujące, choć wymagające od widza skupienia i wystawiające na próbę jego cierpliwość.

Jeżeli zdacie ten test, to dzieło Alexa Garlanda wynagrodzi wam trudy z nawiązką. Pobudzi do myślenia, postawi szereg pytań i zagadek, które sami będziecie próbowali rozwikłać. No i chwilami nieźle wystraszy, choć daleko temu filmowi do bycia generycznym straszakiem.

anihilacja recenzja

Sceny ataku stworów funkcjonują tu bardziej na zasadzie interludium pomiędzy kolejnymi etapami podróży bohaterek. Obserwujemy więc grupkę kobiet studiujących miejsce w którym się znalazły, jednocześnie poznajemy motywacje stojące za podjęciem przez nie decyzji, by wziąć udział w tej samobójczej misji. Każda z nich ma jakąś skazę, jakiś brak, traumę. Dzięki temu "Anihilacja", zamiast być kolejnym slasherem ze zmutowanymi potworami, jest tak naprawdę filmem o ludziach – ich słabościach, lękach, wadach i zapędach autodestrukcyjnych.

Sam koncept Strefy X jest szalenie ciekawy - to odseparowana od reszty świata dziwna "mazaisto-bańkowa" powłoka. Jest więc przestrzenią pozornie otwartą, choć tak naprawdę zamkniętą.

Wszystko, co znajduje się wewnątrz niej rządzi się własnymi prawami, stojącymi w sprzeczności z tymi znanymi człowiekowi. To miejsce, jak gdyby z innego wymiaru, niczym obcy świat, pomimo tego, że znajduje się tuż obok nas. Ludzka wiedza o fizyce czy biologii nie ma tu zastosowania.

Idę o zakład, że filmem, który stał się głównym punktem odniesienia dla Garlanda przy tworzeniu "Anihilacji", był "Stalker" Andrieja Tarkowskiego, utrzymany w bliżniaczym tempie, kontemplacyjnym nastroju i stawiającym podobne filozoficzne pytania. Zresztą fabularnie można także znaleźć liczne podobieństwa - w "Stalkerze", główny bohater również udaje się do zamkniętej strefy (Zony) i owa podróż staje się dla niego czymś znacznie więcej.

Na tym nie kończą się filmowe tropy, postawione przez Aleksa Garlanda. Klaustrofobiczna i pełna grozy atmosfera ograniczonej przestrzeni przywodzi na myśl "Obcego", w którym bohaterowie również musieli stawić czoła nieznanej sile, która wybijała ich po kolei.

Filozoficzne zacięcie, poza "Stalkerem", ma też swoją genezę w inspiracji "Odyseją kosmiczną" Stanleya Kubricka (w jednej z finałowych scen jest wręcz parafraza sekwencji z arcydzieła Kubricka). Z kolei pytania o człowieczeństwo i humanistyczny dyskurs przywodzą na myśl niedawny "Nowy początek" Denisa Villeneuve'a.

Ale pomimo tych nawiązań, "Anihilacja" to w pełni skończone i oryginalne dzieło, które zrobi na was piorunujące wrażenie, jeśli tylko dacie mu szansę.

To filmowa wyprawa dla bardziej świadomego i wymagającego widza.

anihilacja recenzja

Fakt, że Garland po raz kolejny, ubrał swą opowieść w szaty science-fiction i horroru pokazuje, jak wielki potencjał może tkwić w tych gatunkach i jak dużo można za ich pośrednictwem poruszyć ciekawych tematów, dotyczących człowieczeństwa, a w tym przypadku dodatkowo jeszcze ekologii. I to bez popadania w pretensjonalny ton czy ciężki filozoficzny esej. Trzeba tylko umieć odpowiednio wykorzystać te motywy.

"Anihlacja" ma dość wolne, snujące się tempo, ale dzięki temu pozwala na immersję ze światem przedstawionym oraz lepsze poznanie psychiki bohaterek. A to w dzisiejszym kinie tego typu luksus, z którym nieczęsto mamy do czynienia.

REKLAMA

Premiera Anihilacji już 12 marca 2018 roku w serwisie Netflix.

I mimo wszystko szkoda, że film ten nie pojawił się u nas na dużym ekranie (w Stanach "Anihilacja" jest tradycyjnie dystrybowana w kinach, natomiast poza Ameryką film ten dystrybuuje Netflix), wtedy immersja widza z wizją Alexa Garlanda byłaby jeszcze lepsza... Na szczęście nie psuje to ogólnego (bardzo pozytywnego) wrażenia.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA