Jesteśmy już po seansie nowych Gwiezdnych wojen. Pora wreszcie rozstrzygnąć, do kogo odnosi się tytuł, czyli Ostatni Jedi.
Przeczytaj: Star Wars: The Last Jedi - recenzja bez spoilerów.
Dalej będą spoilery, więc czytasz na własną odpowiedzialność.
Na długo zanim 8. epizod zawitał do kin, fani dyskutowali na temat znaczenia tytułu. The Last Jedi można interpretować na kilka sposobów. Tytuły poprzednich filmów z cyklu Star Wars dość łatwo rozszyfrować jeszcze przed seansem:
- Mroczne Widmo - pojawienie się Sithów;
- Atak klonów - rozpoczęcie wojen klonów;
- Zemsta Sithów - przejęcie władzy przez Imperatora;
- Nowa nadzieja - nowe pokolenie zaczyna walkę o wolność;
- Imperium kontratakuje - potęga militarna bierze odwet;
- Powrót Jedi - pokonanie zła i triumf bohaterów;
- Rogue One - kryptonim, który później przyjęli rebelianccy piloci.
W przypadku Ostatnich lub Ostatniego Jedi sprawa jest o tyle ciekawa, że nawet w polskim tłumaczeniu trudno określić, czy chodzi o jedną osobę, kilka osób, czy o cały pradawny zakon. Do sprawy odniósł się reżyser i scenarzysta w jednym jeszcze przed premierą filmu.
Rian Johnson wyjaśniał, że The Last Jedi odnosi się do Luke’a Skywalkera, ale o to i tak nie wykluczyło dwuznaczności. Wspominał w końcu o popularnym w świecie gwiezdnych wojen motywie, czyli punkcie widzenia, co zasiało ziarno wątpliwości.
Teraz już naprawdę zaczynają się spoilery!
Ostatni Jedi to i Luke, i Rey.
Luke Skywalker na początku filmu faktycznie jest ostatnim przedstawicielem swojego zakonu, tak jak zapewniał Johnson. Teraz możemy mieć już pewność, że nie przeżył żaden inny rycerz ani adept. Bohaterowie serialu Rebels żadnym cudem nie dotrwali do czasów trylogii Disneya, tak samo jak - w przeciwieństwie do Expanded Universe - nikt nie umknął Rozkazowi 66.
W toku filmu Luke, tak jak miało to od samego początku wyglądać, przekazuje pałeczkę młodemu pokoleniu. Ostatnim Jedi zostaje na koniec właśnie Rey. Chociaż nie ukończyła formalnie szkolenia, posługuje się Mocą dzięki intuicji. Luke, tak jak nakazał mu Yoda, przekazał jej to, czego się nauczył w formie kilku prostych lekcji. To było ważniejsze, niż jakieś pradawne zwoje.
Tytuł 8. epizodu The Last Jedi nie ma trzeciego dna.
Jestem jednak przekonany, że tytuł nowego filmu z cyklu Gwiezdne wojny jest dwuznaczny wbrew wcześniejszym wypowiedziom reżysera The Last Jedi. Chociaż na początku chodzi o Luke’a, to następuje zmiana warty jeszcze w toku filmu, a Rian Johnson zrobił wszystko, by nie zdradzić fabuły.
Z pewnego punktu widzenia Ostanim Jedi zostaje Rey. Widzowie po seansie nie powinni mieć jednak żadnych wątpliwości, że przede wszystkim chodzi o Luke’a - tak samo jak przy tytułach wszystkich poprzednich części cyklu nie zostawało zbyt dużo miejsca na interpretacje.
Można byłoby próbować interpretować The Last Jedi na inne sposoby. Upieranie się na liczbę mogą i np. podciąganie pod Ostatniego Jedi upadłego Bena Solo jest już moim zdaniem jednak mocno na wyrost. Nawet pomijając to, że Kylo Ren jest znacznie bardziej skomplikowaną postacią, niż mogłoby się wydawać po Przebudzeniu Mocy.
A to, dlaczego Luke twierdzi przy tym, że czas Jedi minął, to już osobna historia…