Mitologia grecka to ta sekcja literatury, która łączy szkolnych nauczycieli i twórców kina. Właśnie w tych sferach najczęściej słyszymy historie o słynnych greckich bogach lub wojownikach, których sława przetrwała tysiące lat. Film Uberto Pasoliniego wychodzi jednak od kompletnie innej strony, niż dotychczasowe kino o Odyseuszu. W tym tkwi jego siła.
OCENA

W mitologii najbardziej rozpoznawalni są bogowie - nadnaturalne istoty o niemal nieograniczonej mocy, zdolne do zmieniania losów świata, wpływania na śmiertelników. Swoje miejsce mają też herosi. Jednym z nich jest Odyseusz - słynny król, potomek Hermesa, który walczył w wojnie z Trojanami i po wielu latach tułaczki powrócił na rodzinną wyspę. W 2026 roku zobaczymy "Odyseję" - ekranizację jego losów z rąk samego Christophera Nolana i przy udziale niezwykle gwiazdorskiej obsady. Teraz skupmy się na filmie, który do polskich kin niestety nie trafił.
Powrót Odyseusza - recenzja filmu. Upadły weteran
"Powrót Odyseusza", jak nietrudno się domyślić, koncentruje się na ostatnim elemencie tej historii. Tytułowego bohatera (Ralph Fiennes) zastajemy wycieńczonego, leżącego na piasku w stanie wręcz agonalnym. Jeden z lokalnych pasterzy, Eumajos, nie rozpoznający dawnego władcy, zapewnia mu opiekę. Dochodzący do siebie Odyseusz zaczyna dostrzegać, jak wiele się zmieniło w jego dawnym królestwie. Włącznie z sytuacją w jego domu - królowa Penelopa (Juliette Binoche) wyczekuje jego powrotu, ale opieranie się zalotnikom i perspektywie pustego tronu przychodzi jej coraz ciężej.
Spragnieni fajerwerków, widowiskowych walk, spektakularnych morskich scen mogą być zawiedzeni - "Powrót Odyseusza" ich nie oferuje - wszelkie sceny walki, zwłaszcza te w wykonaniu Fiennesa są przyziemnie zainscenizowane, sam aktor absolutnie imponuje przygotowaniem fizycznym. Reżyser (i współscenarzysta zarazem) pokierował tę historię w zdecydowanie odmienne rejony - to film prowadzony dość nieśpiesznie, momentami wręcz kontemplacyjnie. Szkoda, że nie trafił on na duży ekran, natomiast zdecydowanie ma w sobie coś telewizyjnego, jeśli chodzi o formę. Nie ma tu jakiegoś imponującego bogactwa lokacji - to dość surowy obraz, zarówno w formie, jak i treści. Całościowo nie wpływa to negatywnie ani trochę - obcujemy z rzeczywistością krainy, która nie opływa w dobrobyt, zaś jest pogrążona w chaosie i bezkrólewiu. Film charakteryzuje się sporą dawką wręcz brudnego realizmu opowieści i obrazu, co dobrze koresponduje z psychicznym pobojowiskiem w głowie protagonisty. W gruncie rzeczy "Powrót Odyseusza" to mocna historia złamanego weterana, który widział i przeżył wiele, a za wiele mrocznych wydarzeń niewątpliwie sam był pośrednio lub bezpośrednio odpowiedzialny. Obecność bogów nie jest tutaj zasygnalizowana - to ludzka historia i dosłownie, i w przenośni.
To rzetelne, porządne kino, które spektakularność zamieniło na surowy, momentami kontemplacyjny realizm.
"Powrót Odyseusza" opowiada o mężczyźnie, który dawniej dzierżył ogrom władzy, chwały i autorytetu, a teraz nie potrafi wrócić do normalnego życia. Pasolini małymi środkami potrafi przedstawić złożoność bohatera, ale nie tylko jego. Niemało czasu ma emanująca troską i mądrością Penelopa, do której, pomimo tęsknoty za mężem, coraz mocniej dochodzi polityczny pragmatyzm. Równocześnie ciężko jej coraz bardziej trzymać pod kloszem syna, który chce więcej wolności i samodzielności, jednak w jego przypadku oznacza to przyszłą rolę mięsa przeznaczonego do walk, już i tak będącego obiektem pogróżek. Może przydałoby się trochę więcej czasu poświęcić właśnie temu tematowi - wątek zakusów zalotników otwiera ciekawą furtkę do pokazania ich osobistych ambicji i motywacji. Kto zna historię Odysa z mitów zaskoczony finałem nie będzie. Ostatni akt jest romantyczny, ale w niewątpliwie trudny sposób - pomiędzy parą bohaterów jest dojrzała, wystawiona na niezwykłą próbę miłość i wspólna obietnica przepracowania wszystkiego.
Pojedyncze niedociągnięcia na poziomie samej fabuły są rekompensowane przez fantastycznych aktorów. Są w świecie kina tacy, którzy niezależnie od tego w jakim gatunku i kogo grają, całym swoim jestestwem wypełniają ekran i każdym ruchem czy detalem przekazują wszystko. Do tego grona zalicza się Ralph Fiennes. Jego tężyzna fizyczna jest niesamowita jak na jego wiek, zaś przy okazji rewelacyjnie koresponduje z jego umęczoną połamaną duszą i psychiką. Odyseusz w niczym, absolutnie niczym nie przypomina dostojnego wojaka - to zniszczony przez swoje doświadczenie weteran z najmocniejszą odsłoną PTSD. Fiennes od początku do końca zachwyca w tej roli.
Choć legendarny aktor oczywiście dominuje w tej historii, nie jest jedynym zachwycającym reprezentantem swojego zawodu. Prawdę powiedziawszy, chyba nie dało się obsadzić lepiej silnej, pełnej klasy, świadomej, ale jednocześnie emanującej troską i tęsknotą Penelopy. Juliette Binoche w każdej minucie swojej obecności potwierdza słuszność tego castingu - ma w sobie sporo niewypowiedzianych, głębokich emocji. Charlie Plummer w roli Telemacha nie zachwycił, ale też nie popełnił żadnej aktorskiej wpadki - to poprawny występ. Kreację Marwana Kenzariego oceniam jako udaną ciekawostkę - aktor po raz drugi wcielił się w zakulisowego gracza, który pragnie władzy i ręki kobiety, a zostaje pokonany przez "człowieka z rynsztoku" (Kenzari grał Dżafara w aktorskim "Aladynie").
"Powrót Odyseusza" to rzetelne, porządne kino, które spektakularność zamieniło na surowy, momentami kontemplacyjny realizm. Niektóre części fabuły dało się poprowadzić lepiej, ale moje pretensje w tej materii zostały skutecznie stłumione przez fantastyczne aktorstwo Fiennesa i Binoche. Dobry, niesłusznie niedoceniony przez duże ekrany film.
"Powrót Odyseusza" jest dostępny do obejrzenia w ramach abonamentu Prime Video.
Więcej informacji ze świata kina przeczytacie na Spider's Web: