REKLAMA

„Rebeka” od Netfliksa to niepotrzebny remake klasyki kina

To musiało się tak skończyć. Na palcach jednej ręki można policzyć remaki, które miały sens, wnosiły cokolwiek nowego względem oryginału i okazywały się dobrymi samodzielnymi filmami. „Rebeka” do takich niestety nie należy.

Rebeka - film Netfliksa z 2020 roku
REKLAMA
REKLAMA

Nie żeby wersja tej adaptacji powieści Daphne du Maurier w reżyserii Alfreda Hitchocka była absolutnie ostateczną. Nigdy nie uważałem pierwszego hollywoodzkiego filmu mistrza suspensu za arcydzieło. „Rebeka” z 1940 roku jest świetnym thrillerem psychologicznym z wątkiem romantycznym, ale tylko, bądź aż, tyle. Tym niemniej nie widziałem zbyt wiele miejsca na dopowiedzenie czegoś istotnego w kolejnej jej inkarnacji i to się niestety potwierdziło.

„Rebeka” to historia młodej dziewczyny (w filmie nie dowiadujemy się nawet, jak ma na imię, a gra ją Lily James), która poznaje bogatego wdowca, Maximiliana de Wintera (Armie Hammer). Oboje zakochują się w sobie, a mężczyzna postanawia się oświadczyć i sprowadzić nowo poślubioną do swojej posiadłości Manderley. Tam jednak dziewczyna cały czas musi mierzyć się z widmem niegdysiejszej obecności tragicznie zmarłej żony de Wintera.

„Rebeka” to o tyle niezwykła opowieść, co zawdzięczamy literackiemu pierwowzorowi Du Meurier, że plasuje się gdzieś na styku romansu, thrillera i… opowieści o duchach.

Wprawdzie żadnego dosłownego ducha tu nie ujrzymy, ale zarówno autorka powieści, jak i przenoszący ją na taśmę filmową twórcy próbują tak to wszystko poukładać, że same wspomnienia o Rebece, pierwszej żonie pana de Winter, które pielęgnują mieszkający w Manderley, niejako podtrzymują jej obecność „przy życiu”.

Reżyser nowej wersji filmu, Ben Wheatley, postawił dodatkowo większy akcent na wątki romansowe/melodramatyczne, które z czasem przeradzają się w opowieść o małżeńskim piekle. Zrobił to w miarę stylowo, bo film prezentuje się bardzo przyjemnie dla oka (piękne plenery, ładne kostiumy, ładni aktorzy w rolach głównych).

rebeka 2020 film

Pozornie wszystko jest na miejscu. I jeśli po raz pierwszy stykacie się z tą historią, to jest szansa, że „Rebeka” od Netfliksa was zaintryguje.

Jest w niej coś niepokojącego i smutnego pod powierzchnią. Ale jednocześnie film Wheatley trochę… przynudza. Nie oczekuję od niego bycia godnym następcą Hitchocka, ale wypadałoby trochę lepiej się znać na odpowiednim budowaniu napięcia. Tutaj tego zabrakło.

Dostajemy więc przez pierwszy, sporej długości, akt będący trochę mdłą i średnio rozpisaną historią romansu państwa de Winter, który nagle zmienia się w trochę bardziej tajemniczą i mroczną opowieść. I ta zmiana tonalna, także nie do końca się Wheatleyowi udała. I zamiast solidnego thrillera wymieszanego z filmem grozy, dostajemy przedziwne mętne romansidło, które zdaje się bardziej opowiadać o horrorze nieudanego małżeństwa i próbach sprostania niemożliwym do spełniania wymaganiom obiektu uczuć. W dość banalnej formie.

rebeka 2020 lily james

Z całym szacunkiem także dla Armiego Hammera i Lily James, ale nie są oni aktorami tego samego kalibru co znani z wersji Hitchocka Joan Fontaine i Laurence Olivier.

Do tego to nie są ich najlepsze kreacje w karierze. James nie bardzo wie jak podejść do swojej postaci, a Hammer jest zwyczajnie drewniany.

REKLAMA

Jeśli więc macie okazję, to obejrzyjcie „Rebekę” z 1940 roku, nawet jeśli czarno-biały obraz z jakiegoś powodu odstrasza część z was, to i tak jest to łatwiejsze do przełknięcia niż, to co serwuje nam film Netfliksa. Wersja Hitchocka jest po prostu lepsza, ciekawsza, bardziej trzymająca w napięciu i angażująca.

Jeśli jednak z braku laku skusicie się na wersję Netfliksa to miejcie tylko na uwadze, że choć jest to w miarę przyjemny w obyciu film, to oglądacie mniej udaną wersję tej opowieści.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA