Superman jest SuperWoke. Co na to James Gunn?
Nowy „Superman” okazał się sukcesem, a James Gunn święci triumfy - oto udało mu się uruchomić nowe kinowe uniwersum DC, które tym razem zbiera głównie pochwały. Niestety, filmowiec znalazł się też pod ostrzałem jednej ze stron amerykańskiej sceny politycznej, której nie spodobało się to, w jaki sposób postrzega on Człowieka ze Stali.
Superman od zawsze uosabiał historię Ameryki - będącą w gruncie rzeczy historią imigrantów. Sam zresztą był jednym z nich, na co słusznie zwrócił uwagę James Gunn. Niestety, ta oczywista konkluzja nie wszystkim przypadła do gustu - wielu odbiorców zarzuca teraz nowemu Człowiekowi ze Stali, czyli postaci będącej ilustracją szczerej, bezinteresownej dobroci, definiowanej przez pragnienie czynienia dobra, że jest zbyt „woke”. Gunn postanowił odnieść się do tych zarzutów, nie kryjąc zdziwienia taką interpretacją, która przewija się przez konserwatywne kręgi.
Superman jest SuperWoke?
Sam termin „woke” został już tak dalece wypaczony, że zatracił swoje pierwotne znaczenie - dziś używa się go często jako etykiety wobec dosłownie wszystkiego, co nie odpowiada konserwatywnym narracjom. Jednak dla Gunna esencją opowieści o Supermanie pozostaje dobroć. I choć dla niektórych może to zabrzmieć zbyt „postępowo”, właśnie ten motyw stanowi fundament filmu.
W rozmowie z „Entertainment Weekly” Gunn przyznał:
Słyszałem, ze niektórzy mówią, iż film jest „woke”, ale równie wielu twierdzi, że wcale taki nie jest. (...) Ciekawi mnie, co dokładnie w tym filmie uważane jest za „woke”. Wydaje mi się, że ludzie źle zinterpretowali coś, co powiedziałem... Dziennikarz z londyńskiej gazety wspomniał, że twórcy Supermana - Jerry Siegel i Joe Shuster - byli synami imigrantów i stworzyli Supermana właśnie jako historię o imigrancie. Odpowiedziałem: tak, to opowieść o imigrancie, ale przede wszystkim - dla mnie - to historia o dobroci i życzliwości. I właśnie to jest sednem tego filmu.
To właśnie media pokroju Fox News oraz inni prawicowi komentatorzy ukulit termin „SuperWoke” na określenie tej odsłony uniwersum DC.
Gunn, starając się zachować dyplomację, jeszcze raz podkreślił temat przewodni filmu:
Dobroć była kiedyś wartością amerykańską. Dziś już nie jestem tego taki pewien. (...)
Życzliwość to coś, co każdy z nas może praktykować. I do czego to prowadzi? (...) Do wszystkiego? Tak. Nawet do tego, ile osób ginie w wyniku agresji drogowej. Gdyby ludzie na nowo zaczęli cenić życzliwość, wiele by się zmieniło. Dawniej była ona amerykańską wartością. Dziś, mam wrażenie, już niestety nie. I właśnie o tym zawsze miał być ten film - nie o ideologii, nie o polityce. O zwykłej, ludzkiej dobroci.
Trudno się z twórcą nie zgodzić - to właśnie dobroć była czymś, co Gunn chciał w Supermanie podkreślić, choćby na przykładzie chęci pomocy niesfornemu, problematycznemu, cudzemu psu - za wszelką cenę. Superman stwierdził, że zwierzak na pewno jest przerażony. I to wystarczyło.
Tak czy owak: postawiona „teza” jest niedorzeczna. Człowiek ze Stali przez dekady - w komiksach, filmach, serialach - pokazywał, jakimi wartościami się kieruje. Przypomniano o tym także Deanowi Cainowi, byłemu odtwórcy roli Supermana w serialu „Lois i Clark”, który postanowił wtrącić się do dyskusji. Jak zauważają pozostali amerykańscy dziennikarze: wygląda na to, że niektórzy nie szukają dziś Supermana - lecz Homelandera. Na szczęście całe to szukanie aferki nie wpłynęło negatywnie na zainteresowanie widzów. Po dwóch weekendach „Superman” miał już na koncie 265 mln dol. z rynku północnoamerykańskiego - jest to zatem jeden z największych sukcesów kinowych tego roku.
Czytaj więcej:
- Jeden z największych hitów roku wreszcie na VOD. Kiedy trafi na Disney+?
- Netflix pokazał najpopularniejsze polskie filmy 2025. W topce produkcje dla dorosłych
- Smerfy: Wielki film - ile trwa, od ilu lat, opinie. Czy to film dla dzieci?
- Jason Momoa mówi, że nie załatwił synowi głównej roli w Diunie 3. Jasne, jasne
- W nowym thrillerze Netfliksa mieszkanie zamienia się w koszmar. Brzmi znajomo?
