REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

To się nigdy nie skończy. Czarnoskóra aktorka w wiedźmińskim serialu, a fanom żyłka pęka ze złości

To znowu się dzieje. Netflix pokazuje czarnoskórą aktorkę, która zagra w nowym serialu z uniwersum „Wiedźmina", a fani nie potrafią ugryźć się w język. 

25.01.2021
17:57
The Witcher Blood Origin kto zagra
REKLAMA
1486 interakcji
dołącz do dyskusji
REKLAMA

Wiele miesięcy temu po internecie krążył żart (przesłanki były, ale nad wyraz mętne), że Idris Elba, aktor znany choćby z tytułowej roli w serialu „Luther”, ma wcielić się w wiedźmina Geralta. Może nie był to najmądrzejszy z dowcipów, ale doprowadził do wrzenia części fanów, którzy zmianę w kolorze skóry Geralta (dodajmy, zmianę wymyśloną) traktowali jako zamach na Świętego Graala polskiej popkultury, czyli sagę Sapkowskiego.

Oczywiście do niczego takiego nie doszło, ale nie upłynęło wiele wody w Jarudze, nim sprawa zaczęła się na nowo. I to kilka razy. Poszło o Ciri (ta mogła być grana przez nie białą aktorkę), potem o driady z Brokilonu (tym razem już w samym serialu Netfliksa). Mechanizm tych awantur jest prosty i w niemal niezmienionej formie wraca raz za razem. Wrócił i dzisiaj.

Netflix ogłosił, że w serialu „The Witcher: Blood Origin” zagra Jodie Turner-Smith.

Pod oryginalnym postem Netfliksa z tą informacją wybiło szambo i absolutnie odradzam zaglądanie tam. Chodzi oczywiście o to, że aktorka jest czarnoskóra, gra elfkę, a ta rasa, jak wiadomo, jest... biała. Pojawiają się głosy niby to uczone, że przecież długouchy gatunek pochodzi z mitologii nordyckiej, że proza Sapkowskiego jest przecież słowiańska i tak dalej. Wszystkie te argumenty były zbijane wielokrotnie. Dyskusja o słowiańskości „Wiedźmina” przetaczała się przez sieć tak wiele razy, że zupełnie jałowe jest wyciąganie jej jeszcze raz. Ale w tej awanturze jest coś, co wyciąga ją na wyższy, jeszcze bardziej kuriozalny poziom.

„The Witcher: Blood Origin” przeniesie bowiem akcję na 1200 lat przed wydarzeniami znanymi z wiedźmińskiej sagi i pokaże świat, jakiego w gruncie rzeczy u Sapkowskiego nie było.

Zresztą sam autor wiele elementów ze swojego światotworzenia zaprzągł po prostu do opowiedzenia historii swoich bohaterów, nie martwiąc się tym, że pojawiają się tam niedopowiedzenia, drobne sprzeczności. I wydawałoby się, że autorzy powinni mieć absolutną dowolność decyzji obsadowych, fabularnych i castingowych – nic z tych rzeczy! Zdaniem fanów zmiany są niedopuszczalne.

Budujące jest jednak, że mimo kuriozalnych zarzutów, nieeleganckich i często rasistowskich komentarzy coraz więcej załatwia społeczność, pacyfikując raz za razem kolejnych obrońców „zgodności z oryginałem”. Język wyostrzył się również samemu serwisowi.

netflix wiedzmin serial class="wp-image-487060"

Oryginałem, którego nie było – przypominam.

Zwłaszcza że w tym całym zamieszaniu zupełnie zapomniano o tym, że dla „Wiedźmina” zaczyna się złoty okres. Wreszcie będziemy mogli poznać interpretację przeszłości i zupełnie nowych bohaterów oraz wypełnić część pustki, z jaką zostawił nas Sapkowski. Zresztą sama zapowiedź tej bohaterki jest zarówno intrygująca, jak i rysująca wizję przyświecającą twórcom.

Éile to elitarna wojowniczka obdarzona głosem bogini, która opuściła swój klan i pozycję strażniczki królowej, aby podążać za głosem serca i wieść życie jako wędrowna śpiewaczka. Jednak gdy na Kontynencie przychodzi dzień ostatecznego rozrachunku, ponownie chwyta za miecz w poszukiwaniu zemsty i odkupienia.

REKLAMA

Zapowiada się intrygujący serial. I jeśli tylko Netflix nie oszczędzi na budżecie, skupi się na historii, to możemy otwierać szampana, a z pewnością Andrzejowi Sapkowskiemu już się on chłodzi w lodówce.

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA