"365 dni" znudziło Polaków. Teraz Netflix rozpali waszą wyobraźnię odwalonym thrillerem o seksie

Użytkownicy platformy Netflix mieli rzucić się na "Kolejne 365 dni". Jak się jednak okazuje, najnowsza odsłona polskiej serii erotyków, po premierowym weekendzie nie może poszczycić się taką popularnością, co wcześniejsze "365dni: Ten dzień". Najwidoczniej subskrybenci serwisu poczuli przesyt pozbawionym emocji seksem, absurdalnymi zwrotami akcji i stereotypami zaludniającymi świat "polskiego Greya".

Choć Blanka Lipińska wspominała swego czasu, że być może wróci do świata "365 dni" i napisze powieść z perspektywy Massimo, na razie Netflix nie ma na podstawie czego zrobić kolejnej części erotyku. W najlepszym wypadku cała seria zakończyła się już na dobre, a w najgorszym - czeka nas dłuższa tylko chwila wytchnienia. Natomiast nawet jeżeli w życie wejdzie ten pierwszy scenariusz, to nie oznacza on, że platforma odpuszcza treści dla dorosłych.

Sukces pierwszych "365 dni" pokazał Netfliksowi, że warto inwestować w produkcje dotyczące seksu. Dlatego prócz kolejnych odsłon reality show "Too Hot To Handle", dostaliśmy jeszcze chociażby "Eroticę 2022", czy "Sexify". Biblioteka treści dla dorosłych na platformie co chwilę powiększa się o nowe tytuły, a w tym tygodniu dołączył do niej duński film.

Z opisu "Miłości dla dorosłych" wynika, że to podszyty erotyką thriller w oldschoolowym stylu. W końcu mamy do czynienia z opowieścią o niebezpiecznym w swych skutkach romansie. Brzmi trochę jak "Fatalne zauroczenie", ale tutaj życie głównego bohatera w piekło zamienia nie kochanka a żona. Obydwoje są zresztą gotowi na wszystko, aby osiągnąć swoje cele.

Po "Miłości dla dorosłych" nie spodziewajcie się epatowania tanią erotyką. W przeciwieństwie do twórców "Kolejnych 365 dni" Barbara Topsoe-Rothenborg ewidentnie stawia na rozwój psychologiczny postaci i trzymającą w napięciu fabułę. Dlatego jej film rozpali was zdecydowanie bardziej niż najnowsza odsłona polskiej serii erotyków.