Bohaterowie komiksów Marvela, a prawa do nich. Która wytwórnia je dzierży?
Spider-Man wraca do Sony, ale to nie jedyny bohater, którego Marvel utracił. Przypominamy, dlaczego wydawnictwo nie ma praw do swoich postaci.
Stan Lee, czyli wszechojciec wydawnictwa Marvel, zawsze marzył, by stworzone przez armię scenarzystów i rysowników postaci zawładnęły Hollywood. Młodym stażem fanom pewnie trudno w to dziś uwierzyć, ale przez długie dekady filmowcy patrzyli na niego jak na kosmitę. To jak łączenie sacrum z profanum!
Komiksy przez lata były traktowane jako poślednie medium, a filmowe adaptacje przygód odzianych w lateks herosów były niszą. Zanim superbohaterowie stali się następcami greckich herosów, a opowieści o nich zmieniły się we współczesne mity, Marvel musiał wręcz błagać reżyserów o to, by się nimi zajęli.
Dla aktora udział w takim widowisku był niczym granie do kotleta dla muzyka - ot, chałtura.
Próby zainteresowania Hollywoodu superbohaterami na poważnie zbiegły się w dodatku z (kolejnymi już) problemami finansowymi wydawnictwa. W ubiegłym tysiącleciu nikt w firmie nie myślał o tym, że kolejne serie filmów mogą się ze sobą łączyć fabularnie niczym, nomen omen, komiksy, w ramach jednego uniwersum.
Marvel rozsprzedawał więc, często za bezcen, licencje na poszczególne postaci lub grupy, czasem stawiając warunki, jak np. konieczność kręcenia filmów co ileś-tam lat. Część tortu oddano takim wytwórniom jak Fox, Sony i Universal, a Disney, który Marvela w końcu wykupił, musi się dogadywać z konkurencją.
W rezultacie wpływ na kształt Marvel Cinematic Universe mają… prawnicy.
Dzisiaj to oni mówią twórcom, których postaci i w jakim kontekście mogą użyć. Ze względu na zawiłości umów pomiędzy korporacjami, z których niektóre zawierane były lata temu, w większości przypadków sprawa nie jest w końcu taka oczywista, zwłaszcza jeśli chodzi o te mniej znane postaci.
Prowadzi to do kuriozalnych sytuacji. Dobrym przykładem jest to, że Fox miał wykupione prawa do X-Menów, ale Marvel chciał użyć dwójki mutantów w swoich filmach. Chodziło o - jak nam się wydawało - dwójkę dzieci Magneto. Mieli oni bowiem silny związek z grupą Avengers i pasowali Disneyowi do wizji MCU.
Nagle się okazało, że rodzeństwo w komiksach przestało należeć do rasy homo superior.
W ramach retconu Marvel wyjaśnił fanom, że w zasadzie to zawsze byli homo sapiens, których poddano eksperymentom, a Magneto ich ojcem to tak naprawdę nigdy nie był. A skoro okazało się, że jednak nie są mutantami, otworzyło to furtkę, by w tej nowej formie wprowadzić ich do Marvel Cinematic Universe.
Wytwórnie musiały się za kulisami w tej kwestii dogadać. Quicksilver w MCU został niemal od razu uśmiercony, ale pojawiał się kilka razy w filmach Foksa, gdzie z kolei nie było Scarlett Witch. Obie firmy de facto podzieliły rodzeństwo. A to i tak nic przy tym, co spotkało Petera Parkera.
Spider-Man Shroedingera
Prawa do człowieka-pająka wykupiło Sony i nakręciło samodzielnie aż pięć filmów mu poświęconych. Najpierw w tytułowej roli wystąpił Tobey Maguire, a potem, po reboocie, zastąpił go Andrew Garfield. Zwieńczenie trylogii „Amazing Spider-Man” z jego udziałem jednak nie powstało, tak jak spin-off - „Sinister Six”.
Sony w obliczu kolejnych sukcesów kinowych Avengersów uznało, że nie jest w stanie konkurować z Marvelem. Zamiast walczyć z behemotem, postanowiło się do niego przyłączyć. Tom Holland został kolejnym Spider-Manem i zadebiutował w tej roli w filmie „Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów”.
Fani oszaleli ze szczęścia.
Oto bowiem dwie korporacje doszły do porozumienia ponad podziałami. Na mocy umowy pomiędzy Sony i Marvelem film „Spider-Man: Homecoming” był częścią MCU, ale Sony zachowało prawa do zysków z filmu. W zamian jednak udzielało Petera Parkera innym twórcom zatrudnionym przez Disneya.
Dzięki temu Tom Holland wystąpił w „Avengers: Infinity War” oraz w „Avengers: Endgame”, a kolejny film Sony, czyli „Spider-Man: Far From Home” był w dodatku epilogiem 3. fazy MCU i zarazem pięknym domknięciem historii Tony’ego Starka. Niestety wszystko co dobre, kończy się szybko.
Spider-Man wyleciał z MCU.
Korporacje nie tylko nie przedłużyły zawartej wcześniej umowy, ale w dodatku zerwały ją przed jej końcem. Po ogromnym sukcesie ostatniego filmu Sony, Marvel liczył na to, że będzie w stanie ją w trakcie renegocjować. Sony natomiast obrosło w piórka i uznało, że poradzi sobie samo.
Sygnały, że tak może się stać, były już wcześniej. Pierwsza rysa na wizerunku obu firm pojawiła się już podczas promocji filmu „Venom”, który okazał się istnieć w zupełnie innym fikcyjnym świecie o dość koślawej nazwie Sony’s Universe of Marvel Characters.
A teraz dołączy do niego Spider-Man w interpretacji Toma Hollanda.
Razem z Peterem Parkerem w uniwersum Sony pojawi się też kilka innych postaci. Można rozsądnie założyć, że Marvel straci możliwość wykorzystania Milesa Moralesa, cioci May, MJ, Shockera, Vulture’a, Mysterio oraz J. Jonah Jamesona, który pojawił się w ramach MCU tylko w jednej scenie.
W dodatku Sony nadal dzierży prawa do wielu innych postaci, które w MCU nie zdążyły się pojawić. Mowa tutaj o m.in. Gwen Stacy, Black Cat, Sandmanie, Rhino, Doktorze Octopusie, Hobgoblinie i Green Goblinie. Nadzieje na to, że zobaczymy ich obok Avengersów, właśnie prysły.
Na szczęście Marvel i tak ma w czym wybierać.
Kwestię praw do postaci uprościło przejęcie przez Disneya wytwórni Fox. Zanim to się stało, Marvel nie miał w końcu praw do Fantastycznej Czwórki oraz X-Menów. Pojawią się oni jednak w ramach MCU, najpewniej w 5. fazie.
Ciekawe też, co herosami z seriali Netfliksa, z którym Marvel też zerwał umowę. Daredevil, Jessica Jones, Luke Cage, Iron Fist oraz Punisher są formalnie częścią MCU, ale lada moment wrócą na łono Disneya.
To zresztą nie koniec zawiłości związanych z prawami do postaci.
Warto wspomnieć, że Hulk z przyległościami takimi jak Generał Ross, Betty Ross, The Leader i Abominacja nadal należy do wytwórni Universal, chociaż trafił do MCU. Bruce Banner mógł więc być częścią formacji Avengers, ale, co ciekawe, Marvel nie może nakręcić filmu, który skupiałby się na nim.
Najwyraźniej jednak firmom udało się na pewnej płaszczyźnie dogadać. She-Hulk, która była do tej pory poza zasięgiem Marvela, dostanie własny serial na platformie Disney+. Wielką niewiadomą jest jednak Namor. Co prawda w „Avengers: Endgame” sugerowano, że król mórz pojawi się w MCU, ale jego status prawny brzmi „to skomplikowane”…