REKLAMA

Timothée Chalamet wcieli się w Boba Dylana? Trwają negocjacje z aktorem

W „I’m Not There. Gdzie indziej jestem” wcielało się w niego sześcioro gwiazd kina. Każda z nich reprezentowała inny aspekt osobowości Boba Dylana. Teraz w roli legendarnego muzyka być może zobaczymy młodego Timothée Chalameta.

kadr promujący "W deszczowy dzień w Nowym Jorku"
REKLAMA
REKLAMA

Film ma wyreżyserować James Mangold, którego „Le Mans ’66” mogliśmy niedawno oglądać w kinach. Będzie to druga podjęta przez twórcę próba zmierzenia się z historią muzycznej ikony. Wcześniej stanął bowiem za kamerą „Spaceru po linie”, czyli produkcji o losach Johnny’ego Casha. Teraz opowie o tym jak Bob Dylan porzucił gitarę akustyczną i chwycił za wiosło elektryczne. Projekt otrzymał już roboczy tytuł „Going Electric”.

Jak podaje Deadline Fox Searchlight chce, aby w główną rolę wcielił się Timothée Chalamet. Studio prowadzi właśnie rozmowy z młodym aktorem. Gwiazdor nie może narzekać na nudę i brak propozycji zawodowych. Jeszcze w tym roku powinniśmy go zobaczyć na wielkim ekranie w „The French Dispatch” Wesa Andersona i „Diunie” Denisa Villeneuve’a.

Wszystko wskazuje na to, że Chalamet bardzo chce zagrać Dylana i mocno wierzy w swoje szanse, bo podobno zaczął już pobierać lekcje gry na gitarze.

Chalamet musi ciężko pracować, aby dobrze wypaść, ponieważ nad filmem, w roli producenta wykonawczego, będzie czuwał sam Bob Dylan. Legendarny muzyk może się już pochwalić jedną fabularną biografią. Jego losy na wielki ekran w 2007 roku przeniósł Todd Haynes. Reżyser „I’m Not There. Gdzie indziej jestem” zdecydował się na nietypowy zabieg i w głównego bohatera wcielało się aż sześcioro aktorów. Wśród nich byli Christian Bale, Cate Blanchett, Richard Gere i Heath Ledger. Twórca chciał w ten sposób podkreślić, że Dylan posiada wiele różnych oblicz.

REKLAMA

Chalametowi talentu nie brakuje, ale czy poradzi sobie z taką rolą?

Gdy tak patrzę na jego zdjęcie i fotografię młodego Dylana, ten wybór castingowy wydaje mi się całkiem trafiony. Nie narzekałbym jednak, gdyby zamiast niego wybrano na przykład Ezrę Millera. Można zauważyć podobieństwo z muzykiem. Nie skreślałbym również od razu Roberta Pattinsona. To jedyne nazwiska jakie przychodzą mi do głowy, myśląc o alternatywie dla Chalameta. A tymczasem czekam na film, jednocześnie nucąc Knockin' on Heaven's Door.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA