Po 15 latach Vin Diesel znowu zagrał postać karykaturalnego superszpiega, który w przeszłości był fanem ekstremalnych sportów. W xXx: Reaktywacja powraca Xander Cage, czyli jeden z najtwardszych twardzieli, jakich nosiła Ziemia. I to w jakim stylu!
OCENA
xXx z 2002 roku to jeden z pierwszych filmów w jakim zagrał Vin Diesel. Gwiazda pierwszego obrazu z cyklu Szybcy i wściekli wydanego zaledwie rok wcześniej była wtedy na topie, a rola Xandera Cage'a, czyli agenta tytułowego xXx umożliwiła mu dalszy rozwój kariery.
Teraz Xander Cage powrócił, by kopać tyłki, bałamucić piękne panie i wyglądać przy tym zajebiście.
Film xXx: Reaktywacja, zatytułowany w oryginale (znacznie bardziej adekwatnie do treści) xXx: Return of Xander Cage, to już trzeci film z serii. Vin Diesel zajęty kręceniem kolejnych części serii pełnej wściekłych ludzi i szybkich samochodów nie wziął udziału w sequelu. Zastąpił go w nim Ice Cube i najlepiej o tej produkcji zapomnieć.
Pierwszy xXx pokazał nam, że Vin Diesel idealnie pasuje do roli charyzmatycznego i karykaturalnego mięśniaka. W nowej roli, pozbywszy się patosu z Szybkich i wściekłych i tajemniczości z serii o Riddicku, mógł brać udział w zwariowanych i brawurowych akcjach i świetnie się przy tym bawić. xXx: Reaktywacja daje nam więcej tego typu rozrywki.
Dawno tak przyjemnie nie zmarnowałem dwóch godzin jak przy xXx: Reaktywacja!
Najnowsza produkcja, której gwiazdą jest Vin Diesel, to film głupiutki. Fabuła jest tutaj tylko pretekstem, by pokazać kolejne pościgi, walki, strzelaniny i popisy kaskaderskie. Czy to szalony wyścig z czasem, by dać pobliskiej wiosce dostęp do nielegalnej transmisji z telewizji satelitarnej, czy to surfowanie na motorze (!) - oglądanie kolejnych szalonych wyczynów Xandera Cage'a daje mnóstwo frajdy.
Jestem fanem prostego kina akcji, w którym główny bohater jest ucieleśnieniem idei nieśmiertelnego twardziela bez krzty realizmu. Twórcom xXx: Reaktywacja udało się przy tym zrobić film, który mimo zastosowania znanych od lat 80. sztuczek i tricków, nie żenuje i nie wydaje się (przesadnie) wtórny i odtwórczy. Jest w stanie zaoferować widzom coś nowego i świeżego, co w obecnych czasach jest sporym osiągnięciem.
Vin Diesel nie skradł w dodatku całego show.
W filmie przewija się cała masa innych bohaterów. Mamy tutaj nie jedną, a dwie ekipy ludzi do zadań specjalnych, cwanych i dwulicowych agentów rządowych oraz kilku antagonistów. Liczby postaci nie powstydziła się kolejna część Avengersów lub Niezniszczalnych, a xXx: Reaktywacja może iść pod tym względem w szranki nawet z Ocean's Eleven. Cage zbiera nawet swoją ekipę w podobnym stylu co w filmach typu heist i kradnie pomysł z... Suicide Squad.
Oczywiście są to w większości postaci jednowymiarowe, ale na tyle charakterystyczne i dobrze rozpisane, że nie zlewają się w jedną szarą i nudną masę. Aktorzy wykonali kawał dobrej roboty - czy to azjatycki przywódca przeciwników Xandera Cage'a, czy to zaufana snajperka, czy też nieco aspołeczna dziewczyna od komputerów - każda z postaci ma swoje pięć minut i pasuje do filmu jak ulał.
Vin Diesel ma w sobie mnóstwo charyzmy. Choć jego postać może uchodzić za szowinistyczną świnię, to w jego filmie można znaleźć wiele silnych postaci kobiecych.
Nie zabrakło też na szczęście Samuela L. Jacksona, chociaż pojawił się on w filmie na krótko niczym Lawrence Fishbourne w John Wick: Chapter 2. Jego postać dodaje jednak kolorytu całej zgrai bohaterów, szurniętych superszpiegów, tajnych agentów i poczciwych (nie)pospolitych rzezimieszków, będących na bakier z prawem (ale o złotym sercu).
Oczywiście fabuła jest do bólu naciągana, ale jak na realia filmów akcji nie zgrzyta się zębami, patrząc na kolejne sceny. Motyw przewodni jest stary jak świat - tajemnicza grupa złych ludzi przejęła broń zagrażającą całemu światu, a tylko jeden człowiek może ich pokonać... ale nie mam zamiaru się tego czepiać, bo taka przecież jest konwencja tego typu produkcji.
xXx: Return of Xander Cage pozytywnie mnie zaskoczył.
To nie jest (tylko) sposób na wydojenie kasy z fanów aktora i postaci. Jeśli tylko spojrzeć na film z przymrużeniem oka - a sam siebie nie traktuje serio - to wychodzi z niego całkiem udana produkcja. Przed seansem spodziewałem się odgrzewanego kotleta, a dostałem całkiem strawne widowisko, w którym w sumie... wszystko zagrało.
Seans xXx: Reaktywacja dla fanów gatunku będzie całkiem przyjemnie spędzonym czasem, a po kolejnych scenach Vina Diesela widać, że miał cholerny ubaw podczas kręcenia tej produkcji. Przy tych wszystkich wybuchach, jeździe na motorze po wodzie i lotach bez spadochronu wygląda zajebiście - czyli tak jak powinien.