"Ballerina" to pierwszy pełnometrażowy spin-off "Johna Wicka". Rozgrywa się on między trzecią a czwartą częścią oryginalnej serii. Czy kopie tyłki z gracją?
OCENA

Oczywiście, że nie. Ale umówmy się: "John Wick 4" ustawił poprzeczkę tak wysoko, że wymaganie, żeby inny film choćby do niej doskoczył, jest absurdalne. "Ballerina" nie jest jednak półśrodkiem - zrealizowanym na szybko i byle jak spin-offem, mającym na celu eksploatację popularności danej marki. Choć własną legendę próbuje budować, powtarzając formułę oryginału. Znowu dostajemy więc kino zemsty, w którym trup ściele się gęsto, kule latają jak konfetti, a bohaterowie ze sobą nie walczą, tylko tańczą balet przemocy.
Chwała stojącemu za kamerą Lenowi Wisemanowi, że zdaje sobie sprawę, w czym tkwi sekret "Johna Wicka". Tego może nie być widać po samej fabule, bo pierwsza część oryginalnej serii to kino zemsty z postmodernistycznym twistem. Główny bohater mści się za śmierć psa - trochę żart, trochę dekonstrukcja gatunku, w którym każdy pretekst do krwawej rzezi jest dobry. "Ballerina" podchodzi do konwencji bez ironii, gdyż Eve zamierza odpłacić się pięknym za nadobne mordercom swojego ojca. Widzieliśmy coś takiego wiele razy, ale w takim opakowaniu można to oglądać na zapętleniu jak w piruecie.
Ballerina. Z uniwersum Johna Wicka - recenzja filmu akcji
Nie można powiedzieć, że "Ballerina" sprawdzałaby się jako samodzielny film. Tak jak w pierwowzorach, robotę robi w niej sam świat przedstawiony - funkcjonujące gdzieś w cieniu całe uniwersum zabójców. Twórcy spin-offu biorą jego elementy znane z oryginalnej serii i nieśmiało próbują dodać do nich coś od siebie. Mogliby się pokusić o dodanie większej liczby nowości, ale i tak ta rzeczywistość jest wystarczająco rozbudowana, aby dało się w nią wchłonąć, gdy główna bohaterka rzuca wyzwanie grupie morderców żyjących poza systemem i nienależących do Wysokiej Rady.
Jeszcze jako dziecko Eve po śmierci ojca trafia do Ruskiej Romy, gdzie ciężko trenuje zarówno sztuki walk jak i balet, aby móc z gracją kopać tyłki kolejnym hordom przeciwników. Wtedy twórcy próbują się nieco odżegnywać od spuścizny oryginału, pewnie po to, żeby uniknąć tak dennych tagline'ów jak "John Wick w spódnicy". Dlatego właśnie wszyscy mówią głównej bohaterce, żeby walczyła jak dziewczyna. Szkoli się na kikimorę - zabójczynię chroniącą klientów - a na pytanie, czy będzie boogeymanem, w przetworzeniu dialogu z oryginału słyszymy w odpowiedzi: tak.
"Ballerina" rozkręca się trochę jak bit w remiksie Czajkowskiego, bo Wiseman atakuje nas kolejnymi scenami, które naprędce mają poruszać fabułę do przodu. Często stopują przy tym narrację, aby rozsmakowywać się w przemocy. Tylko te sceny akcji na początku są krótkie - intensywne, acz krótkie. Co prawda miło popatrzeć, jak główna bohaterka kopie tyłki hordzie złoli w czeskim hotelu Continental czy klubie wypełnionym bryłami lodu. Film zawsze wygląda stylowo - twórcy dbają, aby każda kolejna lokalizacja była atrakcyjniejsza od poprzedniej i w żadnej z nich nigdy nie brakuje przedmiotów gotowych na wykorzystanie jako broń - ale popisy kaskaderskie pozostawiają po sobie niedosyt. I bardzo dobrze. To dopiero baletowa uwertura, prawdziwy występ jeszcze przed nami.
W drugiej połowie filmu Wiseman zachowuje się już, jakby opętał go duch Chada Stahelskiego - nagle zaczyna różnicować, intensyfikować, rozbudowywać sceny akcji w nieskończoność. Naparzanki zmieniają się w prawdziwą sztukę, gdy gun fu wjeżdża na pełnej. Kamera wtedy w coraz dłuższych ujęciach poszukuje najlepszego kąta, żeby zachwycić nas choreografią tego danse macabre. Przy całej tej inscenizacyjnej magii reżyser nie zapomina o slapstickowym humorze, który w zwarciu z przemocą tańczy zabójczego walca.
Nawet jeśli "Ballerina" nie domaga w swej dramaturgii, nie jest to rąbek u spódnicy, który przeszkadza nieumiejętnej baletnicy. Z czasem film przeskakuje wszystkie swoje ograniczenia stylowym jete. Bo ciągle goni za przesadą, a gdy do niej dociera, pojedynkiem na miotacze ognia rozpala sceptycznie do niego nastawionych widzów. Dąży bowiem do tego, żeby było kozacko, było cool, było zadziornie. Dlatego eksces wysuwa się tu na pierwszy plan, aby zagrać solówkę. I ani przez chwilę nie fałszuje.
Więcej o nowościach filmowych poczytasz na Spider's Web:
- Premiery kinowe czerwca 2025. Nowości, dla których warto wyjść z domu
- Grzesznicy - gdzie obejrzeć film online? Hitowy horror trafił już do VOD
- Świetny film ominął kina, ale trafił do Prime Video. Powrót Odyseusza - recenzja
- Męskie Granie 2025: oto nowy skład Orkiestry. Kto zagra?
- Nieciekawy obraz nieciekawej postaci. Jesteśmy Żugajkami - recenzja filmu
- Tytuł filmu: Ballerina. Z uniwersum Johna Wicka
- Rok produkcji: 2025
- Czas trwania: 125 minut
- Reżyser: Len Wiseman
- Aktorzy: Ana de Armas, Keanu Reeves, Ian McShane
- Nasza ocena: 6/10